Dzielmy się Dobrym Słowem na 30.01.2009 r.

W wersji demo

W chwilach trudności nie jest rzeczą oczywistą rozpoznanie, co jest wolą Bożą względem mnie. Ale zacznijmy od bardzo prostych sygnałów, w których wola Boża się objawia – od daru życia, daru kolejnego dnia, daru oddechu. Jeżeli mam żyć, jeżeli mam oddychać – nawet gdy jest to oddech ciężki, ciężkie życie w sytuacjach trudnych – to spełnianie woli Bożej polega na tym, że oddycham. W takich chwilach rzeczywiście przyjmuję dzień jako znak od Boga. To jest dla mnie dowód Jego prowadzenia, nawet kiedy wszystko się sypie i wygląda tragicznie. Spełniać wolę Bożą w takich chwilach, to żyć w wersji demo, czyli wersji podstawowej – podstawowych oddechów, podstawowych zachowań. Robię to, co mogę robić.

 

Jeśli chcesz mocnej wiary, inwestuj w cierpliwość. Bądź cierpliwy – tak brzmi skrócona wersja przesłania Bożego słowa na dzisiaj. Rzeczywiście, jeżeli chcę doświadczać mocy wiary, skuteczności, która jest do niej przypisana, potrzebuję cierpliwości.

Dzisiaj autor Listu do Hebrajczyków zwraca uwagę adresatów na potrzebę troski o cierpliwość, o wytrwałość w wierze. Wytrwałość rozkłada się w czasie, dokonuje się w różnych okolicznościach życia, nie tylko radosnych, ale także smutnych. Wytrwałość jest zadaniem każdego, kto podjął się chodzenia za Chrystusem, chodzenia za Bogiem, który działa, objawia się w świecie.

Autor Listu do Hebrajczyków odwołuje się do doświadczeń, jakie każdy z wyznawców Chrystusa ma w swoim życiu: Przypomnijcie sobie dawniejsze dni, kiedyście to po oświeceniu wytrzymali wielką nawałę cierpień.

Takie doświadczenia były wpisane w pierwszą gminę chrześcijańską. Wiele osób, nawracających się i przyjmujących w sposób odważny wiarę w Chrystusa, narażonych było na publiczne zniewagi, cierpienia, wyśmianie, prześladowanie, konfiskatę majątków. Ten pierwszy zryw w pójściu za Chrystusem pomagał im w jednoznacznym opowiedzeniu się za Nim i znoszeniu cierpień. Teraz najprawdopodobniej są na etapie szargania cierpliwości i postawy wiary. Przechodzą próby. W tych próbach autor natchniony odwołuje się do pamięci o pierwszych zrywach i pierwszych doświadczeniach.

Co to wnosi do naszego życia? – Na pewno zachętę, która już wiele razy rozbrzmiewała w rozważaniach Dobrego Słowa: wróć do pierwszej wierności. Ale jest to także zachęta do tego, aby siąść sobie i rzetelnie odwołać się do tych dzieł, do tych doświadczeń Pana Boga, w których On przeprowadził nas przez różne cierpienia, przez sytuacje, kiedy wydawało się nam, że kompletnie już wszystko się skończy. Kiedy przychodzą takie ciemności, zwątpienia, szarpanie się z każdym dniem, z każdym uczuciem, z każdą myślą, wydaje nam się, że żyjemy w świecie, w którym własne myśli są naszymi wrogami.

W takich chwilach autor Listu do Hebrajczyków szczególnie akcentuje konieczność przypomnienia sobie doświadczeń, z których Pan Bóg już mnie wyprowadził. Już nieraz świat miał się zawalić. Przy następnych podobnych doświadczeniach pojawia się też myśl: Ale teraz to się już na pewno zawali, teraz będzie kompletne fiasko, teraz się ostatecznie skompromituję…

Przypomnijcie sobie dawniejsze dni. Przypomnij sobie, droga siostro i drogi bracie, że Bóg zaświadczył, że cię przeprowadza i dochowuje wierności nawet wówczas, kiedy ty nie jesteś w stanie jej dochować. Przychodzi ze swoim słowem i z zachętą do tego, aby nie pozbywać się nadziei, że i tym razem objawi mądrość i moc.

Bóg mądrze wszystko prowadzi. W trudnych chwilach to słowo szczególnie powinno być przez nas na głos powtarzane.

Nie pozbywaj się nadziei, która ma wielką zapłatę. Potrzebujesz bowiem wytrwałości, abyś spełniając wolę Bożą, dostąpił obietnicy. Nie pozbywaj się nadziei, nie wyrzucaj jej. Wszystko gdzieś może się przykurzyć, stracić wartość. Nie pozbywaj się nadziei, która swoje źródło ma we wszechmocy Boga. On jest wierny i wie, kiedy zadziałać.

Autor Listu do Hebrajczyków czyni także bardzo istotną uwagę: abyście spełniając wolę Bożą, dostąpili obietnicy.

W chwilach trudności nie jest rzeczą oczywistą rozpoznanie, co jest wolą Bożą względem mnie. Ale zacznijmy od bardzo prostych sygnałów, w których wola Boża się objawia – od daru życia, daru kolejnego dnia, daru oddechu. Jeżeli mam żyć, jeżeli mam oddychać – nawet gdy jest to oddech ciężki, ciężkie życie w sytuacjach trudnych – to spełnianie woli Bożej polega na tym, że oddycham. W takich chwilach rzeczywiście przyjmuję dzień jako znak od Boga. To jest dla mnie dowód Jego prowadzenia, nawet kiedy wszystko się sypie i wygląda tragicznie. Spełniać wolę Bożą w takich chwilach, to żyć w wersji demo, czyli wersji podstawowej – podstawowych oddechów, podstawowych zachowań. Robię to, co mogę robić. Wykonuję moje czynności w sposób nieraz mechaniczny. Jeżeli oddycham i ta wersja podstawowa życia, dnia, jest mi dana, to przecież wybierając między zaczerpnięciem powietrza otwartymi ustami na dworze lub w piwnicy, wybieram pakiet zawierający oddychanie na dworze. Idąc głębiej – jeżeli mam oddychać ślęcząc przed telewizorem, a mógłbym ten czas poświęcić na uczestnictwo w Eucharystii, to nawet kiedy nie ciągnie mnie na nią, mam świadomość, że lepiej oddychać w klimacie Eucharystii, lepiej pobyć w klimacie słowa Bożego, bo słowo rodzi wiarę w miłość, która rodzi nadzieję.

Sięgam do słowa i to jest klucz. Sięgam do słowa nawet wówczas, kiedy wydaje mi się, że ono nie trafia. Potrzebujemy wytrwałości, by spełniając wolę Bożą, nawet w wersji demo, podstawowej, ograniczając się niejako tylko do fizycznej obecności, dostąpić obietnicy.

Autor Listu do Hebrajczyków dodaje: Jeszcze bowiem za krótką, za bardzo krótką chwilę przyjdzie Ten, który ma nadejść i nie spóźni się.

Jest to niesamowita obietnica. To my wyznaczamy czas i dlatego wydaje nam się, że Pan się opóźnia. To my wyznaczamy miarę naszej kondycji i dlatego kiedy nie spełnia się to, co zaplanowaliśmy, od razu rośnie stos oskarżeń względem Pana Boga, że się spóźnia. On się nie spóźnia. Tym, co sprawia, że w takich chwilach możemy żyć, jest wiara.

A mój sprawiedliwy z wiary żyć będzie, jeśli się cofnie, nie upodoba sobie dusza moja w nim. Jeśli się cofnie nawet z wersji demo, to jak ma upodobać sobie w nim Ten, który prosi o minimalną wersję życia, szczególnie w chwilach prób?

Działanie słowa Bożego daleko przewyższa nasze rozumienie czy odczuwanie. Odwołam się do przykładu podanego przez Raniero Cantalamessę w książce Szczere opowieści pielgrzyma, w której opowiada o wielu osobach uzdrowionych z przywary pijaństwa dzięki postanowieniu czytania jednego rozdziału z Ewangelii, za każdym razem, gdy nadchodziła pokusa, żeby się napić. Zalecając tę praktykę jednemu z alkoholików, pewien mnich rzekł: W samych słowach Ewangelii tkwi zbawienna moc, bo napisane jest w nich to, co mówił sam Bóg. Nie musisz rozumieć, bylebyś czytał pilnie. Jeśli ty nie rozumiesz słowa Bożego, to diabli wiedzą, co czytasz i drżą. Nawet jeśli ja nie jestem w stanie wyczuć, zrozumieć słowa Bożego, to zły duch, który atakuje, przychodzi w takich chwilach, żeby jeszcze bardziej wyszarpać z nas wiarę i zatruć nas zniechęceniem. On doskonale wie, on drży, bo moc słowa Bożego nie jest zależna od naszego odczuwania, czy rozumienia go. To jest bardzo ważne przesłanie i kolejna zachęta do wytrwałości przy słowie, nawet gdy stoi się przy nim, czy siedzi, na sucho.

Sprawiedliwy mój z wiary żyć będzie. Oddycham, czerpiąc powietrze, świeży oddech Ducha Świętego, który natchnął to słowo. Trwam przy słowie na sucho, w wersji demo. Czytanie słowa rodzi wiarę, a wiara potrzebuje wytrwałości i cierpliwości. O nią apeluje dziś autor Listu do Hebrajczyków. Cierpliwe trwanie przy słowie to życie wiarą, która dokonuje rzeczy niezwykłych. Proces przemiany, nawrócenia naszego umysłu i serca, dokonuje się w czasie, stąd apel o cierpliwość.

Wypływa to także z rozważanej dziś Ewangelii. Chrystus głosi przypowieści, czyli opowiadania z życia wzięte, na podstawie których chce ukazać działanie królestwa Bożego, przemieniającej siły miłości samego Boga – miłości obecnej w Nim i przez Niego w świecie.

Stosowanie przypowieści ma podwójny cel. Po pierwsze, Jezus odwołuje się do tego, czym żyje człowiek, żeby odkryć obecność Boga w jego codzienności. Po drugie, ukazuje poprzez zaproszenie do refleksji, do myślenia i analiz, że działanie Boga, działanie łaski wiary w sercu człowieka jest tajemnicą, której należy się poddać. Człowiek ma ją zgłębiać, ale ona zawsze musi go przerastać.

Jezus opowiada dwie przypowieści. Z królestwem Bożym dzieje się tak, jakby ktoś nasienie rzucił w ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy nasienie kiełkuje i rośnie. On sam nie wie jak. Ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarno w kłosie, a gdy stan zboża na to pozwala, zaraz zapuszcza sierp, bo pora już na żniwo.

Nie da się przyspieszyć procesów przemiany naszego serca. Tu cierpliwość jest rzeczą nieodzowną. Jest to postawa szanująca etapy rozwoju, na które często nie ma się wpływu. Czy się czuwa, czy śpi, Bóg działa. To Jego moc nas przemienia, bez względu na to, ile jest w nas uczuć, zachwytu, przygnębienia, dobrego samopoczucia, jakichkolwiek stanów, niezależnie od pory dnia.

Słowo zachęca nas dziś bardzo mocno do refleksji i prosi o cierpliwość. Często chcielibyśmy przyspieszyć pewne procesy. Żyjemy w czasach, kiedy ciągle mamy w ręku komórkę, możemy dzwonić właściwie z każdego miejsca. W naszym zestawie przedmiotów podręcznych jest zawsze myszka komputerowa i pilot telewizyjny – jak mówią niektórzy, kto ma pilota, ma w domu władzę. Istnieje nieograniczona możliwość bardzo szybkiego ściągania danych, dlatego pojawia się pokusa przeniesienia tej rzeczywistości na proces wzrostu wiary. Często gubimy się, bo kryteria obowiązujące w świecie materialnym stosujemy do świata duchowego. Nie da się przyspieszyć pewnych rzeczy, a jeżeli się je przyspiesza, to się je niszczy. To tak, jakbyśmy przyglądając się rozwijającemu się kwiatuszkowi, w pewnym momencie chcieli przez swoją interwencję, przez wyciąganie płatków ze skulonego pączka, zobaczyć go wcześniej, niż on sam chce się pokazać. Jest to działanie niszczące.

Ta prawda upokarza nas, bo daje nam po nosie, stawia nas wobec takiej bezradności, że rozkładamy ręce. – Nie czuję, a Ty działasz. Czy śpię, czy jestem świadomy, działasz, przemieniasz mnie.

Komentując działanie królestwa Bożego, działanie słowa Bożego, które przecież to królestwo nam daje, Raniero Cantalamessa podaje też przykład. Mówi, że na pozór słowo Boże jest w zasięgu ręki, mamy je w Piśmie Świętym, lecz w rzeczywistości przypomina ono pewne kwiaty z wysokich gór, rosnące na stromych i urwistych stokach. Żeby je zerwać, trzeba pokaleczyć sobie ręce. Raniero Cantalamessa cytuje Orygenesa: Zanim znajdzie się w nim pokarm, trzeba znosić pewnego rodzaju ubóstwo uczuć. Dusza otoczona jest ze wszystkich stron ciemnością, natyka się na drogi bez wyjścia, aż nagle po żmudnych poszukiwaniach i modlitwach rozbrzmiewa głos słowa i od razu rozbłyska światło. Ten, który poszukiwał owego głosu, wychodzi mu naprzeciw, biegnąc przez góry i skacząc po pagórkach, to znaczy otwierając przed nim swój umysł, aby przyjąć jego mocne i oświecające słowo.

To Bóg przemienia. To Bóg wie, ile potrzeba nam czasu. Od nas wymaga pokory, trwania przy słowie, aby wiara mogła nabierać właściwych rozmiarów, by stawała się żywotną siłą. To, co staje się naszym doświadczeniem w kontakcie ze słowem, wydaje się nam ciągle za małe, chcielibyśmy jeszcze więcej. Mamy wrażenie, że zbyt dużo słyszymy, a mało w tym wszystkim doświadczamy przemieniającej mocy. Jeśli tak jest, to jest to zaproszenie do pokory, do prośby o pokorę i wytrwałość.

Jezus w drugiej przypowieści, mówiąc o niewielkim ziarenku gorczycy, także sugeruje nam tę prawdę. Gdy się je wsiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion, lecz wsiane wyrasta i staje się większe od innych jarzyn. Wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki powietrzne gnieżdżą się w jego cieniu. Niewielkie – daje wiele. Tak niewiele mam, a tak wiele mogę dać.

Pokora i wezwanie do modlitwy o cierpliwość powraca jak bumerang w rozważaniach i zachętach Bożego słowa. Prośmy o mądrą cierpliwość, abyśmy potrafili dochować wierności słowu nawet wówczas, gdy nie widzimy, jak nas zmienia.

Panie, przychodzisz do nas z zachętą do wiary i życia wiarą. Dziękujemy za posyłane słowo. Pozwalaj nam, Panie, w jego świetle spoglądać na doświadczenia naszego życia. Dotykaj nas swoją łaską szczególnie w miejscach, gdzie brakło nam cierpliwości, rozdrażniliśmy samych siebie, oczekując natychmiastowych efektów, wyznaczając czas, który nie pokrywa się z Twoim pomiarem czasu. Ucz nas pokory, Panie, nawet wówczas, kiedy trzeba przechodzić przez ubóstwo uczuć, wewnętrzną oziębłości, czy też życie w wersji demo. Uzbrój nas, Panie, mocą Ducha Świętego do dalszego kroczenia za Tobą, bo Ty nam w wierze przewodzisz i ją wydoskonalasz.

Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski.