Słowo pełne mocy
Kto ma słowo, ma władzę – tak można powiedzieć, gdy patrzymy na Chrystusa i na to, co On robi ze swoją władzą. Chrystus wykorzystuje władzę dla dobra człowieka. Często ludzie wykorzystują słowo i władzę, jaką mają dzięki niemu, przeciwko człowiekowi, manipulując nim. Chrystus naucza, ma słowo pełne mocy i zaprasza człowieka, żeby to słowo zostało przyjęte i poddane refleksji. Chce, żeby wprowadzić je w strumień myśli przepływających przez naszą świadomość.
Chrystus z bliskością Boga w sercu, z mocą, z działaniem królestwa Bożego w sobie, chce dotrzeć do wielu miejsc. Pragnie objawiać tę obecność, zachęcać ludzi gromadzących się przy Nim do szukania, otwartości umysłu i serca w różnych okolicznościach życia.
Dziś jesteśmy w synagodze w mieście Kafarnaum, w szabat, gdzie Chrystus naucza. Budzi zdumienie, uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie – zauważa ewangelista Marek.
W Jego słowach jest władza, jest moc. Tę moc rozpoznają słuchacze. Co z nią zrobią – to inna kwestia. Chrystus da się rozpoznać. Czy potraktujemy to, w jaki sposób nam się objawia, jako rzeczywiste objawienie, zwrócenie się Boga do nas? Czy słowa, docierające do nas w tej chwili, uznamy za słowa Boga, czy też wybierzemy inną opcję: wydawało mi się, już to słyszałem, nie ma w tym nic nadzwyczajnego…. Wybór należy do nas.
Dziś w aklamacji przed Ewangelią słyszymy: Przyjmijcie słowo Boże nie jako słowo ludzkie, ale jak jest naprawdę, jako słowo Boga. Słowo zachęca, wybór jest w nas.
Nauka Chrystusa budzi zdumienie. Jezus jest uzbrojony jak wojownik. On idzie walczyć o człowieka. Ale jest uzbrojony w słowo pełne mocy miłości. Przepełnia Go posłuszeństwo temu słowu, bo przychodzi nie tylko głosić, ale wypełnić, pokazać, jak to wygląda. Nie przychodzi się mądrzyć, ale chce objawić, że umiłowanie, objawione przez Ojca w dzień chrztu, dotyczy każdego człowieka, każdego, kto Go słucha. Wszyscy mają możliwość skorzystania z tej władzy, której świat nie uznaje, bo jest to dla niego głupstwo. Bo co to niby za władza mieć słowo?… Okazuje się, że nie jest to do końca logiczne, czy konsekwentne, bo kto dziś ma media, ma obraz, ma słowo, ma też władzę nad tymi, którzy ślęczą jak trupy przed telewizorami, komputerami, zniekształceni w umyśle, wzroku i tylko nasączają się, jak trucizną, bezkrytycznym przyjmowaniem wszystkiego, co jest pokazywane. Z całym szacunkiem dla mediów. Wiadomo, że nie chodzi o to, żeby je krytykować dla samej krytyki, ale żeby ganić tych, którzy bezmózgowo korzystają z ich władzy.
Kto ma słowo, ma władzę – tak można powiedzieć, gdy patrzymy na Chrystusa i na to, co On robi ze swoją władzą. Chrystus wykorzystuje władzę dla dobra człowieka. Często ludzie wykorzystują słowo i władzę, jaką mają dzięki niemu, przeciwko człowiekowi, manipulując nim. Chrystus naucza, ma słowo pełne mocy i zaprasza człowieka, żeby to słowo zostało przyjęte i poddane refleksji. Chce, żeby wprowadzić je w strumień myśli przepływających przez naszą świadomość.
Pojawia się także konkretne użycie tego słowa, skorzystanie z jego mocy: Był właśnie w synagodze człowiek opętany przez ducha nieczystego. Zaczął on wołać: «Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić. Wiem, kto jesteś: Święty Boży».
Tak się dziwnie składa, że gdzie jest słowo miłości, pojawia się też słowo nienawiści. Tam, gdzie jest moc i władza życia, pojawia się moc i władza śmierci. Tak było, jest i będzie.
Droga siostro i drogi bracie, słuchając tych słów, weź pod uwagę, że za chwilkę będziesz także słyszał słowa przeciwne temu, co w tej chwili do ciebie dociera, że jest też obok ciebie swąd smrodu, zgnilizny, nienawiści, kłamstwa, tego, co chce sprawić, żebyś absolutnie nie podjął teraz walki o skupienie. Tak Ewangelia przekłada się na codzienność, na konkrety.
Pojawia się ktoś, kto demaskuje Jezusa. Ale demaskuje też siebie – jako przegranego. Duch nieczysty woła przez opętanego człowieka: Wiem, kto jesteś: Święty Boży. Nawet demon potrafi rozpoznać Boga, a umiłowanego stworzenie, jakim jest człowiek, często jak cielę patrzy na malowane wrota. Nie bójmy się takich określeń, bo nieraz zachowujemy się jak cielęta, jak owce prowadzone na rzeź przez kłamstwa rozbrzmiewające w naszych umysłach, docierające do nas z różnych stron. Trzeba sobie powiedzieć, że często tak wyglądamy.
Nawet przeklęty demon jest w stanie rozpoznać Boga obecnego pośród swojego ludu. Rozpoznaje Go nie po to, żeby oddać Mu chwałę, ale żeby wmawiać Mu chęć zgubienia, zatraceni. Bo rzeczywiście, kto idzie za Chrystusem, traci swoje życie. Ale Chrystus powie: Kto straci życie z mego powodu, ten je odzyska.
Zsyła zgubę na każdego, kto kłamie, a ojcem kłamstwa jest demon objawiający się przez opętanego człowieka.
Co robi Jezus? – Lecz Jezus rozkazał mu surowo: «Milcz i wyjdź z niego».
Słowo Chrystusa ma władzę wprawiającą w zdumienie słuchaczy tej nauki. Słowo konkretnie przekłada się na działanie. Słyszymy: «Milcz i wyjdź z niego». Słowo zamyka usta. Prawda zamyka usta kłamstwu.
Wtedy duch nieczysty zaczął go targać i z głośnym krzykiem wyszedł z niego. Bardzo istotna uwaga. W momencie, kiedy korzystamy z mocy słowa, zaczyna nami targać, odzywa się w nas głośny krzyk: Nie, nie rób tego, nie słuchaj…
Droga siostro i drogi bracie, jeżeli Ewangelia opisuje tego typu sytuacje, to nie tyle po to, żebyśmy podumali nad Panem Jezusem, jaki to On miał potencjał, moc i siłę, kiedy głosił słowo, ile po to, żebyśmy odkryli Go obecnego tutaj, dostrzegli Go w realiach. Słyszeliśmy wczoraj nawoływanie Jezusa do szukania działania Jego słowa. Dziś Chrystus wzywa do odkrywania, że to słowo jest blisko – jak mówi Księga Powtórzonego Prawa: Słowo jest blisko ciebie, na twoich ustach, w twoim sercu. Św. Paweł doda: Jeśli tylko wyznasz, że Jezus jest Panem, doświadczysz Jego mocy, jeżeli wyznasz, jeżeli to będzie dla ciebie motywem przewodnim, podejmowanym w pocie czoła, w pocie myśli, w biegunce myśli, którą mamy – jak to ktoś zauważył – w głowie. Jeżeli będziesz się tego trzymał, jeżeli to stanie się twoim motywem przewodnim, doświadczysz tego samego.
Czy nie doświadczyłeś działania słowa, kiedy mówiłeś: Jezus jest Panem?
Czy nie zauważasz, jak wówczas targa tobą obojętność, niechęć, jak z głośnym krzykiem odzywa się w tobie kłamstwo: Zostaw to, to jest bez sensu, nie zadziała, Jezus cię opuszcza…
Nie zauważasz przełożenia? Przysłuchaj się uważnie i stosuj to w życiu. Nie jako chęć sprawdzenia, z ciekawości, ale jako coś, co nie będzie widoczne od razu, lecz wymaga od ciebie wierności, to znaczy powtarzania: Jezus jest moim Panem.
Wtedy duch nieczysty zaczął go targać i z głośnym krzykiem wyszedł z niego. A wszyscy się zdumieli, tak że jeden drugiego pytał: «Co to jest? Nowa jakaś nauka z mocą. Nawet duchom nieczystym rozkazuje i są Mu posłuszne». I wnet rozeszła się wieść o Nim wszędzie po całej okolicznej krainie galilejskiej.
Kiedy ostatni raz, droga siostro i drogi bracie, zdarzyło ci się powiedzieć: Co to jest? Co to jest, że to słowo ciągle do mnie dociera?
Kiedy ostatni raz wprawiło cię w zdumienie to, że tak często możesz rozważać Dobre Słowo? Niekoniecznie w wersji, którą w tej chwili masz przed sobą, ale w różnych innych miejscach, w tylu kościołach, w wielu miejscach w Internecie, na zdrowych, mądrych portalach katolickich, chrześcijańskich.
Kiedy ostatni raz wprawiło cię to w zdumienie, że masz do dyspozycji takie słowo?
Izraelici, którzy weszli do Ziemi Obiecanej, mieli dobrobyt, ale zaczęli marudzić, oglądać się za obcymi bogami. Nam również to grozi, drogie siostry i drodzy bracia. Mnie też. Mogę się przyzwyczaić do tego, że jest możliwość głoszenia słowa przez Internet, jest możliwość gromadzenia się z braćmi i siostrami, którzy chcą słuchać.
Ostatnio, kiedy posługiwałem we wspólnocie W Pieczy Najwyższego, nie ukrywam, że byłem pod wrażeniem zasłuchania ludzi w rozważania i odpowiedzi po pracy w grupach. Byłem podbudowany ich żywą reakcją, bardzo mnie umacniającą i budującą. Księdzu też jest potrzebna wiara wspólnoty, żeby go umacniać, żeby mógł dalej głosić słowo.
Czy zauważasz ostatnio, że się zdumiałeś?
Czy czasem nie zaczyna się coś takiego, jak przyzwyczajenie: Ja mam tego wszystkiego pod dostatkiem, więc wybrzydzam, już mi to nie pasuje, już do mnie nie przemawia, nie działa na mnie…
Zdumienie budzi się wśród słuchaczy Jezusa. I wnet rozeszła się wieść o Nim wszędzie po całej okolicznej krainie galilejskiej.
Czy była choć jedna osoba, której powiedziałeś o rozważaniach Dobrego Słowa?
Czy rzeczywiście jest w tobie chęć zwrócenia uwagi, dania mądrego świadectwa – nie głupiego, nawiedzonego, ale dyskretnego, skutecznego, pełnego taktu wobec wolności drugiego człowieka – zauważenia, że jest możliwość sięgania po rozważania i odkrycia mocy Boga?
Przemyciłeś Pana Boga w swoim życiu w jakiejś codzienności?
To są konkretne zobowiązania, do których uzdalnia nas Chrystus, kiedy głosi nam słowo Boże.
Chrystus traktuje nas jak osoby zdolne odpowiedzieć na Jego słowo. Zresztą jawi się przed nami – jak zauważa autor Listu do Hebrajczyków – jako ktoś, kto ma ogromną władzę. Został ustanowiony dziedzicem wszystkich rzeczy. Przez niego Bóg stworzył wszechświat. On jest odblaskiem chwały Boga, odbiciem Jego istoty – jak słyszeliśmy wczoraj. Ale jawi się także jako ktoś, kto mało od aniołów był pomniejszony, chwałą i czcią ukoronowany za cierpienia śmierci, iż z łaski Bożej za wszystkich zaznał śmierci. Jest nam bardzo bliski przez tajemnicę cierpienia i śmierci.
