Dzielmy się Dobrym Słowem na 6.03.2009 r.

Bo Bóg jest wrażliwy

          Jezus ukazuje wrażliwość Ojca, żeby wzywać do nawrócenia umysłu i serca. Żebyśmy odkryli wrażliwość i stawali się wrażliwi. Żebyśmy dostrzegli bliskość i stawali się bliscy Bogu, a przez to bliscy innym osobom. 

Przyłapujemy Pan Boga na Jego wrażliwości. Dzisiaj Jezus tę wrażliwość ukazuje. Bóg jest wrażliwy na każde słowo. Można Go zranić nie tylko czy też nie wyłącznie wtedy, kiedy zabija się kogoś fizycznie, ale można dotknąć słowem.

Faryzeusze i uczeni w Piśmie przyjęli do wiadomości przykazania, bardzo urzędowo je interpretując. I w nas budzą się faryzeusze. Czasem mówimy na spowiedzi: Nikogo nie zabiłem, nic nie ukradłem. Bóg zdradza się ze swoją wrażliwością w Jezusie, kiedy mówi: Słyszeliście, że powiedziano przodkom: "Nie zabijaj"; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu "Raka" – co się tłumaczy „głupcze” – podlega Wysokiej Radzie. I gdyby ktoś wpadł na pomysł powiedzieć: Bóg cię opuścił, ty "Bezbożniku", podlega karze piekła ognistego. Mocne. Prawdziwe. Nie rozmiękczajmy tego słowa.

Wrażliwość Boga opiera się nie na jakiejś tkliwości, wzruszeniu na pokaz, że się ktoś tym przejmie. Oparta jest na mądrości życiowej. Bóg wie, że to w sercu zaczyna się plan morderstwa. Że najpierw trzeba oczernić, odebrać wartość danemu państwu, żeby je później zaatakować wojskowo, militarnie. Trzeba znaleźć sobie powód. Najpierw wszystko zaczyna się w sercu, w myśleniu.

Jezus ukazuje wrażliwość Ojca, żeby wzywać do nawrócenia umysłu i serca. Żebyśmy odkryli wrażliwość i stawali się wrażliwi. Żebyśmy dostrzegli bliskość i stawali się bliscy Bogu, a przez to bliscy innym osobom.

Pan mówi: Nie chcę śmierci grzesznika. To prawda szczególnie ważna dla wyznawców Chrystusa, dla katolików. Bóg nie chce potępiać ludzi. Uważajmy. Jeżeli któryś z katolików macha ręką na drugiego człowieka i mówi: Z niego nic nie będzie, to znaczy, że przestaje być wyznawcą Boga objawionego w Chrystusie.

Słowo skierowane do nas przez Pana chce nas oczyścić i bardzo uwrażliwić na nasze myśli, bo tu się wszystko zaczyna. Wszelkie niesnaski, podejrzliwości, pojawiające się w myślach komentarze, nie są jeszcze grzechem, jeśli nie ma w nas zgody na nie. Przelotne myśli czy sądy o kimś w naszych myślach nie są jeszcze grzechem, dopóki nie ma w nas zgody na nie, dopóki nie dokładamy swoich groszy. Nie wyjdziesz z więzienia, dopóki nie oddasz ostatniego grosza. Tego, który dorzuciłeś w myślach także. Mocne. Nie rozmiękczajmy tego słowa.

W takim więzieniu często możemy się znaleźć już za życia, kiedy przechowujemy w sobie jad podejrzliwości, oskarżeń, kiedy żyjemy z nieprzebaczeniem, z dawką uprzedzeń do kogoś. To jest więzienie. Przecież to maltretuje, męczy.

Skoro Pan przedstawia się jako Ktoś wrażliwy, skoro prorok Ezechiel woła – Czyż ma mi zależeć na śmierci występnego, mówi Pan Bóg, a nie raczej na tym, by się nawrócił i żył? to kieruje te słowa do nas, aby objęło nas działanie Jego ducha, Jego wrażliwości. Aby przemieniała nas Jego mądra miłość. Abyśmy z niej zaczerpnęli.

Droga siostro i drogi bracie, wiesz, dlaczego podejrzewasz innych, oskarżasz ich? Wiesz, dlaczego nie umiesz przebaczyć? Bo mało przebywasz z wrażliwym Bogiem. Bo mało masz dla Niego czasu. Nie traktujesz Go jak Kogoś, komu warto zorganizować danego dnia czas na modlitwę. Wtedy trzeba się żywić odpadkami, grzebać po śmietnikach podejrzliwości, oskarżeń, braku przebaczenia, nieustannego wypominania, znęcania się nad tym, że ktoś się potknął, grzebania w jego ranach i w jego wrażliwości.

Ileż razy nasz język zmienia się w rozgrzany pogrzebacz? Nie chcemy przyjąć słowa, które Pan do nas kieruje. Nie chcemy poddać się Jego osądowi, bo nas męczy, bo za długo. A Pan w swojej wrażliwości nie przestaje przychodzić i stawać wobec ludu, który mówi: Sposób postępowania Pana nie jest słuszny. Pan nie przestaje traktować nas z całą odpowiedzialnością, jako poważnych rozmówców, jako osoby nadające się do tego, aby wlać im kolejną dawkę nadziei, miłości i dobroci, by przekazywał je dalej, aby nimi służyły. Ileż w tym dialogu jest taktu.

Wy mówicie: "Sposób postępowania Pana nie jest słuszny". Słuchaj jednakże, domu Izraela: Czy mój sposób postępowania jest niesłuszny, czy raczej wasze postępowanie jest przewrotne? Ile tu taktu i uwzględnienia czyjegoś zdania.

Wsłuchani we wrażliwość, ukazaną przez Pana w Jego słowie, zaproszeni do przyjęcia tego słowa, przypomnijmy sobie, czy jest jakiś brat lub siostra, którzy mają coś przeciw nam? Czy jakaś przewrotność maltretuje ostatnio nasze serca?

Pan nie chce twojej, mojej śmierci – skompromitowania moich relacji naznaczonych jakąś chorobą. Pragnie je uzdrawiać i napełniać swoim Duchem. Nie oczekuje, żebym się zmienił. Nie oczekuje, żebym się nawrócił o własnych siłach. Pragnie, abym przyjął Jego moc. Abym prosił o nową siłę, nowe tchnienie, nowe zorganizowanie czasu, nowe podejście do siebie i odkrycie, że mój Bóg jest wrażliwy.

Gdy grzechy wspomnisz, któż się z nas ostoi? – pyta psalmista Pana. Wie, o co pyta. Ma świadomość swojej słabości, grzechów. Mówi: Z głębokości wołam do Ciebie, Panie zdołowany, dobity grzechami. Zdaje sobie sprawę, że gdyby Bóg zaczął wypominać grzechy, nikt by nie został na świecie. Takiego Pana Boga uznaje. Ku takiemu zwraca swoją modlitwę.

Ale Pan Bóg daje się poznać jako ten, który nie chce śmierci grzesznika, lecz by się nawrócił i miał życie. Nie chce być Bogiem tylko podziwianym. Nie chce być Bogiem, o którym się mówi: jest miłosierny. To za mało. Ten chrześcijanin, ten wyznawca Pana, który mówiłby jedynie, że Bóg jest miłosierny, nie różni się od kogoś, kto o tym tylko przeczytał. Za wiedzą o tym, że Bóg przebacza każdemu, kto wraca, ma iść taki sam czyn względem drugiego człowieka – szczególnie wobec osób, które nam coś zawiniły.

Gdyby ktoś z nas – słysząc słowa Ewangelii – wspomniał, że jest ktoś, kto ma coś przeciw niemu, a słuchałby tego słowa i nie chciał prosić Boga o dar przebaczenia temu człowiekowi, to jego sprawiedliwość nie różni się niczym od sprawiedliwości faryzeusza. Ruszają się tylko usta. Serce jest nieczynne. A przecież Serce Boga jest czynne.

Czemu Chrystus tak surowo, tak ostro i zdecydowanie o tym mówi? Bo chce nam dać więcej wrażliwości. Żebyśmy nie tylko o Bogu mówili, ale Go pokazywali naszym zachowaniem. Bo łatwiej jest mówić – trudniej pokazać.

Czemu Chrystus mówi tak zdecydowanie? Bo pragnie, aby nasze serca zostały poruszone. Czemu nas zaprasza w okresie Wielkiego Postu na rozważania Drogi Krzyżowej? Bo chciałby, aby nasza wrażliwość wreszcie ożyła. Żeby była większa niż wczoraj, niż ostatnio, kiedy pomogliśmy komuś.

A może mamy na swoim koncie pomoc raz udzieloną, którą się chwalimy i będziemy się chwalić do śmierci? Potrzeba nam świeżości. I o tę świeżość dziś słowo apeluje. Bo gdyby się okazało, że innym ludziom brakuje w nas tej świeżości w przekazywaniu prawdy o Bożym miłosierdziu, to trzeba wołać jak psalmista: Nachyl Twe ucho na głos mojego błagania. Jeśli zachowasz pamięć o grzechach, Panie, któż się ostoi?

Panie, dziękujemy Ci za to, że jesteś miłosierny nie teoretycznie, ale praktycznie – na wyciągnięcie w konfesjonale ręki przez Twoje sługi i słowa przebaczenia, zostawione Kościołowi. Pomóż nam, abyśmy i my potrafili wyciągać rękę – nie w konfesjonale, ale w codziennym życiu. Aby i z naszych serc wypłynęło otrzymane od Ciebie przebaczenie. Abyśmy nie rozpamiętywali, nie grzebali, nie wypominali innym do śmierci, że nas zranili, tylko potrafili tak jak Ty przebaczać.

Panie Jezu, karmisz nas słowem życia. Dotykasz naszej przewrotności. My chcielibyśmy dawkować, ile i jak masz do nas mówić. Ulecz nas z przewrotności. Pomóż nam, aby nasza sprawiedliwość była większa niż faryzeuszy, uczonych w Piśmie, niż tych, którzy z zegarkiem w ręku uczestniczą we Mszy Świętej i wypomną każdą minutę, jeśli będzie za długo. Pomóż nam, Panie, odkryć Twoją wrażliwość, abyśmy stawali się bardziej wrażliwi i innym w odkrywaniu tej wrażliwości pomagali.

Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski.