Uzdrowienie człowieka sparaliżowanego: Mk 2, 1-12
... Jezus, widząc ich wiarę, powiedział do chorego: „Synu! Twoje grzechy są odpuszczone”. Wśród zebranych tam byli też nauczyciele Pisma, którzy myśleli sobie: „Dlaczego On tak mówi? Bluźni! Któż może odpuszczać grzechy? Jedynie sam Bóg!”. Jezus poznał zaraz w swoim duchu, że tak myślą, i powiedział do nich: „Dlaczego nurtują was takie myśli? Co jest łatwiejsze? Powiedzieć sparaliżowanemu: 'Twoje grzechy są odpuszczone', czy też rozkazać: 'Wstań, weź swoje nosze i chodź'? Abyście jednak wiedzieli, że Syn Człowieczy ma władzę odpuszczania grzechów na ziemi – powiedział do człowieka sparaliżowanego – mówię ci: Wstań, weź swoje nosze i wracaj do domu!”. On wstał, wziął swoje nosze i wobec wszystkich wyszedł, tak iż wszyscy się zdumiewali i wielbili Boga, mówiąc: „Jeszcze nigdy nie widzieliśmy czegoś podobnego!”.
Rozebrali dach – w takich miastach jak Kafarnaum dach na budynku zazwyczaj wykonywano z sitowia i gałęzi, które były położone na belkach i przykryte gliną. Takie pokrycie domu łatwo można było rozebrać, a następnie znów ułożyć.
Scena uzdrowienia sparaliżowanego człowieka rozpoczyna serię pięciu sporów o godność i władze Jezusa. Zarówno w ST, jak też w czasach Jezusa, istniało przekonanie, że tylko Bóg w swoim miłosierdziu może uwolnić człowieka od winy, którą on zaciągnął przez niewierność Prawu. Jezus nie podważa tego przeświadczenia. W zdaniu skierowanym do sparaliżowanego używa strony biernej (w. 5). Podobnie czynili faryzeusze, aby nie wypowiadać imienia Bożego. W tym wydarzeniu Jezus udowadnia jednak, że On również jest obdarzony Boską mocą. Najpierw daje do zrozumienia, że zna wszystkie ludzkie myśli, a to jest możliwe tylko dla Boga (1 Sm 16, 7; Jr 17, 10; Syr 42, 18). W końcu dokonuje cudu, aby wykazać, że ma władzę nie tylko uzdrowić ciało, ale też ludzkiego ducha. Skutkiem całego wydarzenia jest to, że chory człowiek odzyskał zdrowie i został pojednany z Bogiem.
Komentarz Historyczno-Kulturowy
Podobnie jak Jezus naruszył religijną wrażliwość typową dla żydowskiej kultury, dotykając trędowatego (Mk 1, 41) i przypisując sobie większą władzę od tej, jaką odważyłby się przyznać sobie zwyczajny rabbi (por. Mk 1, 17.27), i podobnie jak narracja Markowa rzuciła wyzwanie kulturowym formom religijności, rozpoczynając swe opowiadanie historią o opętanym przez demona, który znalazł się w miejscu przeznaczonym na badanie Pisma i modlitwę (Mk 1, 21-28), tak rola, którą Jezus odgrywa w tym fragmencie rzuca wyzwanie poglądom teologicznym przyjmowanym przez religijnych przywódców Jego czasów.
Mk 2, 1-2. Wielkość przeciętnego domu w Kafarnaum pozwalała na pomieszczenie około pięćdziesięciu osób stojących blisko siebie (najdłuższy z odkrytych domów miał długość 5 m). Nie należy zatem sądzić, że całe miasto dosłownie znalazło się wewnątrz lub zebrało się u drzwi.
Mk 2, 3-4. Często „łoże” było zwyczajną matą. Przyjaciele paralityka mogli więc przynieść go na łożu, na którym cały czas spoczywał. Na dach można było wejść zewnętrznymi schodami, mogli się zatem tam dostać bez większych przeszkód. Dach jednoizbowego domu był wystarczająco wytrzymały, by można było po nim chodzić. Zwykle jednak był wykonany z gałęzi i sitowia położonego na belkach dachowych i pokryty wysuszoną gliną. Można było więc uczynić w nim otwór.
Mk 2, 5-7. Popełnione grzechy należało przebłagać, składając ofiary w Świątyni. Judaizm nauczał, że jedynie Bóg może odpuszczać grzechy, lecz większość Żydów zgadzała się z tym, że niektórzy Boży przedstawiciele mogli zabierać głos w jego imieniu. Forma bierna („odpuszczają ci się”; dosłownie: „są ci odpuszczone”) może być w taki właśnie sposób rozumiana (żydowscy nauczyciele często posługiwali się stroną bierną, by opisać Boże działanie). Jezus nie był jednak kapłanem, nikt też nie złożył ofiary, zaś uczeni w Piśmie nie usłyszeli żadnych powodów do ogłoszenia przebaczenia, nie ujrzeli nawet wyraźnego znaku nawrócenia.
W Starym Testamencie karą za bluźnienie imieniu Bożemu – ubliżanie Mu zamiast oddawanie czci – była śmierć (Kpł 24, 10-23). Zgodnie z późniejszym żydowskim nauczaniem bluźnierstwem było wymawianie Boskiego imienia lub zachęcanie ludzi, by poszli za innymi bogami. Ściśle mówiąc, nauczyciele Prawa byli w błędzie, interpretując słowa Jezusa jako bluźnierstwo, nawet zgodnie z własnymi zasadami. Określenie to zostało jednak tutaj użyte w szerszym znaczeniu, zgodnie z powszechnym wówczas jego rozumieniem – w tym znaczeniu mogli je odnosić ogólnie do znieważania imienia Bożego.
Mk 2, 8. Ponieważ nadprzyrodzoną wiedzę przypisywano zwykle prorokom (np. 2 Krl 6, 12), słuchacze Jezusa uznali Go przypuszczalnie za proroka. Zwrot „mówić w swoim sercu” [BT: „czemu nurtują te myśli w waszych sercach”] może mieć charakter idiomatyczny (Pwt 15, 9; 18, 21; 30, 14). Większość nauczycieli żydowskich wierzyła, że tradycyjni „prorocy” w znaczeniu starotestamentowym odeszli bezpowrotnie, lud z radością witał jednak nowych proroków, wielu z nich postrzegając jako zwiastunów końca.
Mk 2, 9-12. Niektórzy nauczyciele żydowscy traktowali cuda jako sprawdzian, czy inni nauczycieli rzeczywiście działa w imieniu Boga. Byli też i tacy, którzy nie uważali cudów za wystarczający dowód, jeśli były one sprzeczne z ich interpretacją Pisma.
Żydowscy nauczyciele wiedzieli, że ostatecznie jedynie Bóg może udzielać odpuszczenia (w Dniu Przebłagania w odpowiedzi na złożoną ofiarę). Sądzili jednak, że również uzdrowienie pochodzi ostatecznie od Boga. Sprawcą zarówno jednego, jak i drugiego był Bóg, lecz mogły zostać ogłoszone za pośrednictwem Bożych przedstawicieli, działających zgodnie z jego wolą. Józef Flawiusz pisze, że wielu fałszywych proroków działających w czasach Jezusa twierdziło, że potrafi czynić cuda, później jednak okazywali się nieskuteczni. Niektórzy adwersarze Jezusa zaliczali God do tej kategorii. Jego dzieła, dokonane w obecności świadków, powinny ich były jednak skłonić zrewidowania swego stanowiska.