Dzielmy się Dobrym Słowem na 14.03.2009 r.

 

Marnotrawny ojciec?

 

                Przypowieść o marnotrawnym ojcu... Dokładnie tak. To trafne określenie. Ojciec pozwala marnować swój majątek. Zachowuje się, jakby nie wiedział, że młodość ma swoje prawa, lubi się wyszumieć i może się źle wyszumieć. Ojciec nie przeszkadza synowi cierpieć i dochodzić do pewnych rzeczy, nie przeszkadza dojrzewać, nie zrywa za wcześnie owocu, bo zielony nie smakuje.

Ojciec marnotrawny… Tak przedstawia Boga Jezus – Jego Syn, jedyny, który widział i doświadczył miłości Ojca w taki sposób, iż można powiedzieć, że był to sposób pełny. Nawet Mojżesz nie widział tak Boga, jak widział Go Jezus. Przebywając w łonie Ojca, każdym swoim gestem, opowiadaniem, zaświadczył o tym, jaki jest Ojciec. Tą przypowieścią także.

Marnotrawny ojciec potrafi mitrężyć czas dla swoich dzieci. Zawsze znajdzie czas, żeby pozwolić im dojrzewać i nie będzie im w tym przeszkadzał – nie uczyni z nich rozpieszczonych dzieciaków ani nie stworzy stanów patologicznych. Będzie pozwalał kreatywnie rozwijać się temu darowi wpisanemu w serce każdego człowieku – darowi, jakim jest życie. Życie nie chce, żeby mu przeszkadzać, nie chce patologii. Pragnie rozwijać się w tych warunkach, w jakich zostało stworzone – w klimacie miłości.

Miłość, jaką ma Ojciec do swoich synów, jest pełna mądrości. Czemu kolejny raz słyszymy tę przypowieść? Moglibyśmy powiedzieć, że mamy jej dosyć, bo przecież już tyle razy ją słyszeliśmy. – Rzeczywiście może przerażać, że znowu czytamy przypowieść o synu, ojcu marnotrawnym… Jeżeli przydarza się nam taka reakcja, to znaczy, że szczególnie tej przypowieści potrzebujemy, szczególnie potrzebujemy, żeby mówić nam o miłosierdziu Boga, bo znowu coś w nas zostało roztrwonione. Potrzebujemy świeżości przychodzenia Boga z Jego przebaczeniem.

Drogie siostry i drodzy bracia, to chyba grozi nam najbardziej. Myślę o tych, którzy chcą żywiej uczestniczyć we wspólnocie Kościoła. Możemy obsłuchać się, machnąć ręką, nawet z pamięci powtórzyć tę scenę i kompletnie nie być w niej obecnym. Możemy stracić wrażliwość na świeżość przebaczenia Boga, które jest gotowe objawiać się w każdej chwili, nawet w najbardziej zaskakującej.

Taki Bóg się przedstawia – Bóg marnotrawny. Taki Bóg przychodzi do nas i niewykluczone, że może nam, uczestniczącym żywiej we wspólnocie Kościoła, mówi właśnie te słowa: Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy Mnie i wszystko moje do ciebie należy. Trzeba się weselić i cieszyć z tego, że są ludzie, którzy chcą wracać, którzy wracają, i że trzeba im zaświadczyć o tym, że Bóg jest miłosierny, nieskory do gniewu, bardzo łaskawy, nie zapamiętuje się w sporze, potrafi rzucić w głębokości morza – jak mówi Micheasz – nasze grzechy, jeśli je tylko uznajemy.

Czemu syn wraca? Może dlatego, że nie miał co jeść. Może wcale nie odczuwa szczerego żalu, a tylko przeświadczenie, że może zdobyć serce ojca, bo wie, że jest wrażliwy… – Nieważne, jaki był powód jego powrotu. Ważne, że wrócił.

Drogie siostry i drodzy bracia, kiedy Pan Bóg gromadzi nas na słuchaniu słowa, to chciałby, żebyśmy wrócili do świeżości relacji z Nim. Dużo się dzieje. Dużo się stało od ostatniego czasu, kiedy słyszeliśmy tę Ewangelię. Bóg chciałby naszej świeżości, bo Jego miłość jest ciągle świeża i nowa. Jeśli jej nam brakuje, to z nadzieją i przekonaniem, że te słowa nie zatrzymają się na zewnątrz, nie będą się obijać o ściany, okna, drzwi, tylko trafią tam, gdzie trzeba, razem z prorokiem Micheaszem prośmy: Paś lud Twój, Panie, laską Twoją. Prowadź mnie, Panie, dalej. Budź we mnie świeżość, świadomość tego, że nieustannie do mnie przychodzisz, że każda chwila jest wielkim darem.

Któryż Bóg podobny Tobie, który oddalasz nieprawość, odpuszczasz występek Reszcie dziedzictwa Twego? Nie żywi On gniewu na zawsze, bo upodobał sobie miłosierdzie.

Drogie siostry i drodzy bracia, Ojciec jest marnotrawny, miłosierny. Takiego mamy niebieskiego Ojca. A my, Jego dzieciaki, jacy jesteśmy, jacy dziś będziemy? Z czym przychodzimy do Niego i z czym chcemy wyjść?

Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy Mnie i wszystko moje do ciebie należy.

Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski.