Wigilia Paschalna (Wielka Sobota 11.IV.2009)

Tekst rozważany: Ez 36,16-17a.18-28 

            Izrael słyszy od proroka Ezechiela bardzo mocne oskarżenie od Boga: Zbezcześciliście moje Imię. Imię w Biblii to skrót całej osoby – jej serca, jej słów, jej obecności. 

Izrael słyszy poważny zarzut. Taki zarzut usłyszy też dzisiaj nowy Izrael, czyli Kościół, a więc my. – Parodiujecie wiarę. Bezcześcicie moje Imię. W kościele ręce złożone do modlitwy. Po opuszczeniu świątyni rozkładają się jak do bitwy.

Bóg nigdy nie zgodzi się na faryzeizm, będzie dbał o swoje Imię, nawet gdyby miało dojść do tego, że liczba Jego wyznawców zmniejszy się do minimum. Nawet gdyby w naszej diecezji doszło do sytuacji, że najbliższy kościół będzie w Krakowie – poza terenem diecezji. Nie bój się mała trzódko – mówi Jezus.


Czy Syn Człowieczy zastanie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie? – pyta sam Jezus. Daje dużo do myślenia.

Bóg, stawiając tak poważny zarzut, czyni to jako Ktoś, kto kocha. Ma jeden cel: obudzić swój lud z przekonania, że jest już tak porządny, że nie ma nic więcej do zrobienia.

Nie z waszego powodu to czynię – mówi Bóg – ale dla świętego imienia mojego, które zbezcześciliście wśród ludów pogańskich, do których przyszliście.

Nawet gdyby Pan Bóg się nam znudził, nawet gdyby pozostała niewielka grupa tych, którzy prawdziwie w Niego wierzą, On będzie działał. On już działa – jak mówi Jan Paweł II – i odnawia oblicze ziemi. Już stwarza nową ziemię i nowe niebo.

Każdy, kto wierzy w te słowa i stosuje je w życiu – nie parodiując wiary – doświadcza, co znaczy miłość Boga.

Razem z psalmistą, uznającym swoją grzeszność, prośmy i my: Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste  i odnów we mnie moc ducha. Nie odrzucaj mnie od swego oblicza i nie odbieraj mi świętego ducha swego.

Pewien filozof, myśliciel, powiedział: Gdy człowiek opuszcza Boga, Bóg sobie poradzi, człowiek nie.

Pokropię was czystą wodą, odnowię moje przymierze z wami – obiecuje nam dobry Pan Bóg.

Prośmy o wiarę w tę miłość, która jest w stanie nas odnowić przez Wigilię Paschalną, przez święta Wielkanocne.

            Ks. Leszek Starczewski.

 

Tekst rozważany: Ba 3,9-15.32 – 4,4

            Izrael znowu w niewoli. Naród ukochany przez Boga jest przygnębiony. Prorok Baruch przyglądając się, w jakim stanie są ludzie – chodzą zamuleni, wpatrzeni w niebo – mówi: Cóż się to stało, Izraelu, że jesteś w kraju nieprzyjaciół, wynędzniały w ziemi obcej, uważany za nieczystego na równi z umarłymi, zaliczony do tych, co schodzą do Szeolu? Opuściłeś źródło mądrości.

            Niewola własnego egoizmu, kręcenia się wokół siebie, mówienia tylko o sobie – jakie to męczące... Można się zamordować mówiąc ciągle o swoich chorobach, dolegliwościach, o tym, jakim się jest nieszczęśliwym...

            Niewola egoizmu, odejścia od mądrości, jaką daje Bóg, wcześniej czy później kończy się wynędznieniem, zejściem do Szeolu. Żyje się, ale co to za życie?...

            Gdybyś chodził po drodze Bożej, mieszkałbyś w pokoju na wieki.

            Izrael, przyglądając się niebu, słyszy, że odpowiada ono na wezwanie Boga: Gwiazdy radośnie świecą na swoich strażnicach. Wezwał je. Odpowiedziały: «Jesteśmy». Z radością świecą swemu Stwórcy.

            Stworzenie potrafi rozpoznać głos swego Pana przemawiającego w słowie. W innym miejscu prorok powie: Nawet osioł pozna głos swego pana, a Izrael nie rozpoznaje głosu Boga, który do niego przemawia.

            I do nas przemawia Pan. I my mamy łaskę słuchania słów samego Boga głoszonych w  Kościele. Te słowa dają coś więcej niż zadowolenie. Dają energię na życie wieczne.

            Wsłuchani w słowo Pana, prośmy za tych, którzy nam je głoszą. Prośmy za biskupów, prezbiterów, diakonów, aby byli wierni swojemu powołaniu. Aby nie głosili dyrdymałów i ludzkich mądrości, ale Boże słowo, które rodzi wiarę. Prośmy także i za nas, abyśmy potrafili wsłuchiwać się przede wszystkim w słowo Boga, by doświadczać Jego mocy, bliskości. Aby nam się chciało przyjmować Boga, który bardzo pokornie przemawia do nas w Kościele.

Ks. Leszek Starczewski.

 

 

Tekst rozważany: Iz 55,1-11

            Bóg, który pragnie obdarowywać i otacza nas swoją mądrą miłością, wyczuwa spragnienia serc swojego ludu. To On mówi przez proroka Izajasza: Wszyscy spragnieni, przyjdźcie do wody, przyjdźcie, choć nie macie pieniędzy. Kupujcie i spożywajcie bez pieniędzy i bez płacenia za wino i mleko. Czemu wydajecie pieniądze na to, co nie jest chlebem? I waszą pracę na to, co nie nasyci?

            Lud, który marnuje energię na poszukiwanie prawdziwego pokarmu w miejscach, gdzie go nie znajdzie, jest wzywany przez proroka do słuchania Pana.

            Słuchajcie Mnie, a będziecie jeść przysmaki i dusza wasza zakosztuje tłustych potraw.

            Zachęta ze strony Pana, wyrażona w proroctwie Izajasza, skupia się przede wszystkim na poszukiwaniach Go.

            Szukajcie Pana, gdy się pozwała znaleźć, wzywajcie Go, dopóki jest blisko.

            Ten, kto nie szuka Pana, nie zabiega o to, by rozpatrywać swoje życie w kategoriach znaków od Boga, tego, co na relację z Panem naprowadza i co od niej skutecznie odcina, słabnie w wierze. Marnuje swoje życie. Jest kimś, kto całość zabiegów i podejmowanych starań, wcześniej czy później przeżyje jako masakrę.

            Dlatego Pan wzywa przez proroka: Szukajcie Pana, gdy się pozwała znaleźć, wzywajcie Go, dopóki jest blisko.

            Powraca motyw wezwanie do nawrócenia: Niechaj bezbożny porzuci swą drogę i człowiek nieprawy swoje knowania. Niech się nawróci do Pana, a Pan się nad nim zmiłuje, i do Boga naszego, gdyż hojny jest w przebaczaniu.

            Spojrzenie człowieka na życie naznaczone jest nieraz tylko pogonią za doraźnym interesem, korzyścią. Często patrzymy na to, co dzieje się w naszym życiu, przez pryzmat: Co ja z tego będę miał?

Takie są nasze myśli. Takie jest nasze podejście. Tak wychodzi z nas egoizm. Im wcześniej go odkryjemy, tym większa szansa na to, że zostaniemy z niego uleczeni i nie zapanuje nad nami, mimo że będą odzywać się takie egoistyczne myśli w naszym sercu.

Bo myśli moje – mówi Pan – nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje nad waszymi drogami i myśli moje nad myślami waszymi.

Prawdziwe spojrzenie na życie zawarte jest w Bożym słowie, które Pan Bóg nieustannie posyła. Stąd niezmiernie ważne, aby to słowo rzeczywiście do nas trafiało i było głoszone.

Zaiste, podobnie jak ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie powracają, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju, tak iż wydaje nasienie dla siewcy i chleb dla jedzącego, tak słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa.

To ogromna nadzieja, wypływająca z prawdy o posyłaniu do naszych serc słowa, które skutecznie przemienia nas od wewnątrz. Jak ulewa i śnieg spadają z nieba, dokonując przemiany gleby, tak przyjmowane słowo Boże systematycznie wydaje owoc, spełnia pomyślnie swe posłannictwo.

Wraz z psalmistą wyznajemy przekonanie, że Bóg jest naszym zbawieniem. Że ufność w Bogu pozwala zdobywać odwagę do życia.

 Będę miał ufność i bać się nie będę. Bo Pan jest moją mocą i pieśnią On stał się dla mnie zbawieniem.

Ks. Leszek Starczewski.


 

Tekst rozważany: Iz 54, 4a.5-14

 

            Pan porównuje swą relację z ludem do związku prawdziwie zafascynowanych sobą, zakochanych małżonków.

            Małżonkiem ci jest twój Stworzyciel – mówi prorok Izajasz – któremu na imię: Pan Zastępów; Odkupicielem twoim Święty Izraela, nazywają Go Bogiem całej ziemi.

            Bóg rzeczywiście nie wstydzi się i nie rumieni, kiedy porównuje swoją relację z ludem do związku osób prawdziwie w sobie zakochanych.

            Bóg prawdziwie zakochany w swoim ludzie, to Bóg, który kocha mądrze. Potrafi dostosować sposób wyrażania miłości do sytuacji, w jakiej znajduje się osoba ukochana. Kiedy trzeba dać różę, to daje. Kiedy trzeba dać rózgę – daje rózgę.

            Jerozolima wybrała grzech. Wcześniej czy później każdy, kto wybiera grzech, czuje się porzucony i zgnębiony na duchu.

            Zaiste, jak niewiastę porzuconą, zgnębioną na duchu, wezwał cię Pan. I jakby do porzuconej żony młodości twój Bóg mówi: Na krótką chwilę porzuciłem ciebie, ale z ogromną miłością cię przygarnę.

            Potrzebujemy również chwil odrzucenia. Potrzebujemy doświadczać momentów, w których jakby Pan Bóg nas nie słyszał. To też nas wychowuje. Uczy wierności Bogu. Bóg, który objawia się jako zakochany w swoim ludzie, kocha mądrze.

            Ze słowa rozbrzmiewającego w tym czytaniu, wypływa prośba samego Boga, aby przyjmować wszystkie doświadczenia życia – jak uczy Benedykt XVI – jako przejaw Jego mądrej miłości. Nic nie dzieje się przypadkowo.

            Jerozolima po jakimś czasie zrozumiała, że potrzebna była niewola. Dotarło do niej, że zbawienny był gniew Boga. I do nas dotrze to, co dzisiaj wydaje się nam być zapomnieniem przez Boga. I do nas dotrą te prawdy, którymi Pan Bóg zwraca się do nas w chwilach, kiedy wydaje się milczeć.

            Jedna z uczennic z wypracowania zatytułowanego: Jestem wdzięczna Bogu za to, że na mnie się pogniewał dostała szóstkę. Krótko i bardzo osobiście pisała o doświadczeniu, jakie spotkało jej rodzinę, a mianowicie o śmierci ojca. W pierwszej chwili ten wstrząs wzbudził w niej gniew na Boga. Sama przyznała, że dostała jedynkę z wiary. Nie sprawdziła się. Ale po jakimś czasie okazało się, że zarówno ona, jak i rodzeństwo, przez to bolesne doświadczenie, odkryli w sobie nową energię i nowe siły. Są ze sobą tak scaleni, są tak bardzo za sobą, jak mało kto. Stanowią olbrzymi przykład do naśladowania dla innych.

            Bo góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać – mogą zatrząść się wszystkie nasze pewniki życiowe, mogą spotkać nas naprawdę tragiczne wydarzenia – ale miłość moja nie odstąpi od ciebie i nie zachwieje się moje przymierze pokoju, mówi Pan, który ma litość nad tobą.

            Dziękujmy razem z psalmistą, że Bóg jest nam pomocą, że potrafi zamienić w taniec żałobny lament.

Chwile porzucenia i smutku, które w końcowym efekcie są błogosławieństwem, wiele nas uczą.

            Ks. Leszek Starczewski.

 

Tekst rozważany: Wj 14,15 – 15,1; Wj 15, 1. 2. 4-5. 17ab-18

Pan Bóg, który obdarowuje, czeka na odpowiedź człowieka. Tylko wtedy, kiedy człowiek zgodzi się, że Bóg jest miłością, która prowadzi, może liczyć na Jego konkretną pomoc, na znaki.

            Wychodzący z Egiptu i doświadczający ogromnej mocy Boga Izrael, jest dla nas wielką nauką. Niewola zdarza się każdemu. Nawet w swoim domu można być niewolnikiem telewizora, komputera, własnych fochów, nastrojów, którymi cała rodzina musi być truta, niewolnikiem alkoholizmu, erotomanii, narkomanii. Wiele jest sytuacji, w których człowiek może popaść w niewolę.

Bóg, w którego się wierzy, wyprowadzi z każdej niewoli, byleby dochować Mu wiary. I nawet jeśli w całym Izraelu lud – tuż po wyjściu z Egiptu – okazuje się niewierny, Mojżesz woła do Boga. Nawet gdyby w naszych parafiach było tylko kilka osób, które wołają do Boga, Bóg będzie posyłał swoją pomoc i łaskę.

Świat nie istnieje dlatego, że są na nim cwaniacy. Świat istnieje, bo żyją na nim ludzie pokładający ufność w Bogu. Nawet w tak trudnych sytuacjach, jak próba przejścia przez Morze Czerwone.

Razem z psalmistą, który wzywa zasłuchanych w Boże słowo, prośmy, aby i nam nie brakowało odwagi konkretnego wyznawania wiary, szczególnie wtedy, kiedy wszystko nam się sypie, kiedy wydaje się, że przed nami jest cierpienie nie do przejścia – jak morze. Że przed nami nałóg nie do przejścia – można się utopić w wódce. Nie do przejścia inne nałogi.

Wyznawajmy wiarę: Pan jest moją mocą i źródłem męstwa, Jemu zawdzięczam moje ocalenie. On Bogiem moim, uwielbiać Go będę; On Bogiem ojca mego, będę Go wywyższał.

Ten, kto wyznaje wiarę w miłość, nie rozczaruje się nigdy.

Ks. Leszek Starczewski.

 

Tekst rozważany: Rdz 22,1-18

            Jeśli Pan Bóg kocha obdarowywać, to dlaczego chciał zabrać Abrahamowi utęsknionego syna?

            Pan Bóg przedstawia się w Biblii. Słowa tej Księgi rodzą wiarę. Widzimy, że jeżeli Bóg jedną ręką coś zabiera, to drugą daje jeszcze więcej. Jeśli ci, którym powierzył w swoim zaufaniu losy drugiego człowieka, nie potrafią sprostać tym zadaniom, Pan Bóg łata dziury przez inne osoby.

            Abraham żyje w kulturze, w której istniało przekonanie, że bóstwom trzeba składać najcenniejsze rzeczy – nie wyłączając dzieci.

Bóg objawiający się w Biblii nie chce mieć takiego oblicza. Pragnie, aby Abraham poznał swoją wiarę, ustalił, jaki obraz Boga nosi w sercu: Boga, który wyciąga rękę i zabiera to, co najcenniejsze, czy Boga, który daje to, co najcenniejsze.

Św. Paweł zauważa, że Abraham miał tak potężną wiarę, że poszedł za głosem, który się odezwał w jego sercu, i gotów był złożyć w ofierze swoje dziecko, bo wierzył, że skoro Bóg w podeszłych latach dał mu syna, to nawet kiedy go zabierze, to będzie miał na tyle sił, żeby go na nowo odzyskać, wskrzesić i dać. Tak bardzo ufał.

Czego uczy nas to czytanie? Do czego wzywa? – Po pierwsze do przyjrzenia się temu, w kogo ja wierzę. Jaki obraz Boga noszę w sobie – Boga, który obdarowuje, który nieustannie się o mnie troszczy, czy Boga, który tylko czeka, żeby się odegrać za moje nałogi, grzechy, upadki, za zło?

Druga prawda wynikająca z tego czytania mówi o tym, że nasza wiara musi być poddawana próbom. Nie ten, kto mówi, że na angielski, rzeczywiście go zna, ale ten, kto się nim posługuje. Nie ta gospodyni zasługuje na pochwałę, która mówi, że umie upiec szarlotkę – ale ta, która ją zrobi smaczną. Nie ten, kto mówi, że wierzy, ale ten, kto w konkretnych okolicznościach życia, nawet tak ciężkich, jak próba Abrahama, pozostanie wierny Bogu.

I nam życie nie szczędzi różnych prób i nie będzie szczędzić. Jeszcze nieraz nas sponiewiera. Próby ukazują, komu ufa nasze serce. Nie sztuką jest wierzyć wtedy, kiedy wszyscy wierzą, kiedy więcej osób przychodzi na Mszę, kiedy w mediach dobrze się mówi o Kościele... Prawdziwa wiara sprawdza się w sytuacjach prób. Nie udawajmy, że o tym nie wiemy. Słowo Boże o tym nas poucza.

Módlmy się, aby próby, które na pewno nas spotkają, kończyły się zawsze modlitwą – tą modlitwą zanoszoną dziś przez psalmistę: Strzeż mnie, o Boże, Tobie zaufałem. Ty ścieżkę życia mi ukażesz,  pełnię Twej radości i wieczną rozkosz, po Twojej prawicy.

Ks. Leszek Starczewski.

 

 

Tekst rozważany: Rdz 1,1 – 2,2

            Pan Bóg kocha obdarowywać. Taki jest. A jeżeli już daje, to daje rzeczy najlepsze. Jest Kimś, kto z najgłębszych poruszeń serca obsypuje człowieka, stworzonego na Jego obraz i podobieństwo. To przecież po stworzeniu człowieka – przed którym to faktem Pan Bóg się zastanawiał, myślał – usiadł z wrażenia. To człowiek zafascynował Boga. Dla niego są dary i miłość wypływająca z poruszeń Serca.

            Często, kiedy chcemy obdarować kogoś drugiego, odkrywamy pewną trudność – szczególnie przed urodzinami, świętami. Ktoś nawet zauważył, że ta trudność wypływa z tego, że tak naprawdę nie znamy tej drugiej osoby. Nie wiemy, czym trafić do jej serca. Często idziemy na skróty i pytamy: „Co byś chciała otrzymać, co byś chciał dostać, żeby prezent rzeczywiście ci się przydał?”.

Pan Bóg nie pyta, bo wie. I obdarowuje. Dla nas stworzył piękny świat. Czy nie wiedział o tym, że go zniszczymy? Nie wiedział, że grzech ubrudzi ten świat? – Wiedział. I dlatego piękne jest dzieło stworzenia. Jeszcze wspanialsze jest dzieło zbawienia, odnowienia świata, które nieustannie dokonuje się każdego dnia. Bo każdego dnia zstępuje Duch Święty i odnawia oblicze ziemi.

Co wobec tak wielkich darów? Co wobec darów wypływających z serca? Jak odwdzięczyć się komuś, kto nam zaufał i powiedział coś z serca? – Jedna jest tylko odpowiedź, która może trafić do serca, bo tylko słowo wypowiedziane z serca, trafia do serca. Jest to odpowiedź miłości.

Poza odpowiedzią miłości nie ma innej odpowiedzi, w której można spotkać Boga.

Dlatego dziękujmy Mu za nasze życie, w którym codziennie stwarza nas na nowo – gdyby chociaż przez chwilę przestał o nas myśleć, znikamy.

Prośmy, aby nasza odpowiedź – nawet jak zapowiada się trudny dzień, nawet gdy obowiązki budzą w nas stres – była odpowiedzią wiary w Jego miłość, bo Bóg jest miłością i kocha nas obdarowywać.

Ks. Leszek Starczewski.