Dzielmy się Dobrym Słowem (07.05.2009) - św. Jan Vianney

 Prorok jest wśród was

Przecież wiecie, że prorok jest wśród was – słyszy Ezechiel. Wiecie, że Pan Bóg darzy was łaskawością, życzliwością, miłością, że troszczy się o was, że z całą swoją starannością dobiera takie wydarzenia, przez które będziecie mogli Go odkryć, rozpoznać.

 Panie, nauczasz w warunkach, w których jesteśmy, i mówisz bardzo żywo. Pomóż naszym sercom żywo reagować na Twoje słowo i żywo pilnować się w tych okolicznościach i zakusach, które chcą przeszkodzić Twojemu słowu w dotarciu do nas.

Przecież wiecie, że prorok jest wśród was – słyszy Ezechiel. Wiecie, że Pan Bóg darzy was łaskawością, życzliwością, miłością, że troszczy się o was, że z całą swoją starannością dobiera takie wydarzenia, przez które będziecie mogli Go odkryć, rozpoznać.

Wiemy o tym wszyscy. Dziś w słowie Pan chce potwierdzić, że rzeczywiście tak jest, że rzeczywiście jest obecny, nawet wówczas, kiedy wydaje się, że jedyne, co nas spotyka, to tylko słabości, że jedyne, co przeżywamy, to znużenie Bogiem, obojętność na słowo czy nawet lekkie traktowanie obecności Pana. On jest, nawet kiedy Go lekko traktujemy czy bardzo lekceważymy, gardzimy Nim. Jest obecny.

Potwierdzenie ze strony Pana przejawia się najpierw w proroctwie Ezechiela. Położony na ziemię padł na twarz, kiedy widział ogrom chwały, obecności, zatroskania, niezwykłej determinacji Boga, który chce zbawiać ludzi. Usłyszał, że ma być posłuszny, że właśnie jest uzdalniany do tego, by szedł i ukazywał światu obecność Boga. W pewnym momencie wstępuje w niego Duch. Tak, kiedy głoszone jest słowo, kiedy przemawia Bóg, wstępuje w nas Boży Duch – puka do naszych serc, umysłów, uzdalnia nas do tego, aby otworzyć się na moc, na działanie samego Boga.

Duch wstępuje w Ezechiela i stawia go na nogi, bo słowo głoszone w mocy Ducha zawsze postawi na nogi. Nawet kiedy wydaje się odległe, niezrozumiałe, zawsze stawia na nogi. Po co są nogi? – Po to, aby chodzić, żeby iść, ciągle iść w stronę słońca. Słońce w nauczaniu Kościoła to symbol obecności Trójcy Świętej – w wizji apokaliptycznej widzimy Niewiastę obleczoną w słońce. Mamy iść w stronę zjednoczenia z Bogiem, w stronę pełni zbawienia.

Potem słuchałem Tego, który do mnie mówił.
Bóg przemawia w warunkach, jakie są. Nie stwarza sobie nadzwyczajnych okoliczności, nie wyszukuje tylko tych ludzi, co będą Go słuchać – przemawia również pośród tych, którzy się zamykają na Jego słowo, nie chcą go analizować. Daje życie również tym, którzy je marnują. Daje mądrość ludziom, którzy zamienią ją na głupotę. Tak działa Bóg. Zbawia. „Nie przejmuje się” tym, że zostanie odrzucony, wzgardzony. Po prostu wie, co do Niego należy – ma kochać.

Tak działa Bóg. Kocha przez swoje słowo, które posyła. Jeśli mielibyśmy natychmiast przenieść tę prawdę na nasze realia życia, to po pierwsze należy uczyć się takiej miłości, wytrwałości w okolicznościach życia, które czasem wcale nie są dogodne, żeby nieustannie przywoływać mocy Ducha Świętego, przyjmować Jego moc w słowie i stanąć na nogi – również wtedy, kiedy naokoło ktoś lub coś chce nas powalić przez różne przeciwności.

Moc zatroskania Boga przejawia się przez głoszone słowo, przez dar proroków, przez dar – co w tym roku dzięki świetnemu przeczuciu Ojca Świętego Benedykta XVI rozważamy – biskupów, prezbiterów, diakonów, osób powołanych do głoszenia słowa, które trzeba obdarzać szczególną troską modlitewną.Bóg przemawia właśnie w ten sposób. Jeżeli zatem przemawia, to czerpię od Niego moc i staję naprzeciw różnych przeciwności, naprzeciw konkretów mojego życia.

Bóg idzie również w te miejsca, o których wie, że będzie tam odrzucony, że pokażą Mu zamknięte drzwi. Ojciec Augustyn Pelanowski wyraził to w formie kilku pytań: Miłość Boga idzie nawet tam, gdzie spodziewa się odtrącenia. Czy sieje się ziarno na drogę? Czy opuszcza się niebo dla tych, którzy wyganiają za mury miasta? Czy porzuca się 99 owiec dla jednej szukającej zguby? Czy dotyka się z miłością tych, którzy mogą zarazić trądem? Czy odpuszcza się grzechy tym, którzy nawet nie potrafią ich wyznać? Czy przyjaźni się z najgorszymi, gdy z tego powodu zdobywa się opinię żarłoka i pijaka? Czy ofiaruje się życie wieczne tym, którzy pozbawiają doczesnego? Czy kocha się tych, którzy się zaparli?

Tak się przedstawia Bóg. Na każde z tych pytań daje jednoznaczną odpowiedź. Najpełniej dał ją przez największego z proroków, Jezusa, swojego Syna, ale daje ją także przez każdego z proroków.

Kochani, głoszenie słowa Bożego jest sprawą kluczową. Słuchanie słowa Bożego jest sprawą kluczową. Modlitwa i życie słowem są sprawą kluczową. Bóg o tym wie, dlatego daje to słowo, nawet kiedy głosi się je ludziom o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach, tym, którzy jeżeli słuchają, to tylko dlatego, aby przenieść to słowo na swoje widzimisię, aby kogoś oskarżyć, żeby komuś coś wytknąć, żeby się zamknąć na słowo, żeby wykorzystać je w niewłaściwy sposób.

Tak działa Jego miłość – miłość zbawcza. Warto o tym pamiętać szczególnie wówczas, kiedy przeżywamy różne przykre doświadczenia ze strony osób, które powołując się na Pana Boga i na to, że jesteśmy zaangażowani w życie wiarą, wytykają nam różne błędy i ciągle mówią o naszych grzechach.

Św. Augustyn podtrzymuje na duchu wszystkich przeżywających z tego tytułu różne niesnaski, którzy myślą, że najlepiej byłoby się wycofać z zaangażowania w życie wiarą, ponieważ ktoś stoi im nieustannie na przeszkodzie i wytyka: Chodzisz ciągle do kościoła i nic z tego nie wynika… Św. Augustyn mówi: Ludzie zaś, którym brak nadziei, im mniej zwracają uwagę na własne grzechy, tym skwapliwej wyszukują je u innych. A szukają nie po to, aby zło naprawić, ale by je potępiać. Ponieważ dla siebie nie znajdują usprawiedliwienia, gotowi są oskarżać drugich.

Trzeba o tym wiedzieć. Warto, aby usłyszał tę prawdę każdy z nas, każdy prorok, bo jesteśmy wezwani, żeby mówić o Bogu. Tę prawdę usłyszał prorok Ezechiel. Pan kazał mu iść do buntowników, którzy sprzeciwiali się Bogu, odrzucili Go.

Żyjemy pośród ludzi gardzących takim interpretowaniem Pisma. Dla nich może to być zabawne, ciekawe na jeden raz, ale żeby się w to zaangażować, to nie. Oni tego nie zrozumieją, będą atakować.

Prorok Ezechiel słysząc te słowa, doświadcza również konkretnego posłania. Pan mówi mu: Posyłam cię do nich, abyś im powiedział: "Tak mówi Pan Bóg", abyś im przedstawił wersję interpretacji życia według Pana Boga. A oni czy usłuchają, czy nie, są bowiem ludem opornym, przecież będą wiedzieli, że prorok jest wśród nich.

Dlaczego tak mocno akcentujemy moc słowa, moc proroctwa, kiedy mówimy o obecności Boga pośród nas? – Dlatego że może udzielić się nam takie podwójne, bardzo kąśliwe i niszczące przekonanie. Po pierwsze, że słowo jest niedopasowane do mojego życia, że w tej chwili ksiądz wyjaśniając je, mówi o rzeczach, które mnie nie dotyczą. Otóż Bóg mówi: Dotyczy cię to! Tu jest klucz rozwiązujący aktualne sprawy. Tym kluczem jest słowo, które w tej chwili słyszysz. Ono jest dla ciebie…

Po drugie, istnieje pewna maniera, która zawitała do mieszkańców Nazaretu: możemy się zachowywać wobec słowa nonszalancko, możemy je sobie dowolnie usuwać z naszego życia, czy też stosować tylko wtedy, kiedy nam się zachce, kiedy będziemy uważali to za dogodne, kiedy nie będziemy aż tak bardzo zdołowani… Tymczasem słowo jest nam dane na każdą okoliczność. To jest nasze zbawienie. Naszym zbawieniem nie jest to, że powiemy sobie: Ja nie mam dziś siły na rozważanie słowa, więc go nie rozważam… To nie jest zbawienna myśl, choćbyśmy naprawdę nie mieli siły. Zbawienne jest sięganie po słowo, trwanie przy nim. Przy okazji warto zapytać się, jak jest z moim podejściem do słowa? Na ile rzeczywiście sięgam po nie, bo to jest dla mnie zbawienie? Zwróćcie uwagę, w rzetelności i przyzwoitości analizując choćby nawet ostatnie sytuacje, że potrafimy tak wykombinować, świetnie to wytłumaczyć, że możemy sobie darować kontakt ze słowem i nawet będziemy się z tym dobrze czuli przez jakiś czas. To nie jest zbawienne.

Pan wzywa nas do przyjmowania słowa. On daje nam słowo. Nawet kiedy wydaje się, że je zmarnujemy, dalej je posyła.

Przekażesz im moje słowa – mówi dalej Pan w proroctwie Ezechiela, we fragmencie, który dziś nie jest czytany – czy będą słuchać, czy też zaprzestaną, bo przecież są buntownikami.

Jest to ogromna zachęta dla nas wszystkich, szczególnie dla powołanych niejako z urzędu do głoszenia słowa, czyli dla biskupów, prezbiterów i diakonów, nawet jeśli ludzie zaprzestaną je rozważać. Głoś w porę i w nie porę – mówi św. Paweł do Tymoteusza. Ezechiel słyszy to znacznie wcześniej.

Drugą osobą, przez którą Pan potwierdza swoją obecność i jednocześnie uczy nas wytrwałości w odkrywaniu Jego zbawczej obecności, Jego wyciągniętych dłoni, jest apostoł Paweł. Zdaje sobie sprawę z tego, do jakiego zadania został powołany – do bycia ustami Boga, do bycia twarzą Jezusa Chrystusa, Jego rękami, sercem. Analizuje spotykające go przykre doświadczenia, szczególnie jedno, które nazywa ościeniem: Aby nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował.

Kochani, jak przenieść to od razu do życia? – Po raz kolejny zapytać się: Co mnie ostatnio policzkuje? Przez co doświadczam upokorzeń? Tu jest punkt spotkania z Panem. Paweł analizował to z różnych stron. Ogarniał go i lęk – jak pamiętamy był taki moment, kiedy nie chciał głosić słowa, a jak stawał przed ludźmi, to z drżeniem i bojaźnią.

Paweł analizował to z przeróżnych stron. Myślał nad tym intensywnie. Jest to jeden z nielicznych tekstów, kiedy przyłapujemy św. Pawła na jego otwarciu, w bardzo intymnej relacji, jaką jest modlitwa, kiedy mówi o swoim osobistym spotkaniu z Panem: Trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz Pan mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».

To, co jest twoim trudnym doświadczeniem w tej chwili, nawet gdyby było z twojej winy, przyjęte dziś w świetle tego słowa, stanie się błogosławieństwa i powodem do tryumfu. Boże, niech i to służy na Twoją chwałę, niech i to buduje Kościół, moje relacje z ludźmi… Słowo zachęca do takiej interpretacji tych doświadczeń, ościenia. Jeśli przez to doświadczenie, Panie, ma wzrosnąć Twoja chwała, ludzie mają Cię widzieć i ja mam doświadczać bardziej Twojej obecności, niech się tak stanie, niech tak będzie…

Benedykt XVI pisze w liście rozpoczynającym Rok Kapłański, że kiedy św. Jan Vianney został posłany do parafii, usłyszał od biskupa: „Nie ma w tej parafii wielkiej miłości Boga; będzie z tym ksiądz miał do czynienia". Był więc w pełni świadom, że miał tam ucieleśniać obecność Chrystusa, świadcząc o Jego zbawczej delikatności: „Boże mój, daj mi nawrócenie mojej parafii; gotów jestem cierpieć wszystko, co zechcesz, Panie, przez całe me życie!" - to z tą właśnie modlitwą rozpoczynał swą misję.

Kochani, kiedy przychodzą problemy, proboszcz z Ars podpowiada, co z nimi robić. Jeżeli ma to służyć ukazaniu Twojej, Boże, obecności, zbawczej delikatności, to niech to się dokona. Jeżeli mam się z tym zmagać, to niech zmagam się w świetle Twojego słowa, niech przez to wzrasta Twoja delikatna w swojej mocy, zbawcza obecność…

Mamy podpowiedź bardzo precyzyjną i bardzo na miejscu, szczególnie jeżeli zechcecie, kochani, wejść w to słowo i spojrzeć na nie nie tylko przez pryzmat dalekiego czasu, ale obecnej chwili i tego, co przeżywacie, na słabości, których doświadczacie. One tak wyglądają.

Czasem odnoszę wrażenie, że wielu spośród nas myśli: Nie, to nie do mnie, to nie jest o mojej słabości, bo ja tę słabość wprowadziłem do domu na własne życzenie… Otóż nic bardziej błędnego. Nawet jeśli masz tę słabość na własne życzenie, dziś Pan posyłając swoje słowo potwierdza, że ona może być i staje się okazją do ukazania zbawczej obecności Boga pośród nas.

Po przemyśleniach i po modlitwie oraz odpowiedzi Pana święty Paweł mówi: Najchętniej więc będę się chełpił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Ilekroć padam na ziemię, ilekroć niedomagam, ilekroć nie wiem, jak rozprawić się z danym problemem, tylekroć jestem mocny mocą Boga. To bardzo jasne światło dla nas wszystkich.

Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach ze względu na Chrystusa. Otrzymuję życie ze względu na Chrystusa, ze względu na Jego obecność pośród nas. Dla Pawła był to punkt zwrotny. Kiedy doświadczał różnych przeciwności, stwierdził, że to jest miejsce, w którym będzie błogosławił Boga i wtedy wzrośnie Jego moc. Nie będzie przeklinał, tylko błogosławił.

Szaleństwo. Oszalałem z waszego powodu – powie św. Paweł werset dalej. Tak, to jest szaleństwo, doświadczać nędzy i mówić o bogactwie, doświadczać wyśmiania i mówić o radości, doświadczać poniżenia i mówić o wzroście chwały, o wzroście obecności Boga. Do tego słowo nas uzdalnia.

Ostatnia kwestia, czyli ta, w której realizuje się zbawcza obecność Boga, Jego zatroskanie, Jego moc i siła. Jest nią Ten, którego zapowiada Ezechiel – może nawet nie mając tego w świadomości – i Paweł, czyli Jezus.

Jezus przychodzi do Nazaretu jako Prorok po dokonaniu wielkich cudów i znaków – ostatnio wskrzesił córkę Jaira, uzdrowił kobietę cierpiącą na upływ krwi. Wszyscy naokoło dostrzegają w Nim wielką moc i siłę i pytają: Kim On jest? Kiedy pojawia się w rodzinnej miejscowości, czyli w swoim domu, gdzie powinien być rozpoznany, pierwsze, co robi, to rusza głosić słowo – idzie do synagogi, aby tam objawić słowo. Tak, bo co to za rodzina, w której nie ma słowa Bożego, ducha modlitwy? – Jest to kulawa rodzina. Jeżeli nie ma ducha modlitwy, to nie należy się załamywać, ale trzeba go przywoływać.

Jezus idzie razem z uczniami i zaczyna nauczać w synagodze. Jego nauczanie spotyka się z bardzo sprytnymi wybiegami, wymówkami, żeby go nie przyjąć, nie posłuchać.

Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce. Przecież my już wiemy, jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona.” My już wiemy, co ksiądz powie o tej Ewangelii, wiemy, co kryje się pod warstwą tekstu. Ja już wszystko wiem. Co ksiądz może nowego powiedzieć?...

Bardzo sprytne przeciwności chcą zagłuszyć Chrystusa, idąc po linii rodzinnych radości i smutków. Sympatyczna atmosfera w rodzinie wyklucza oddawanie chwały Bogu. Przygnębiająca atmosfera w rodzinie potrafi zasłaniać Pana Boga. A przecież jedno i drugie może nas wzmacniać w relacji do Pana Boga, jeśli mamy świadomość, dla kogo, z czyjego powodu to przeżywamy.

Może tak być w podejściu do spotkań z Panem. Słowo mówi nam o tym nie po to, żebyśmy sobie tylko to powiedzieli, ale po to, byśmy pamiętali, że w swojej ojczyźnie, w swoich przyzwyczajeniach, w swoim obyciu, w swoim wiem, co będzie, w swoim dzisiaj nie muszę, możemy aż tak zlekceważyć Boga. A lekceważyć Boga, to odrzucać cudowną przemianę naszego myślenia, działania, odczuwania, naszej przeszłości, przyszłości, naszego kroczenia za Panem.

Dziwi się Chrystus niedowiarstwu mieszkańców Nazaretu, ale znajduje się kilku chorych, na których kładzie ręce, którym głosi i objawia moc zbawienia, do których przychodzi. Taki jest dobry Pasterz – pomimo niedowiarstwa nie przestaje objawiać miłości Ojca, bo Ojciec tego chce, bo Ojciec tego pragnie.

Słuchając tego słowa, razem ze św. proboszczem z Ars, Janem Vianney`em, którego Ojciec Święty Benedykt XVI cytuje w liście, otoczmy troską głosicieli Bożego słowa – współczesnych proroków. Dziękuję wam za modlitewną troskę o każdego księdza głoszącego dziś słowo Boże. Módlcie się za biskupów, prezbiterów i diakonów.

Św. proboszcz mówi: O jakże kapłan jest wielki! Gdyby pojął siebie, umarłby... Bóg jest mu posłuszny: wypowiada dwa słowa, a na jego głos nasz Pan zstępuje z nieba i zawiera się w małej Hostii... Gdyby zniesiono sakrament święceń, nie mielibyśmy Pana. Gdybyśmy dobrze zrozumieli, czym jest ksiądz na ziemi, umarlibyśmy: nie z przerażenia, lecz z miłości... Bez księdza śmierć i męka naszego Pana nie służyłaby do niczego. To ksiądz kontynuuje na ziemi dzieło zbawienia... Na co zdałby się dom pełen złota, gdyby w nim nie było nikogo, kto otworzyłby nam doń drzwi? Ksiądz ma klucze do skarbów niebieskich. To on otwiera bramę: on jest ekonomem dobrego Boga; zarządcą Jego dobór... Zostawicie parafię na dwadzieścia lat bez księdza, zagnieżdżą się w niej bestie... Ksiądz nie jest kapłanem dla siebie, jest nim dla was.

          Przy tak wielkiej odpowiedzialności, jaka ciąży na prorokach, nie dziwmy się, że Ezechiel słyszy: Idź i głoś, nawet jeśli będą mieli bezczelne, kpiące z ciebie twarze. Nie dziwmy się, że Paweł słyszy: Potrzebna jest ci sytuacja ościenia, upokorzeń. Módlmy się, aby ci, którzy w pierwszej kolejności mają ukazywać Jezusa, byli ciągle sługami naszej radości z życia Boga pośród nas, a nie panami naszej wiara – jak mówi św. Paweł.

         W liście do kapłanów Papież pisze o relacji, w jakiej powinien znajdować się prezbiter ze świeckimi: Prezbiterzy tworzą z nimi jeden lud kapłański i pośród nich się znajdują na mocy swego kapłaństwa służebnego, by prowadzili wszystkich do zjednoczenia w miłości, «miłością braterską nawzajem się miłując, w okazywaniu czci jedni drugich uprzedzając» (Rz 12,10). W tym kontekście trzeba przypomnieć żarliwe wezwanie, jakie II Sobór Watykański kieruje do prezbiterów, zachęcając ich, „by szczerze uznawali i popierali godność świeckich i właściwy im udział w posłannictwie Kościoła... oraz by chętnie słuchali świeckich, rozpatrując po bratersku ich pragnienia i uznając ich doświadczenie i kompetencję w różnych dziedzinach ludzkiego działania, by razem z nimi mogli rozpoznać znaki czasów”.

Cytuję to, aby dotknąć sprawy kluczowej, że też jesteście prorokami na mocy sakramentu chrztu, i macie pokazywać w swoich środowiskach obecność działającego Boga.

              Jesteśmy sobie potrzebni. Troszczmy się o siebie nawzajem w modlitwie, aby obecność Boga – nieustannie ratująca, zbawiająca, przebaczająca – stawała się udziałem jak najszerszej liczby osób, które Pan chce doprowadzić do pełni zbawienia.

              Jezu, dziękujemy Ci za dar Twojej obecności. Dziękujemy za słowo, za światło. Prosimy, uzdalniaj nas do przyjęcia tego słowa, do modlitwy nim i do konkretnego świadectwa.

Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski.