Dzielmy się Dobrym Słowem na 1.10.2009 r.

Radość w Panu

Radość w Panu jest naszą ostoją. Jezus tę radość głosi i bardzo pragnie, żeby docierała do wszystkich. Organizuje siedemdziesięciu dwóch, wysyła ich po dwóch, żeby trafili do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierza. I mówi im bardzo realnie, tak jakby chciał ich zniechęcić na samym starcie: Idźcie, oto was posyłam - jak owce między wilki.

Dobre Słowo 1

Panie, to Ty nas uzdalniasz do przyjęcia słowa. Ciebie prosimy o pomoc. Oczyszczaj nas ze złudzeń, że sami jesteśmy w stanie przyjąć to słowo – zrozumieć je. Oczyść w nas to wszystko, co chce wybiórczo potraktować słowo – przyjąć tylko to, co rozumiem, co jestem w stanie zastosować w moim życiu. Daj nam, Panie, łaskę szerokiego otwarcia umysłu i serca na Twoje słowo.

Dość dużo pracy wykonują namiestnik Nehemiasz, pisarz i kapłan Ezdrasz oraz wszyscy lewici odpowiedzialni za tłumaczenie słowa, żeby wydobyć z przygnębienia ludzi, którzy przyszli na spotkanie – powiedzielibyśmy eucharystyczne – na spotkanie ze słowem. Nehemiasz, o którym słyszeliśmy wczoraj, awansował w trybie natychmiastowym. Przeskoczyliśmy kilka rozdziałów w czytaniu słowa Bożego w tych dniach. Nehemiasz podjął walkę ze strachem, modlił się i zyskał przychylność opornego króla, żeby udać się do Judy, odbudować mury Jerozolimy, dokończył dzieła. Został namiestnikiem Judy na tym terenie. On jeszcze wróci do króla perskiego, bo tam pełni wysoką funkcję podczaszego, ale odbudował mury Jerozolimy. Ludzie mogą już tam mieszkać.

W tym kluczowym momencie – kiedy ludzie odbudowali miejsca do zamieszkania, Jerozolima otoczona murem jest bezpieczna – dochodzi do zgromadzenia się całego ludu. Następuje uroczyste zebranie na placu przed Bramą Wodną. Lud domaga się od pisarza Ezdrasza, by przyniósł księgę Prawa Mojżeszowego, które Pan nadał Izraelowi. Natychmiast przeskoczmy do Ewangelii Jezusa. Lud domaga się od pisarza Ezdrasza, żeby przyniósł księgę i głosił słowo. Jezus poleca: Domagajcie się od Pana żniwa, żeby wypędził głosicieli Bożego słowa, żeby wam głoszono słowo życia. Macie obowiązek domagać się, wynikający z nakazu Pana, który słyszymy dziś kolejny raz w Ewangelii. Często połowicznie utożsamiamy go tylko z modlitwą o powołania. Nie chodzi tylko o modlitwę o powołania, ale o konkretne głoszenie słowa.

Pierwszego dnia miesiąca siódmego przyniósł kapłan Ezdrasz Prawo przed zgromadzenie, w którym uczestniczyli nie tylko mężczyźni, lecz także kobiety oraz wszyscy inni, którzy byli w stanie je zrozumieć. Oni tę zdolność do myślenia, kojarzenia, tę całą energię, którą mogliby w tej chwili poświęcić na wszystko inne, zainwestowali w szukanie zrozumienia słów, jakie będą im głoszone.

Kochani, w nas jest dużo różnej energii. I tej, która nas tłamsi zmęczeniem i przygnębieniem, i tej tryskającej dziś nadzieją, i tej, co domaga się wsparcia. Tę energię można zużyć w różny sposób. Słowo zachęca, żeby ją zużyć na przyjęcie słowa, na wyjście ku słowu, które wychodzi do nas – na otwarcie się. Działa w nas Duch Święty. I to jest bardzo pokrzepiające, bo samo dobre nastawienie nie wystarczy. Potrzebujemy jednak dotyku łaski. Ta łaska spływa na nas – ogromnie spływa.

Uszy całego ludu były zwrócone ku księdze Prawa. To jest dla nich wyjątkowy dzień – oni się aż popłaczą. Odnaleziono Torę – Pięcioksiąg, będzie odczytane słowo Pana.

Mondadori – magnat prasowy w Italii, który przeżył nawrócenie, obecnie, jak ufamy, jest już u Pana, w książce „Nawrócenie – historia pewnego człowieka” mówi, że przeczuwa nadejście czasów, kiedy ktoś będzie mówił o Bogu, a inni będą płakać z tęsknoty za tym Bogiem.

W historii zbawienia taka chwila następuje właśnie dzisiaj, kiedy jesteśmy świadkami, jak cały lud jest zwrócony ku księdze Prawa. Pisarz Ezdrasz stanął na drewnianym podwyższeniu, które zrobiono w tym celu. To zdanie tłumaczy, po co jest ambona. Ezdrasz otworzył księgę na oczach całego ludu. Przypominamy sobie scenę, kiedy wszystkie oczy były zwrócone na Jezusa, kiedy miał głosić słowo. Takie pragnienie chce budzić w nas słowo.

Znajdował się bowiem wyżej niż cały lud; a gdy ją otworzył, cały lud się podniósł. Otrzymujemy, brzydko mówiąc, przepis na traktowanie słowa Bożego. Jakiego wielkiego pietyzmu, jakiego majestatu wymaga słowo Boże. Jak ważne jest podejście do niego. Moglibyśmy powiedzieć, że to jakaś techniczna rada. Niekoniecznie techniczna. To też jest ważne – sposób podejścia do Bożego słowa, wyczekiwanie go. Zorganizowanie sobie dnia tak, aby oduczać się kłamstwa, że dzisiaj to nie dam rady przeczytać Bożego słowa. To jest kłamstwo, że dzisiaj nie ma czasu na priorytety. Otrzymujemy podpowiedź, jak bardzo trzeba szanować spotkanie z Panem w słowie.

Ezdrasz błogosławił Pana, wielkiego Boga, a cały lud podnosząc ręce swoje odpowiedział: "Amen! Amen!" Ezdrasz błogosławi – powiedzielibyśmy naszym językiem – woła Ducha Świętego, przywołuje Jego mocy i dziękuje Bogu, że chce przemawiać, że Jego słowo jest wciąż żywe.

Kochani, kiedy sięgamy po słowo, w pierwszym kroku mamy domagać się, żeby to słowo było przez nas przyjmowane. Domagać się od siebie i domagać się łaski od Pana Boga. Daj mi łaskę, Panie. Daj mi łaskę wiary, Panie. Trzeba przyjąć odpowiednią postawę wobec sięgania do słowa. To jest wyjątkowa chwila. To ma być święta chwila mojego dnia, kiedy trzymam w ręku Pismo natchnione Duchem Świętym. Od tej chwili zależy jakość następnych chwil. Od czasu, jaki poświęcamy na słowo, zależy też czas innych rzeczy. Nie jest to oskarżenie, tylko zachęta do tego, żeby pracować nad odkłamywaniem siebie, nad oczyszczaniem się z kłamstwa, że dzisiaj nie przeczytam słowa. Choćby nawet tylko przeczytać.

Potem oddali pokłon i padli przed Panem na kolana, twarzą dotykając ziemi. Po co te szczegóły? Po co nam takie drobiazgi? Po to, żeby uwrażliwiać nasze serca na moment spotkania z Panem. Pocałuj z szacunkiem Pismo Święte, tak jakbyś całował kogoś tobie najdroższego. Ksiądz w czasie Mszy Świętej całuje Pismo Święte, całuje ołtarz. To znak jedności dwóch ołtarzy – słowa i Eucharystii. Oddali pokłon i padli przed Panem na kolana, twarzą dotykając ziemi. To też jest istotne, żeby rzeczywistość spotkania z Panem w słowie naznaczyć takim misterium, obrzędem. Wszyscy się musimy pilnować. Ksiądz też musi to słowo przyjąć, rozważyć, przejrzeć ostatnie chwile swojego spotkania z Pismem Świętym, uderzyć się w piersi i powiedzieć: Panie, zgrzeszyłem zaniedbaniem. Wszyscy jesteśmy wezwani do konfrontacji. Słowo Boże nie mówi rzeczy nieistotnych, nie opowiada nam niepotrzebnych szczegółów. Twarzą dotykając ziemi. Oddaj mu pokłon.

Lewici objaśniali ludowi Prawo, podczas gdy lud pozostawał na miejscu. Czytali więc z tej księgi, księgi Prawa Bożego, dobitnie, z dodaniem objaśnienia, tak że lud rozumiał czytanie.

Kochani, warto się zapytać dzisiaj, w pierwszy czwartek miesiąca: Kiedy ostatni raz prosiłem Pan, żeby posłał robotnika, który będzie głosił mi słowo dobitnie, z dodaniem objaśnienia, tak żebym je przyjął? Warto też skonfrontować te miejsca, te sytuacje spotkań z Panem w Jego słowie, przez posyłanych biskupów, prezbiterów, diakonów, którzy są upoważnieni z urzędu do głoszenia słowa. Ile razy pojawiło się w naszych myślach: Błogosławię Cię, Panie, w tym głoszącym. A ile razy pojawiły się różne, nie zawsze przychylne komentarze, nie zawsze będące modlitwą?

I tu się zaczyna praca, o której wspomnieliśmy na początku. Bo cały opis rytuału, obrzędu przygotowania, jest po to, żeby wniknąć w słowo, aby ono wydobyło ze mnie nową siłę i moc, a dokładnie, wydobyło ze mnie radość bycia dzieckiem, do którego przemawia Bóg Ojciec. Jak oni tu muszą pracować: Nehemiasz, to jest namiestnik, oraz kapłan-pisarz Ezdrasz, jak i lewici, którzy pouczali lud, rzekli do całego ludu: „Ten dzień jest poświęcony Panu, Bogu waszemu”. Przenosząc na nasze realia: otwarcie słowa, to chwila poświęcona Panu Bogu naszemu. W tej chwili poświęcam się Jemu całym oddaniem, na jakie mogę się zdobyć, pamiętając, że jestem słaby i grzeszny.

„Nie bądźcie smutni i nie płaczcie”. Cały lud bowiem płakał, gdy usłyszał słowa Prawa. Komentatorzy zauważają, że ten płacz i ten smutek pojawił się dlatego, że ludzie czuli się kompletnie niegodni. Słuchając tych słów, odkryli, że zmarnowali przesłanie słowa, że to, że musieli odbudowywać Jerozolimę, przebywać na wygnaniu, było spowodowane zlekceważeniem słowa Pana.

Kochani, jeżeli odkrywamy w sobie takie sytuacje, takie stany, gdzie dotyka nas przeświadczenie: Nie, nie, dzisiaj nie będę rozważał słowa, bo przecież tyle już zaniedbałem, i tak je zmarnuję, to dzisiaj też słyszymy wyraźnie: Nie bądź smutny i nie wchodź w to. Nie daj się przygnębić. Lud płacze. Trzeba go uspakajać, trzeba mu mówić: Nie inwestuj w to, że zmarnowałeś okazje, zaniedbałeś modlitwy, że czujesz się niegodny, że to jest bezczelne w tej chwili rozważać słowo, że dobrze wiedziałeś, że masz je wypełniać, że je miałeś i nie wypełniłeś. Teraz nie zajmuj się tym. Nie marnuj energii, nie nakręcaj się. Przyjmij słowo, które wzywa: Nie bądźcie smutni i nie płaczcie.

Nehemiasz mówi: „Idźcie, spożywajcie potrawy świąteczne – zaserwujcie sobie teraz radość. Spotkanie ze słowem Pana i z Nim to jest uczta. – Pijcie słodkie napoje, poślijcie też porcje temu, który nic gotowego nie ma: albowiem poświęcony jest ten dzień Panu naszemu. A nie bądźcie przygnębieni. I tu słowo kluczowe, streszczające całe dzisiejsze przesłanie: gdyż radość w Panu jest ostoją waszą. Radość w Panu. Nie radość w mojej ocenie tego, jak się spotkałem ze słowem, nie przygnębienie, że oceniłem się zbyt surowo albo prawdziwie, mówiąc, że spaprałem wszystko. Radość w Panu jest moją ostoją, to znaczy radość z tego, że On do mnie przemawia.

Również lewici uspokajali cały lud wołając: „Uspokójcie się!” Krzyczą – tu jest wykrzyknik. Wszak ten dzień jest święty. Słuchajcie, tu macie świętą chwilę, poświęconą dla Pana. „Uspokójcie się! Nie bądźcie przygnębieni.” Czasem trzeba na siebie krzyknąć. Mój pierwszy proboszcz – ks. Czesław – gdy się w czymś pogubił, coś zrobił nie tak, jak trzeba, to wołał sam do siebie: No co ty wyprawiasz! Rzeczywiście, czasem trzeba na siebie krzyknąć. Jak czujecie, że jesteście tak nakręceni, już takie przygnębienie napompowane, że balon urósł, że aż strach, przebrał miarę no i bach – to trzeba przebić ten balon. Ale czym przebić? Samozadowoleniem, wytłumaczeniem sobie czegoś, lepszym nastawieniem do słowa, większą swobodą serca? – Nie. Słowem, które trzeba czytać na głos w takich chwilach.

Cały lud poszedł, by jeść i pić oraz by rozsyłać porcje i urządzić wielki obchód radosny, gdyż zrozumieli to, co im ogłoszono.

Właściwe przyjęcie słowa budzi pokój serca, ale także natychmiast wprowadza w życie, by zauważać tych, którzy nic gotowego do życia nie mają, nie mają w sobie radości, do których trzeba pójść, bo słowo też nam bardzo wyraźnie dziś mówi, że jeżeli chcesz pomóc sobie, kiedy jesteś przygnębiony, to idź, pomagaj innym – wyjdź do innych. Jeżeli chcesz się zająć sobą, to się sobą nie zajmuj. Pozwól, że Pan to zrobi – zna cię lepiej. Pozwól Panu uspokajać twoje serce, napełniać radością.

Radość w Panu jest naszą ostoją. Jezus tę radość głosi i bardzo pragnie, żeby docierała do wszystkich. Organizuje siedemdziesięciu dwóch, wysyła ich po dwóch, żeby trafili do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierza. I mówi im bardzo realnie, tak jakby chciał ich zniechęcić na samym starcie: Idźcie, oto was posyłam - jak owce między wilki. Kto normalny pójdzie po takim posłaniu? Dodaje dla konkretyzacji: Nie noście ze sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie. Dzicy ludzie. Kto po takim wezwaniu pójdzie, jeśli zacznie to brać na rozum, na kalkulacje? Nikt. To się nie opyla. Jak owce między wilki? Jedyne, co jest ochroną, to głoszone słowo – głoszony pokój.

Uspokajajcie ludzi. Jeżeli ludzie chcą pokoju i rzeczywiście go szukają, a nie szukają samozadowolenia, to przyjmą wasz dar pokoju, przyjmą słowo. Jeżeli ktoś szuka samozadowolenia albo załatwienia spraw, to tego słowa nie przyjmie. Zwróćmy uwagę – bardzo wyraźnie to dzisiaj brzmi, obnażając też w nas momenty, w których blokujemy się na słowo – jeżeli ja szukam siebie, a nie Pana, to tego nie przyjmę. Przecież to jest głupota iść jak owce między wilki, iść boso, bez sandałów, nikogo nie pozdrawiać.

Święty Augustyn, pisząc do pasterzy, zauważa, że są też tacy pasterze, których można nazwać martwymi. Martwy pasterz szuka siebie, a nie Jezusa Chrystusa. Pasterz martwy to obibok i leser, a nie robotnik na Jego żniwie. Martwy chrześcijanin to ten, który szuka siebie. Prawdziwy uczeń ma nieść pokój.

Kochani, to słowo niesie nam pokój. Jeżeli dotyka czegoś, co budzi niepokój, to niech dotyka. Niech wyrzuci z nas niepokój – jak złego ducha. Niech słowo, na które Łazarz wyszedł z grobu, na które powstały niebo i ziemia, dokonuje w nas przemiany.

Głoszenie słowa i pokoju jest tak ważne, że nie wolno marnować energii na tych, którzy to słowo odrzucają. Idźcie dalej. Nie roztrząsaj, że może to była moja wina. Uczniowie z Ewangelii nie zastanawiają się i nie mają się zastanawiać wobec tych, którzy odrzucili ich słowo – Być może to moja wina, może mogłem się bardziej postarać – nie ma tego. «Nawet proch, który z waszego miasta przylgnął nam do nóg, strząsamy wam. Wszakże to wiedzcie, że bliskie jest królestwo Boże».

Panie Jezu, dziękujemy Ci za dar Twojego słowa i bliskości, bo jeżeli głosi się słowo, to jest Twoja bliskość.

Dziękujemy Ci, że obnażasz w nas miejsca, w których szukamy samozadowolenia i akceptacji dla złych pomysłów naszego życia i dotykasz nas tam bólem, że tniesz tam słowem – jak mieczem.

Prosimy o dar Twojego pokoju. Prosimy o dar Twojej otwartości – tej, jaką Ty masz na nas. Udziel nam łaski, abyśmy ją mieli na Ciebie.

Daj nam, Panie, łaskę pokornego przylgnięcia do Twojego słowa. Daj nam, Panie, łaskę doświadczenia radości ze spotkania z Tobą.

Ksiądz Leszek Starczewski.