KS. MARCIN KOWALSKI
Chrześcijanie – wspólnota dialogu
Jaką postawę przyjąć powinien chrześcijanin wobec otaczającego go świata, zwłaszcza wobec istniejącego w nim pluralizmu wierzeń i religii? Czy jako strażnicy prawd ponadczasowych powinniśmy zamknąć się w warownej wieży naszych dogmatów i ogłosić stan oblężenia, czy też, podejmując ryzyko, powinniśmy dialogować z tymi, którzy wierzą inaczej lub zgoła nie wierzą wcale? W przypadku pierwszej postawy ocalimy naszą tożsamość, bezpiecznie obserwując świat spoza wzniesionych przez nas samych murów. Druga postawa sprawi, że będziemy bliżej ludzi, ryzykując jednak wchłonięcie przez inne religie filozofie i doktryny. Dzisiejsze Słowo wydaje się jednak zapraszać nas do podjęcia ryzyka dialogu. Mojżesz akceptuje fakt, że także ludzie spoza zgromadzenia mogą prorokować w imię Boga Izraela. Jezus toleruje egzorcystę, który, nie należąc oficjalnie do grona uczniów, w jego imię wyrzuca złe duchy. Czyżby dary zbawienia nie były tak ściśle związane ze wspólnotą wierzących, jak nam się to zdawało?
1. Prorocy spoza Namiotu Spotkania
Księga Liczb opisuje historię, w której Bóg, na prośbę Mojżesza udziela ducha prorockiego siedemdziesięciu dwóm mężom, aby i oni znali wolę Pana i potrafili dokonywać sprawiedliwych sądów. Duch spoczął nie tylko na tych, którzy stawili się przed Bogiem w Namiocie Spotkania, ale i na dwóch, których w tej chwili zabrakło. Tradycja pieczołowicie przechowała ich imiona: Eldad („Bóg ukochał”) oraz Medad („obiekt miłości”), mieli być nawet autorami księgi prorockiej, która nie zachowała się do naszych czasów. Nie zmienia to jednak faktu, że znaleźli się oni pośród prorokujących omyłkowo: Mojżeszu, panie mój, zabroń im! (Lb 11, 28) krzyczy młody Jozue, lecz na próżno. Bóg miał widać inne plany. Chociaż nie pojawili się w namiocie, należeli do wybranych i Duch zstąpił także na nich.
Jak rozumieć tę historię? Być może broni ona niezależności ducha prorockiego, który nie może zależeć nawet od tak wielkich autorytetów jak Mojżesz i Jozue? Może bierze w obronę proroków, którzy w starożytnym Izraelu prorokowali samodzielnie, nie związani ze świątynią czy z żadną wspólnotą? To wszystko biblijne hipotezy. Ciekawszym jest to, co tekst ten mówi dzisiaj do nas. A zdaje się on zadawać problematyczne pytanie: po co należeć do jakiejkolwiek wspólnoty, po co spotykać się razem w „namiocie”, po co chodzić na Msze święte i przyjmować sakramenty, jeśli Duch Pana może spocząć na każdym, bez względu na to, gdzie go znajdzie? Czytanie ze Starego Testamentu wydaje się podkreślać dwie rzeczy. Po pierwsze, Duch Boży przekracza wszelkie granice, szczególnie te, które wyznaczamy my ludzie, zamykając go w przestrzeni świątyń, świąt i wspólnych modlitw. Dzisiejsze słowo to wezwanie do pokory w patrzeniu na tych, którzy znaleźli się poza naszym kręgiem kulturowym i religijnym. Oni także mogą być prawdziwymi prorokami i narzędziami w ręku Bogu. Po drugie, dary, których Bóg udziela wyjątkowo dwóm ludziom poza Namiotem Spotkania zstępują na siedemdziesięciu, którzy znajdowali się wewnątrz na modlitwie! Czy liczba ta nie mówi dobitnie, jak ważna w Bożych planach jest wspólnota wierzących?
2. Egzorcysta spoza grona Dwunastu
Podobne przesłanie odleźć możemy w dzisiejszej Ewangelii. Uczniowie zwracają się do Jezusa z problemem:Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami (Mk 9, 38). Słusznie, ostatecznie nie wiadomo, czego można się po takim spodziewać. Chodzić za Jezusem, towarzyszyć mu (greckie akolutheo) znaczy tyle, co być jego uczniem. Ktoś, kogo nie ma na naszych spotkaniach, nie słucha nauk Jezusa, nie może nazywać się jego uczniem. Jak to się jednak dzieje, że Bóg daje mu tak wielką moc? Jezus odpowiada bardzo pragmatycznie: Zostawcie go, nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie (Mk 9, 39). Ani słowa o tym, dlaczego ten człowiek w ogóle czyni cuda? Czy nie jest to oczywiste? – wbrew ludzkim podziałom na uczniów i nie-uczniów Bóg na to pozwala.
Nie znaczy to oczywiście, że przynależność do grona uczniów Jezusa przestaje się liczyć. To im przecież Jezus otwarcie powierza swoją władzę uzdrawiani i wypędzania złych duchów. Podobnie jak tekst z Księgi Liczb dzisiejsza Ewangelia niesie w sobie podwójne przesłanie. Bóg przekracza nasze religijne schematy udzielając swych darów osobie spoza grona Dwunastu. Równocześnie samotny egzorcysta to odosobniony przypadek wskazujący na bogactwo darów Bożych w tych, którzy poszli za Jego Synem.
Aplikacja:
Ta wizja niczym nieskrępowanego działania Ducha i mocy imienia Jezusa musiała być bardzo bliska ojcom Soboru Watykańskiego II, kiedy w deklaracji Nostra Aetate (n. 2) pisali o tym, co we wszystkich religiach jest prawdziwe i święte, o sposobach życia i działaniach, które odbijają promień Prawdy oświecającej wszystkich ludzi. Podczas jednej z audiencji w 1998 roku Ojciec Święty Jan Paweł II mówił: «Ziarna prawdy» istniejące i działające w różnych tradycjach religijnych są odblaskiem jedynego Słowa Bożego, «które oświeca każdego człowieka» (por. J 1, 9) i które stało się ciałem w Jezusie Chrystusie (por. J 1, 14). Przekracza ono swym działaniem widzialny obręb Kościoła za sprawą Ducha, który «tchnie tam, gdzie chce» (J 3, 8) (por. Redemptor hominis, 6 i 12). Jest w różnorodności religii oraz wyznań chrześcijańskich tajemniczy Boży zamysł, jego odpowiedź na otwarcie się człowieka i Boża obecność, obecność u boku tego, który Go poszukuje.
Jakie wnioski można zatem wyciągnąć z dzisiejszej lekcji Słowa Bożego? Można by je zebrać w trzech punktach:
Po pierwsze, nie osądzajmy zbyt pochopnie w kim może, a w kim absolutnie nie powinien działać Duch Święty. Ludzie z marginesu naszych wspólnot, którzy być może rzadko pojawiają się w kościele, także mogą być narzędziem w Bożym ręku. Także ci, którzy odnaleźli jego obecność w innych religiach są dla nas braćmi, dziećmi tego samego Ojca.
Po drugie, fakt, że Bóg jest na tyle wolny, aby przekraczać granice naszych rytów, kultur i religii nie znaczy, że nie mają one większego znaczenia lub że wszystkie są do siebie podobne. Do takiej filozofii próbuje nas przekonać New Age, zlepek ezoteryzmu i elementów różnych religii, dla którego Jezus to tylko jedno z wielu imion i obliczy, które w różnych miejscach ziemi przybiera jeden Bóg. To, że szanujemy inne religie, widząc w nich „ziarna prawdy” nie oznacza, że my chrześcijanie przestaliśmy uważać naszą drogę za wyjątkową. Jeśli ludzie, poszukując w swym życiu Prawdy i Dobra, znajdują je i mogą się zbawiać, to dzieje się to tylko dzięki Jezusowi: ofierze, którą złożył za wszystkich i Duchowi, który wylany został na wszystkich. W żadnym innym imieniu nie ma zbawienia (Dz 4, 12).
Po trzecie wreszcie, mamy w tym świecie misję do spełnienia jako wspólnota. Nie możemy się rozpłynąć w morzu innych religii i filozofii, nie stać nas na obojętność i naiwne poszukiwania sensu życia na własną rękę. Istnieją takie formy otwarcia i takie religie, które niszczą człowieka, w których absolutnie nie ma Ducha Świętego, bo są przeciwne jego Ewangelii, wrogie człowiekowi. Przestrzenią, która broni nas przed ich wpływem, pozwalając nam spotykać żyjącego Pana jest nasz Kościół ze swymi sakramentami. Historie Eldada i Menada, historia samotnego egzorcysty z Ewangelii Marka są ciekawe, ale to tylko pojedyncze wzmianki w Ewangelii, która opisuje życie wspólnoty wierzących, Kościoła. Tylko we wnętrzu Kościoła, dzieląc się naszą wiarą, możemy ocalić naszą tożsamość. Tylko będąc prawdziwie w Kościele stać nas na uczciwy dialog z innymi religiami i filozofiami. Dialog, który za fundamentalną przyjmuje zasadę podaną przez dzisiejsze Słowo: nasz Bóg może przekraczać religijne schematy i podziały nie dlatego, że nie są one istotne, ale w imię Miłości, z jaką pragnie zgromadzić wszystkich w jednym Kościele.