Przystało bowiem Temu, dla którego wszystko i przez którego wszystko, który wielu synów do chwały doprowadza, aby przewodnika ich zbawienia udoskonalił przez cierpienie. Chrystus udoskonalany przez cierpienie… Twój Mistrz, mówiący teraz do ciebie, to ktoś, kto doświadcza cierpienia, zmaga się z cierpieniem i życiem. Nie jest to zatem ktoś siedzący w fotelu i podpowiadający ci, co masz dalej powiedzieć. On sam się zmaga o każde słowo. Zmaga się też ze słowem, aby pozostać mu wiernym, posłusznym, bo odkrywa w słowie miłość Ojca, który je daje.
Teraz wszakże nie widzimy jeszcze, aby wszystko było Mu poddane – cudownie zauważa autor Listu do Hebrajczyków.
Nie jesteś osamotniony w tym odkryciu, droga siostro, drogi bracie, kiedy mówisz, że nie widzisz bliskości Boga, nie dostrzegasz jeszcze Jego działania. Autor Listu do Hebrajczyków mówi ci jasno: Tak, teraz jeszcze nie widzimy, aby wszystko było Mu poddane. – To co? Mamy z tego zrezygnować?
Na spotkaniu wspólnoty W Pieczy Najwyższego, po pracy w grupach, bardzo rzetelnie, z wielką troską, odpowiedzialnością za Kościół i z bólem mówiono o różnych kolcach w Kościele, wśród katolików, chrześcijan. Jako jeden z tych kolców podawano często nieczytelną postawę księży głoszących słowo Boże, bolące niedomagania w głoszeniu słowa, niewykorzystywanie tych kilku minut na kazaniach w niedzielę.
Uczestnicy mówili o tym z wielkim bólem, nie z satysfakcją. Kiedy pozwolono mi zabrać głos podsumowujący to wszystko, powiedziałem: Ja też jestem księdzem. Nie zamierzam zrezygnować z posługi bycia księdzem dlatego, że jeden czy drugi mój współbrat w kapłaństwie upadł i ufam, że Pan Bóg mi w tym dopomoże. Zresztą – ja sam upadam. Mam świadomość, że mógłbym się więcej, bardziej zaangażować, być bardziej czytelny, mówić krótsze i treściwsze kazania. Odczuwam ogromny ból, że jestem niedoskonały. Pociesza mnie fakt, który zacytował Benedykt XVI. Kiedy został wybrany na papieża mówił, że ufa, iż Pan potrafi posłużyć się także niedoskonałymi narzędziami. Skoro mówi to tak wielki w swojej pokorze Benedykt XVI, to co dopiero mały żuczek, jakim jest każdy chrześcijanin, każdy katolik, jakim czuję się także ja. Ja też chcę wytrwać.
Nie zapomnę życzeń jednej z bliskich mi osób, która znała mnie jeszcze przed seminarium. Wiele rozmawialiśmy, pomagając sobie nawzajem, składając świadectwo życia, wspierając się na tyle, na ile mogliśmy na tamtym etapie naszej znajomości. W dzień święceń ta osoba powiedziała mi: Leszku, bardzo mi pomogłeś, że dotrwałeś do momentu święceń. Jeszcze więcej pomożesz, gdy wytrwasz do końca.
Drogie siostry i drodzy bracia, do tego zachęca nas słowo. Nie do jednorazowego zachwytu, nie do stwierdzenia, że wszystko, co otacza nas dokoła, przeczy Bożemu słowu, bo nie wszystko jest poddane Chrystusowi, jak mówi w tej chwili Boże słowo. Jesteśmy wezwani do wierności w żmudnych okolicznościach życia.
«Czym jest człowiek, że pamiętasz o nim – pyta autor Listu do Hebrajczyków, cytując piękny Psalm 8 – albo syn człowieczy, że się troszczysz o niego; mało co mniejszym uczyniłeś go od aniołów, chwałą i czcią uwieńczyłeś go. Wszystko poddałeś pod nogi jego».
Masz przy sobie Chrystusa, który przychodzi do ciebie w słowie, obdarza cię władzą wypływającą z posłuszeństwa Jego słowu. Daleko ci do tego. Nie bój się iść dalej. Emmanuel – Bóg z nami – jest także po twojej stronie.
Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski.