Dzielmy się Dobrym Słowem (14.06.2009 r. XI niedziela zwykła, rok B)

Tajemnica Bożego działania

      Dziś słowo zaprasza nas do modlitwy o szacunek wobec tajemnicy Bożego działania w chwilach, kiedy tego kompletnie nie rozumiemy, nie wiemy, jak to jest, co się dzieje. Chrystus prosi nas dziś o taką modlitwę, bo sami z siebie nic nie wykrzeszemy, nie jesteśmy w stanie niczego uczynić.

  Pan Bóg jest profesjonalnie przygotowany do spotkań z człowiekiem. Jest niezwykle mobilny, kreatywny, zaangażowany w życie ludzi. Ojciec mój działa aż do tej chwili i Ja działam – mówi o Nim ten, który zna Go najlepiej, czyli Jego Syn, Jezus Chrystus.

Ten profesjonalizm Pana Boga wyraża się przed naszymi oczami przez to, że widzimy Jego działania, ale również i przez to, że nie potrafimy dostrzec Jego działania, że działa poza naszą wiedzą.

To, co jest dla nas widoczne, często obejmujemy naszymi uczuciami, zdolnością rozumienia, kojarzenia faktów, wyciągania wniosków. Jezus przemawia w przypowieściach, to znaczy, porusza się w tematach dotyczących codziennego życia, żeby przez nie naprowadzić nas na pełnię życia, na królestwo niebieskie. W ten sposób porusza nas od wewnątrz, próbując zwrócić naszą uwagę na Jego bardzo pokorną obecność w naszej codzienności, na Jego bliskość i dostępność w naszym życiu.

Warto się pytać przy okazji tej myśli, jaką przypowieść skierował do mnie w ostatnim czasie Bóg przez rozmowę, wydarzenie życia, sytuację zmagania ze swoją słabością czy też ze słabościami innych? To też jest przypowieść. On chce coś powiedzieć. Bóg nie próżnuje.

Pan Bóg jest ciągle zaangażowany w nasze życie. Ta Jego mobilność wyraża się również i przez to, że On nie planuje wakacji od nas – Wyjadę sobie teraz gdzieś na wakacje, odpocznę od nich, bo mam ich serdecznie dosyć… Nie, On kocha nas ogromnie bez względu na to, czy odpowiadamy na Jego miłość, czy nie.

Jego profesjonalizm wyraża się przez to, że Pan pobudza nas do myślenia bardzo wyraźnymi znakami. Jezus porusza się w rzeczywistość bliskiej nam, codziennej. Nie ma miejsca, w którym nie byłby obecny, zaangażowany.

Ale jest także druga warstwa, na którą dziś Chrystus szczególnie zwraca uwagę swoim uczniom, czyli także nam, a mianowicie, działanie Jego obecności niejako samo z siebie, z rozpędu – pozostaje często poza naszą kalkulacją, poza ludzkim zasięgiem. Tu dzieje się najwięcej. Często te momenty postrzegamy jako bezczynność Boga, jakby Bóg w ogóle nie słyszał, nie liczył się z tym, co mówię do Niego, co przeżywam, w jakim stanie się znajduję, jakby było Mu to obojętne, jakby mnie nie chciał… Jest to stan ciemnych nocy, który dostępny był wielkim świętym, ale jest dostępne także każdemu z nas, jeżeli tylko przez refleksję zechcemy spojrzeć na to w ten sposób. Matka Teresa z Kalkuty miała bardzo mocne przekonanie, że w potężnym etapie jej życia, Bóg mówił jej: Ja cię nie chcę, nie jesteś moim dzieckiem… Mała Tereska także przeżywała taki czas w życiu, że bała się otworzyć oczu. Nie chciała widzieć nikogo z ludzi, bo bała się wszelkiego kontaktu, bała się wejść w relację z nimi ze swoją wrażliwością, relacjami. Prosiła, żeby Pan Bóg przymnożył jej wiary. Ujmowała to mniej więcej tak: Boże, ja chcę wierzyć. Wierzę, bo chcę wierzyć, a nie dlatego, że chce mi się wierzyć.

Jest to działanie pełne tajemnicy. A jeżeli pełne tajemnicy, to i pełne Ducha Świętego, bo gdzie jest tajemnica Bożego działania, mocno uaktywnia się Duch Święty.

Dziś słowo zaprasza nas do modlitwy o szacunek wobec tajemnicy Bożego działania w chwilach, kiedy tego kompletnie nie rozumiemy, nie wiemy, jak to jest, co się dzieje. Chrystus prosi nas dziś o taką modlitwę, bo sami z siebie nic nie wykrzeszemy, nie jesteśmy w stanie niczego uczynić. Sami z siebie mamy gotowe recepty, gotowe teksty, gotowe oceny tego, co dzieje się w naszym życiu, kiedy widzimy, że Bóg jest bezczynny. Słowo prosi nas o modlitwę pokory wobec działania Boga w tych miejscach, kiedy tego kompletnie nie rozumiemy, kiedy świat wywraca się nam do góry nogami, kiedy gorszymy się sobą i swoimi reakcjami w wierze, stanem swojej modlitwy, kiedy nagle odkrywamy, że nie czujemy Boga, nie dostrzegamy Jego obecności, przypisując często przez to Panu Bogu właściwość dezodorantu – Pan Bóg jest wówczas, gdy Go czuję, a jak Go nie czuję, to Go nie ma. Prorok Jeremiasz też miał w życiu taki etap, w którym Pan Bóg mówił do niego: Czy jestem Bogiem tylko z bliska, a z daleka już nie jestem? To znaczy, jak Mnie czujesz, to jestem Bogiem, a jak Mnie nie czujesz, to już Nim nie jestem?

Chrystus bardzo mocno objawia się nam w swoim profesjonalizmie i zaprasza nas do tego, żebyśmy przyglądali się wydarzeniom dotykającym naszego życia w ostatnich dniach, godzinach, minutach, w miejscach, w których chcielibyśmy natychmiastowych efektów, bezzwłocznej autoprezentacji Boga: Wytłumacz mi, proszę, o co chodzi… Chce, żebyśmy prosili o łaskę pokory wobec Jego tajemniczego działania.

Czy przez to Pan Bóg chce nam zakleić usta i powiedzieć: Niech cię to nie interesuje? – Nie. Czasem Pan Bóg doprowadza do takich sytuacji, że człowiek ma już dosyć wszystkiego. Czytaliśmy niedawno w lekcjach Bożego słowa o zdarzeniach z życia Tobiasza i Sary, która miała prawo przestać wierzyć, że będzie miała kiedyś szczęśliwe małżeństwo, szczęśliwą miłość, bo za sprawą Asmodeusza – złego ducha – zginęło jej siedmiu mężów. Nosiła w sobie całą tę frustrację, obijała się o te wydarzenia, chciała ją na kogoś przelać – zwróciła uwagę jakiejś służącej. W pewnym momencie służąca mówi jej: Przelewasz teraz na nas to wszystko, co jest niepowodzeniem w twoim życiu. Jak mówi Księga Tobiasza, Sara poszła do górnej izby i chciała się powiesić. Ale tutaj wyszedł także fenomen kobiety, która potrafi wejść w położenie innych osób. Sara weszła w położenie swojego ojca: Co ja bym mu zrobiła, gdyby się powiesiła… I wylewa swoje serce jak rzekę przed Bogiem. Wypłakuje to wszystko, co w niej jest. Na sam koniec mówi: Jeżeli nie chcesz mi odebrać życia, Boże, to przynajmniej posłuchaj tego, co mówią o mnie ci, którzy mnie atakują, posłuchaj tych obelg. I w tej godzinie – mówi autor natchniony – Bóg wysłuchał jej prośby.

Może warto zwrócić na to uwagę, że jeżeli Bóg zaprasza nas do szacunku wobec tajemniczej mocy Jego działania w chwilach, kiedy Go nie rozumiemy, to wcale nie chce nam zakleić ust. Czasem nawet prowokuje do wyrzucenia z siebie tego, co w nas siedzi, żeby On mógł zacząć działa, by objęła nas Tajemnica, a nie nasze rozumienie życia, nasze myśli.

Mając ufność, którą rodzi w nas Boże słowo, postępujemy według wiary w słowo głoszone w Kościele. Nie według widzenia. Często tego widzenia nie ma. Bywa, że nie mamy takiego oglądu rzeczywistości, jaki jest. Nie dostrzegamy świata tak, jak on wygląda naprawdę, ale tak, jak nam się wydaje.

Panie Jezu, Ty profesjonalnie podchodzisz do każdego spotkania z nami. W tej chwili, stając się bardzo pokorny, zasiewasz ziarno, prosisz nas o modlitwę, cierpliwość, bo słowo robi swoje. Prosimy Cię, przymnóż nam Ducha modlitwy, abyśmy nie tylko słuchali słowa, ale przede wszystkim przyjąwszy je, modlili się nim. Żebyśmy nie byli jak ci, którzy zostali zaproszeni na dobry, świetnie przygotowany obiad, powąchali, jak pachnie i nie skosztowali go. Daj nam skosztować mocy tego słowa w modlitwie.

Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski.


Pan Bóg jest profesjonalnie przygotowany do spotkań z człowiekiem. Jest niezwykle mobilny, kreatywny, zaangażowany w życie ludzi. Ojciec mój działa aż do tej chwili i Ja działam – mówi o Nim ten, który zna Go najlepiej, czyli Jego Syn, Jezus Chrystus.

Ten profesjonalizm Pana Boga wyraża się przed naszymi oczami przez to, że widzimy Jego działania, ale również i przez to, że nie potrafimy dostrzec Jego działania, że działa poza naszą wiedzą.

To, co jest dla nas widoczne, często obejmujemy naszymi uczuciami, zdolnością rozumienia, kojarzenia faktów, wyciągania wniosków. Jezus przemawia w przypowieściach, to znaczy, porusza się w tematach dotyczących codziennego życia, żeby przez nie naprowadzić nas na pełnię życia, na królestwo niebieskie. W ten sposób porusza nas od wewnątrz, próbując zwrócić naszą uwagę na Jego bardzo pokorną obecność w naszej codzienności, na Jego bliskość i dostępność w naszym życiu.

Warto się pytać przy okazji tej myśli, jaką przypowieść skierował do mnie w ostatnim czasie Bóg przez rozmowę, wydarzenie życia, sytuację zmagania ze swoją słabością czy też ze słabościami innych? To też jest przypowieść. On chce coś powiedzieć. Bóg nie próżnuje.

Pan Bóg jest ciągle zaangażowany w nasze życie. Ta Jego mobilność wyraża się również i przez to, że On nie planuje wakacji od nas – Wyjadę sobie teraz gdzieś na wakacje, odpocznę od nich, bo mam ich serdecznie dosyć… Nie, On kocha nas ogromnie bez względu na to, czy odpowiadamy na Jego miłość, czy nie.

Jego profesjonalizm wyraża się przez to, że Pan pobudza nas do myślenia bardzo wyraźnymi znakami. Jezus porusza się w rzeczywistość bliskiej nam, codziennej. Nie ma miejsca, w którym nie byłby obecny, zaangażowany.

Ale jest także druga warstwa, na którą dziś Chrystus szczególnie zwraca uwagę swoim uczniom, czyli także nam, a mianowicie, działanie Jego obecności niejako samo z siebie, z rozpędu – pozostaje często poza naszą kalkulacją, poza ludzkim zasięgiem. Tu dzieje się najwięcej. Często te momenty postrzegamy jako bezczynność Boga, jakby Bóg w ogóle nie słyszał, nie liczył się z tym, co mówię do Niego, co przeżywam, w jakim stanie się znajduję, jakby było Mu to obojętne, jakby mnie nie chciał… Jest to stan ciemnych nocy, który dostępny był wielkim świętym, ale jest dostępne także każdemu z nas, jeżeli tylko przez refleksję zechcemy spojrzeć na to w ten sposób. Matka Teresa z Kalkuty miała bardzo mocne przekonanie, że w potężnym etapie jej życia, Bóg mówił jej: Ja cię nie chcę, nie jesteś moim dzieckiem… Mała Tereska także przeżywała taki czas w życiu, że bała się otworzyć oczu. Nie chciała widzieć nikogo z ludzi, bo bała się wszelkiego kontaktu, bała się wejść w relację z nimi ze swoją wrażliwością, relacjami. Prosiła, żeby Pan Bóg przymnożył jej wiary. Ujmowała to mniej więcej tak: Boże, ja chcę wierzyć. Wierzę, bo chcę wierzyć, a nie dlatego, że chce mi się wierzyć.

Jest to działanie pełne tajemnicy. A jeżeli pełne tajemnicy, to i pełne Ducha Świętego, bo gdzie jest tajemnica Bożego działania, mocno uaktywnia się Duch Święty.

Dziś słowo zaprasza nas do modlitwy o szacunek wobec tajemnicy Bożego działania w chwilach, kiedy tego kompletnie nie rozumiemy, nie wiemy, jak to jest, co się dzieje. Chrystus prosi nas dziś o taką modlitwę, bo sami z siebie nic nie wykrzeszemy, nie jesteśmy w stanie niczego uczynić. Sami z siebie mamy gotowe recepty, gotowe teksty, gotowe oceny tego, co dzieje się w naszym życiu, kiedy widzimy, że Bóg jest bezczynny. Słowo prosi nas o modlitwę pokory wobec działania Boga w tych miejscach, kiedy tego kompletnie nie rozumiemy, kiedy świat wywraca się nam do góry nogami, kiedy gorszymy się sobą i swoimi reakcjami w wierze, stanem swojej modlitwy, kiedy nagle odkrywamy, że nie czujemy Boga, nie dostrzegamy Jego obecności, przypisując często przez to Panu Bogu właściwość dezodorantu – Pan Bóg jest wówczas, gdy Go czuję, a jak Go nie czuję, to Go nie ma. Prorok Jeremiasz też miał w życiu taki etap, w którym Pan Bóg mówił do niego: Czy jestem Bogiem tylko z bliska, a z daleka już nie jestem? To znaczy, jak Mnie czujesz, to jestem Bogiem, a jak Mnie nie czujesz, to już Nim nie jestem?

Chrystus bardzo mocno objawia się nam w swoim profesjonalizmie i zaprasza nas do tego, żebyśmy przyglądali się wydarzeniom dotykającym naszego życia w ostatnich dniach, godzinach, minutach, w miejscach, w których chcielibyśmy natychmiastowych efektów, bezzwłocznej autoprezentacji Boga: Wytłumacz mi, proszę, o co chodzi… Chce, żebyśmy prosili o łaskę pokory wobec Jego tajemniczego działania.

Czy przez to Pan Bóg chce nam zakleić usta i powiedzieć: Niech cię to nie interesuje? – Nie. Czasem Pan Bóg doprowadza do takich sytuacji, że człowiek ma już dosyć wszystkiego. Czytaliśmy niedawno w lekcjach Bożego słowa o zdarzeniach z życia Tobiasza i Sary, która miała prawo przestać wierzyć, że będzie miała kiedyś szczęśliwe małżeństwo, szczęśliwą miłość, bo za sprawą Asmodeusza – złego ducha – zginęło jej siedmiu mężów. Nosiła w sobie całą tę frustrację, obijała się o te wydarzenia, chciała ją na kogoś przelać – zwróciła uwagę jakiejś służącej. W pewnym momencie służąca mówi jej: Przelewasz teraz na nas to wszystko, co jest niepowodzeniem w twoim życiu. Jak mówi Księga Tobiasza, Sara poszła do górnej izby i chciała się powiesić. Ale tutaj wyszedł także fenomen kobiety, która potrafi wejść w położenie innych osób. Sara weszła w położenie swojego ojca: Co ja bym mu zrobiła, gdyby się powiesiła… I wylewa swoje serce jak rzekę przed Bogiem. Wypłakuje to wszystko, co w niej jest. Na sam koniec mówi: Jeżeli nie chcesz mi odebrać życia, Boże, to przynajmniej posłuchaj tego, co mówią o mnie ci, którzy mnie atakują, posłuchaj tych obelg. I w tej godzinie – mówi autor natchniony – Bóg wysłuchał jej prośby.

Może warto zwrócić na to uwagę, że jeżeli Bóg zaprasza nas do szacunku wobec tajemniczej mocy Jego działania w chwilach, kiedy Go nie rozumiemy, to wcale nie chce nam zakleić ust. Czasem nawet prowokuje do wyrzucenia z siebie tego, co w nas siedzi, żeby On mógł zacząć działa, by objęła nas Tajemnica, a nie nasze rozumienie życia, nasze myśli.

Mając ufność, którą rodzi w nas Boże słowo, postępujemy według wiary w słowo głoszone w Kościele. Nie według widzenia. Często tego widzenia nie ma. Bywa, że nie mamy takiego oglądu rzeczywistości, jaki jest. Nie dostrzegamy świata tak, jak on wygląda naprawdę, ale tak, jak nam się wydaje.

Panie Jezu, Ty profesjonalnie podchodzisz do każdego spotkania z nami. W tej chwili, stając się bardzo pokorny, zasiewasz ziarno, prosisz nas o modlitwę, cierpliwość, bo słowo robi swoje. Prosimy Cię, przymnóż nam Ducha modlitwy, abyśmy nie tylko słuchali słowa, ale przede wszystkim przyjąwszy je, modlili się nim. Żebyśmy nie byli jak ci, którzy zostali zaproszeni na dobry, świetnie przygotowany obiad, powąchali, jak pachnie i nie skosztowali go. Daj nam skosztować mocy tego słowa w modlitwie.

Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski.