Dzielmy się Dobrym Słowem (7.06.2009 r.)

Bóg przychylny człowiekowi

Taka drobna, ludzka rzecz – zrobić miejsce, żeby mógł się ktoś dosiąść. Pan Bóg właśnie robi miejsce, żebyśmy mogli się „dosiąść”, przyjść do Niego, żyć Jego życiem.

Dzisiaj w Kościele obchodzimy Uroczystość Trójcy Przenajświętszej. Pan Bóg jest taki ludzki, bliski, zauważa potrzebujących, przychodzi do nich z mocnym wsparciem, siłą, z życzliwością i pomocą. Kościół określa objawienie Boga i Jego działanie jako zbawienie.

Były kapelan na uniwersytecie Harvarda wspomina, że studenci przychodzący do jego biura siadali na krześle i oznajmiali: Nie wierzę w Boga. Udzielał im wówczas rozbrajającej odpowiedzi: Wyjaśnij mi, proszę, w jakiego Boga nie wierzysz. Prawdopodobnie ja również w Niego nie wierzę. Potem opowiadał im o Jezusie stanowiącym sprostowanie wszystkich naszych wyobrażeń o Bogu.

Tak, przybliżamy się dzisiaj do tajemnicy Trójcy Świętej, aby poznawać Boga. Bylibyśmy w wielkim kłopocie, a nawet w biedzie, gdybyśmy powiedzieli: Ja już znam Boga. Święty Augustyn wychodzi naprzeciw takiej postawie i mówi: Jeżeli stwierdziłeś, że poznałeś Boga, krzycz: Jest jeszcze większy! Można mieć fałszywy obraz Boga. Można nie wierzyć w Boga, który oddalił się od człowieka. To rzeczywiście prawda – nie ma takiego Boga, który objawia się w Chrystusie, który z kolei oddaliłby się od człowieka. Taki Bóg nie istnieje. Bóg żyje dla nas. Jest dla nas. Przychodzi dla nas i dla naszego zbawienia. Tak się objawia w Jezusie Chrystusie i takiego Boga, zaangażowanego z życie, objawia nam Chrystus.

Kiedy zbliżamy się do tajemnicy Trójcy Świętej, czynimy to po to, żeby umocnić się w przekonaniu, że nasz Bóg jest Bogiem z nami – jest Bogiem dla nas i dla naszego zbawienia – i oczyszczać się z wszelkich wyobrażeń Boga, które mogą zaśmiecać nasze relacje z ludźmi, z Panem Bogiem i podejście do siebie samego. Jeśli nasze serca i umysły nawiedza obraz Boga mściwego, wytykającego nam grzechy i cały czas nas poganiającego ze słowami, że i tak z nas nic nie będzie, to lepiej nie wierzyć w takiego Pana Boga, bo to wielka krzywda wyrządzona Jemu i sobie, a później wyrządzona drugiemu człowiekowi.

Bóg objawiający się w Chrystusie jest miłością, bardzo mądrą miłością, niezwykle mobilną, aktywną, działającą. Ta miłość jest w stanie dostosować sposób wyrażania siebie samej do sytuacji każdego człowieka.

Fałszywe obrazy Boga towarzyszą człowiekowi właściwie od samego początku. Dzisiaj w drugim czytaniu słyszymy, że apostoł Paweł próbuje rozprawić się z fałszywym obrazem Boga, panującym wśród wielu pogan i Żydów. Tego Boga ludzie się bardzo obawiali, bo potępiał człowieka, a kiedy widział, że człowiek zgrzeszył, to jedyne, co miał mu do powiedzenia, to: Nie chcę cię. Święty Paweł, wiedząc, że taki fałszywy obraz Boga jest w wielu sercach, mówi, że w Chrystusie nie ma potępienia. Nie ma potępienia dla człowieka. W Chrystusie Bóg objawia się jako Ten, który mocą Ducha Świętego przekonuje do grzechu – tak przekonuje, żebyśmy nazwali i wyznali grzech – i natychmiast objawia miłosierdzie. Natychmiast przebacza wyznany grzech, uwalnia nas od niego.

Święty Paweł tłumaczy: Wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Jesteśmy dziećmi Bożymi. Nie jesteśmy traktowani jak ktoś nienadający się do życia w Bogu, ale jak osoby, które tylko w Bogu mogą żyć, tylko w Nim odnajdują swoją prawdziwą wartość. Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli – mówi święty Paweł. Nie jesteście zniewoleni. Nawet wasze słabości, nałogi, nie muszą być dla was zniewoleniem. W Duchu, który przychodzi, Bóg objawia prawdziwe oblicze Ojca i Syna – w Duchu Świętym jest moc, by pokonywać swoje słabości, by pracować nad nimi.

Im więcej mamy świadomości tego, że jesteśmy słabi i grzeszni, że potrzebujemy wsparcia, tym bliżej Boga jesteśmy – nawet wówczas, kiedy tej świadomości nam brakuje, a często jest tak, że chodzimy bardzo zadufani w sobie. Bywa, że w naszych wyobrażeniach o samych sobie jesteśmy bardzo porządni, a na pewno lepsi niż nasi sąsiedzi, szczególnie ci, co do kościoła nie chodzą. Kiedy nawet mamy takie błędne wyobrażenie o sobie samym, Bóg nie przestaje oddziaływać na człowieka i dopuszczając przeróżne doświadczenia, uczy go pokory, kruszy mu serce, które jeżeli nie jest skruszone, nie przebywa blisko Boga.

Nie tyle więc mam się przerażać swoimi słabościami, upadkami, nie tyle mieć o sobie wyobrażenie, że nie potrzebuję nawrócenia, bo przecież taki zły nie jestem, ile posiadać świadomość tego, że tylko skruszone serce czyni mnie bliskim Bogu. Bóg pysznym się sprzeciwi za każdym razem. Pokornym daje bliskość, udziela swojej łaski. Czasem pysznym trzeba się sprzeciwić również przez dopuszczenie jakiegoś cierpienia, wydarzenia, które może wstrząsnąć. To nie są najmilsze decyzje Pana Boga. To nie są Jego ulubione sposoby dotarcia do ludzkiego serca. W Piśmie Świętym czytamy: Niechętnie przecież karzesz synów ludzkich. Kaznodzieja papieski, Raniero Cantalamessa, mówi, że kiedy Pan Bóg dopuścił na nas jakieś cierpienie, w sytuacjach, w których spotyka nas zaskakujące doświadczenie, zamiast pytać Pana Boga: Dlaczego to zrobiłeś?, powinniśmy krzyczeć: Wybacz nam, Boże, że zmusiliśmy Cię do tego, żebyś dopuścił takie doświadczenie, przez które nasze pyszne serce stanie się kruche.

Święty Paweł mówi: Wspólnie z Chrystusem cierpimy po to, żeby mieć też wspólny udział w chwale. Jesteśmy z Bogiem nie tylko w chwilach, kiedy potrafimy rozpoznać sens życia, swoją wartość, kiedy w miarę radzimy sobie z problemami, których życie nikomu nie szczędzi, ale również wtedy, kiedy Pan Bóg zaprasza nas do tajemniczego oczyszczenia, jakim jest cierpienie. Z Chrystusem mam być nie tylko w chwilach, kiedy wyznaję wiarę w momentach radości, ale wielką łaską jest też dla Chrystusa cierpieć, jednoczyć się z Nim, czy – jak mówi święty Paweł w dość trudnym sformułowaniu – dopełnić w Ciele Chrystusa braki Jego udręk, to znaczy przez wierność Bogu w chwili cierpienia pokazywać innym, że się w Niego wierzy.

Drogie siostry i drodzy bracia, jeśli kogoś z nas Pan Bóg zaprosił lub też zaprosi do jakiegoś zmagania, czy do cierpienia, które nas po ludzku rzecz biorąc przerasta, to w świetle objawienia jest to jednak wyróżnienie.

W tym tygodniu czytaliśmy w lekcjach Bożego słowa w czasie Mszy Świętej historię Tobiasza, który dotknięty cierpieniem i niezrozumieniem ze strony najbliższych, dochował wierności Bogu w czasach, kiedy wszyscy się z niego śmiali. Nawet jego żona mówiła – Co ci przyszło z tego, że jesteś wierny Bogu? Oślepłeś jeszcze na koniec. Tobiasz spotkał się z wysłannikiem Boga, z aniołem Rafałem, który mu powiedział: Dlatego Pan Bóg dopuścił na ciebie to doświadczenie, ponieważ byłeś miły w Jego oczach. Innymi słowy: Pan Bóg chciał niejako pokazać, że jeżeli się wierzy w Boga, to wierzy się w Niego również w chwili cierpienia. Jeżeli mówię, że jestem wierzący, to nie rozciągam tego wyznania tylko na sytuacje, w których potrafię sobie radzić z życiem, ale szczególnie na te, kiedy życie mnie przerasta.

Prawdziwy obraz Boga ukazuje Chrystus, który siebie samego nazywa Synem Bożym, przyjmując chrzest w rzece Jordan, słyszy nad sobą głos: To jest mój Syn umiłowany, a odchodząc z tego świata, mówi: Pożyteczne jest dla was moje odejście, bo gdy nie odejdę, nie przyjdzie do was Duch Pocieszyciel, który doprowadzi was do całej prawdy, a całą prawdę zna Bóg. On objawia Ojca, Syna i Ducha Świętego. W imię Boga w Trójcy Świętej jedynego poleca, aby Jego uczniowie szli i – jak mówi dokładniejsze tłumaczenie – czynili uczniami wszystkie narody, czynili chrześcijanami wszystkie narody, objawiali światu Boga przychylnego człowiekowi. Nie ma innego! To nie jest Bóg, który widząc, że człowiek upadł, zgrzeszył, stwierdza: Nic się nie stało… On mówi: Stało się, ale ponieważ wracasz, wybaczam i zaczynamy od nowa. I tak do końca świata, bo Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata. Bóg, który nam się objawia, jest Bogiem przychylnym.

Drogie siostry i drodzy bracia, czy Bóg wyznawany z naszych zakładach pracy, na emeryturze, w czasie spotkań z przyjaciółmi, w szkole, gdziekolwiek jesteśmy, to Bóg przychylny ludziom? Czy Pan Bóg, w którego wierzymy, w którego imię czynimy znak krzyża, którego mądrość przyjmujemy, kiedy słuchamy Bożego słowa, który w swoim Synu Jezusie Chrystusie daje Ciało i Krew, to Bóg otwierający się na ludzi? Czy robi człowiekowi widoczne miejsce, żeby się przysiadł? Takiego Boga objawia nam Chrystus. O takiego Boga pyta nas dzisiaj Kościół, patrząc na nasze postępowanie. Na postępowanie głosicieli Bożego słowa niejako z urzędu, czyli księży. Na postępowanie rodziców, młodzieży, dzieci, ludzi noszących zaszczytne imię chrześcijanina.

Spod jakiego jesteś znaku, droga siostro i drogi bracie? Przedwczoraj gimnazjalistka się mnie zapytała – A ksiądz spod jakiego jest znaku? Bo teraz, w czerwcu, są Bliźnięta ... – Jestem spod znaku Jezusa Chrystusa. Spod jakiego znaku jesteś, droga siostro i drogi bracie? I na to pytanie dajemy odpowiedź naszym zachowaniem, postępowaniem, nie tylko w kościele – szczególnie poza nim. Nasze postępowanie ma być udziałem w życiu Boga. Ma chwalić Boga. Słyszymy o tym w pierwszym czytaniu, kiedy Mojżesz staje przed narodem i budzi w nim świadomość: Ucieszcie się Bogiem, spójrzcie, w jakiego Boga wierzymy! Zobaczcie, jaki Bóg nam sprzyja, jaki Bóg nas prowadzi! Jakiego Boga doświadczamy w codziennym życiu! Jaki nam pomaga!

Warto siebie zapytać: jak często chwalę Boga, mówię o Nim? Kiedy ostatni raz ucieszyłem się, że ja wierzę w Boga sprzyjającego człowiekowi? Który jest bliski. Nie odrywa się od moich realiów, ale w nie się tak wpisuje, że nawet przyjmuje śmierć, przez którą i ja muszę przejść, żeby dostać się do Domu Niebieskiego Ojca.

Nieraz dorastający chłopcy i dziewczęta opowiadają: – Proszę księdza, kiedy jeździmy gdzieś z rodzicami do rodziny, to ja już nie mogę, jak moja mama mówi: Ooo, zobaczcie jak nam córeczka urosła! Jak rośnie! Coraz bardziej! A jakie ma zdolności! Mama chce się pochwalić… Dorastającym dzieciakom nie zawsze sprzyja to „objazdowe kino”. Ale trzeba by się też zapytać, kiedy ostatni raz tak radośnie mówiłem o moim Bogu? Tak Go chwaliłem? Tak jednoznacznie opowiedziałem się za Nim, że cieszę się, że wierzę w takiego Boga? Cieszę się, że do mnie przychodzi każdego dnia. Że nawet kiedy zepsuję jakiś etap życia, kiedy zmarnuję komuś jakiś etap życia, a uświadomię sobie to i wracam, a On mnie przyjmuje.

Kiedy ostatni raz tak cieszyłem się Bogiem, a inni patrząc na mnie mówili: On naprawdę wierzy, w jego życiu widać działanie Boga w Trójcy Świętej jedynego?

Prośmy Chrystusa, żeby pomagał nam coraz bardziej poznawać, jak dobry jest Pan i żeby nas oczyszczał ze wszystkich fałszywych wyobrażeń o Bogu, z zachowań, po których inni o nas mówią: Boże, żebym już więcej go nie spotkał! Oby po spotkaniu z nami ludzie mówili: Boże, jak dobrze, że mi go dałeś…

Boże, jak dobrze, że mi go dałeś…

Drodzy małżonkowie, warto by dzisiaj Bogu w Trójcy Świętej jedynemu podziękować za siebie nawzajem… Dziękuję Ci za mojego męża, dziękuję ci za moją żonę, za dzieci… A wnuczkom wypadałoby podziękować Panu Bogu nie tylko za rentę babci, ale za babcię, za rodziców.

Dziękujmy Panu, bo w Trójcy Świętej jedyny jest bliski każdemu z nas. Zrobił nam miejsce, żebyśmy się przysiedli i żyli Jego życiem.

Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski.


 

Dobre Słowo 5.06.2009 r.

Żeby opadły nam łuski z oczu

Jak to zrobić, żeby właściwie odczytywać to, co się dzieje w naszym życiu, żeby widzieć rzeczy takie, jakimi są, a nie takie, jakimi je postrzegamy? – To wielka sztuka i niezwykła umiejętność. Zdobywa się ją przez doświadczenia życia i tylko w łączności z Tym, kto zna ich ukryty sens i znaczenie – dla nas często niedostępne. Tym Kimś jest Chrystus – właściwy interpretator życia.

Żeby interpretować sprawy dziejące się w naszym życiu tak, aby dostrzec ich ukryty sens, niezbędny jest kontakt – żywa relacja z Chrystusem. To dzięki głoszonemu przez Niego słowu życia stopniowo opadają nam łuski z oczu. Przez żywy i systematyczny kontakt ze słowem Bożym otwierają nam się oczy. Jakiej ogromnej pracy i nakładu sił Chrystus używa, żeby do nas docierało to, co naprawdę dzieje się w świecie, a nie to, co jest lansowane, o czym się mówi, co jest pokazywane. Chodzi o to, żebyśmy dostrzegali zarówno nasze zalety, jak i wady, we właściwych proporcjach – grzechy w odpowiednim wymiarze, dobro również.

Jest to wielka sztuka.

Z czytanego dziś fragmentu Ewangelii wg św. Marka wypływa jednoznaczna lekcja, że aby właściwie interpretować to, co dzieje się w naszym życiu, niezbędna jest żywa i systematyczna relacja z Chrystusem.

Jezus nauczając w świątyni pyta: "Jak mogą twierdzić uczeni w Piśmie, że Mesjasz jest synem Dawida? Wszak sam Dawid mówi w Duchu Świętym: «Rzekł Pan do Pana mego: Siądź po prawicy mojej, aż położę nieprzyjaciół Twoich pod stopy Twoje».

Przypomnijmy, że sformułowanie nauczający w świątyni znaczy, że Jezus jest stale tam obecny i naucza. On ciągle pracuje nad tym, żeby opadły nam łuski z oczu, żebyśmy dostrzegali to, co się dzieje.

Teraz druga bardzo ważna prawda. Otóż uczeni w Piśmie słuchali słowa Bożego i to jest rzecz niesamowita, bo słowo, które miało zrodzić wiarę w ich sercach, nie wzbudziło wiary, ale ogromny opór. Niektórzy z uczonych w Piśmie, ta śmietanka, w znaczny sposób przyczynili się do ukrzyżowania Chrystusa. Niesamowita prawda i niezwykle wstrząsająca dla każdego, kto choć raz w życiu słyszał, że wiara rodzi się ze słuchania, a tym, co się słyszy, jest słowo Chrystusa. Można słuchać i nie usłyszeć. Można ocierać się o świętość i absolutnie nie traktować jej jako świętości. Można mijać się z ogromnymi nakładami sił, które Chrystus inwestuje w nasze życie, i zupełnie z nich nie korzystać we właściwy sposób.

Uczeni w Piśmie, modlący się cytowanym dziś psalmem, nie odkryli, że mówił on o Chrystusie. Nie zrozumieli głębokiego znaczenia tych słów. Niesamowite i przerażające. Może w pierwszej kolejności dla uczonych w Piśmie, dla powołanych, niejako z urzędu, do wyjaśniania słowa Bożego. Można mieć Chrystusa na ustach i wcale nie mieć Go w sercu. Można zupełnie Go nie uznawać za Boga żywego, dotykając Go na ołtarzu.

Dlatego w wielu parafiach – także w pierwszej, w której byłem wikarym – wisi w zakrystii modlitwa, słowo jakiegoś ostrzeżenia, wskazania: Jak ty obejdziesz się ze Mną w czasie Eucharystii, tak Ja będę obchodził się z Tobą w dzień sądu. Mocne, wymagające i mobilizujące nas do czujności, do wrażliwości. To słowo ma nam przypominać: Nie przyzwyczaj się, nie zasiedź się w swojej wierze, nie mów, że słyszałeś. Proś, żebyś usłyszał.

A wielki tłum chętnie Go słuchał. W tym kontekście komentatorzy odwołują się do króla Heroda, który choć się bał, to chętnie słuchał Jana Chrzciciela. I wcale mu to nie przeszkodziło wydać rozkaz, żeby ściąć mu głowę.

Pan daje mnóstwo ostrzeżeń. Po co nam te ostrzeżenia? By nas wystraszyć? Nie. Jeszcze bardziej zdopingować do świeżości, mimo zmęczenia, do którego mamy prawo i które często nas dopada w pośpiechu zajęć, z którymi nie wyrabiamy. Potrzebna jest czujność w rzeczach najważniejszych, we właściwym interpretowaniu tego, co się dzieje.

Prośmy o to, aby była nam udzielana łaska właściwego interpretowania tego, co dzieje się w naszym życiu. Żebyśmy dostrzegali to, co najistotniejsze, żebyśmy widzieli ukryty sens zjawisk. Żebyśmy nie zniechęcili się, bo to jest bardzo łatwe. Jeszcze łatwiej przyzwyczaić się do tego, co staje się dla nas nieustannie wielkim darem, szczególnie w Eucharystii.

Panie Jezu, dziękujemy Ci za to, że czuwasz nad brakiem czujności z naszej strony, że jesteś nami żywo zainteresowany, kiedy my przyzwyczajamy się i wchodzimy w schematy, które nie odkrywają nam Ciebie jako żywo obecnego pośród nas Mesjasza i Zbawiciela.

Zawierzamy Ci nasze serca i umysły. Zawierzamy czas, który jest Twoim darem i który tak szybko mknie.

Jezu, Ty jesteś właściwie usposobiony i znasz ukryte znaczenie tego, co dzieje się w naszym życiu. Nie pozwól nam odłączyć się od Ciebie. Postaw wyraźny zakaz w sytuacjach, kiedy chcielibyśmy się zwolnić z bycia z Tobą w żywej relacji. Wstrząśnij nami. Przemów bardzo skutecznie do naszych serc, kiedy wydaje nam się, że już wszystko sobie w życiu ułożyliśmy i nad niczym nie musimy pracować. Prosimy szczególnie słowami natchnionymi przez Świętego Ducha: Oczyść mnie z błędów przede mną ukrytych i od pychy broń swoje służebnice i swoje sługi.

Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski.