Dzielmy się Dobrym Słowem na 17.03.2009 r.

Wybaczyć siedem razy?

Dzisiaj Piotr wychodzi przed szereg i pyta, bo nie wie. Zdaje sobie sprawę, że pewne rzeczy wie, a innych nie wie. Wie, że bardzo trudno jest wybaczyć. Dlatego pyta trochę z przekąsem: Panie, czy aż siedem razy mam wybaczyć? Jeżeli mój brat, moja siostra, drugi człowiek, wykroczy przeciw mnie – wybaczyć siedem razy? Wśród nauczających w tym czasie panowało przekonanie, że jak ktoś coś zrobi przeciw tobie, najwyżej możesz wybaczyć trzy razy. Więcej razy może wybaczyć tylko Bóg.

Komu Pan Bóg skrzydeł nie dał, temu fruwać nie każe. Jeżeli Pan Bóg do czegoś nas wzywa lub coś nam poleca, to tylko to, co jesteśmy w stanie zrobić. Wie, że potrafimy rozmawiać ze sobą – wystarczy przejrzeć archiwum gadu-gadu czy skypa, żeby zobaczyć, ile rozmów odbyliśmy. Wie, że potrafimy komentować, podziwiać, oceniać – wystarczy zajrzeć na Naszą Klasę, zobaczyć zdjątka i komentarze, jakie tam się często pojawiają. Wie, że umiemy ze sobą rozmawiać i dlatego na przykład zaprasza nas do modlitwy, bo kiedy rozmawiamy z Nim, kiedy przedstawiamy Mu naszą wersję wydarzeń, to jest szansa, że Pan Bóg pewne rzeczy nam wytłumaczy, że przez pewne wydarzenia zwróci nam na coś uwagę.

Dzisiaj Piotr wychodzi przed szereg i pyta, bo nie wie. Zdaje sobie sprawę, że pewne rzeczy wie, a innych nie wie. Wie, że bardzo trudno jest wybaczyć. Dlatego pyta trochę z przekąsem: Panie, czy aż siedem razy mam wybaczyć? Jeżeli mój brat, moja siostra, drugi człowiek, wykroczy przeciw mnie – wybaczyć siedem razy? Wśród nauczających w tym czasie panowało przekonanie, że jak ktoś coś zrobi przeciw tobie, najwyżej możesz wybaczyć trzy razy. Więcej razy może wybaczyć tylko Bóg.

Piotr słyszy od Chrystusa odpowiedź. Bo kto pyta, kto szuka, ten znajduje. Chyba, że pyta sam siebie – wtedy sam dla siebie jest sterem, żeglarzem i okrętem. Sam sobie zadał pytanie, sam sobie udzielił odpowiedzi – niewiele się dowie. Piotr pyta i słyszy odpowiedź: Piotrze, nie mówię, że siedem razy, ale siedemdziesiąt siedem, to znaczy za każdym razem masz przebaczyć.

Wróćmy na chwilę do pierwszej myśli: Komu Pan Bóg skrzydeł nie dał, temu fruwać nie każe. Oznacza to, że Chrystus nie nakazuje Piotrowi, żeby zrobił coś, czego nie jest w stanie wykonać. Mówi do niego, że ma podejmować coś, co jest w stanie zrobić. Ale Piotr też wie, że o własnych siłach jest to niemożliwe. Najczęściej nam się nie chce ani modlić, ani przebaczać, ani podziwiać tego, co się dzieje obok nas. Chętnie byśmy odłożyli to na bok i powiedzieli: To nie ma sensu.

Święty Paweł napisał w siódmym rozdziale Listu do Rzymian, że strasznie dziwne rzeczy się z nim dzieją. Bo widzi dobro, pochwala je, a jak przyjdzie mu coś zrobić, wybiera zło. Wyznaje, że z tego powodu ma przekichane – jest nieszczęsny. Nie radzi sobie: widzi dobro, pochwala je, a wybiera zło. I w pewnym momencie zaczyna się modlić: Bogu niech będą dzięki, że daje mi siłę do tego, żeby ciągle zaczynać od nowa, żeby wybierać jednak to dobro, żeby wracać. W innym miejscu święty Paweł zapisał, że Pan Bóg jest w nas sprawcą i chcenia, i działania, więc jeżeli odkrywamy, że nam się nie chce modlić, nie chce przebaczyć, to odzywa się w nas coś, co jest naszą słabą naturą. I to jest – uwaga – normalne przy słabej naturze. Nikt się nie wymówi od tego, że nie da rady wybaczyć, jeśli prosi o dar przebaczenia bliźniemu. Panie, to Ty mi pomóż, abym umiał przebaczyć. Nieraz ktoś nam zrobi przykrość zupełnie niezawinioną i też jest ciężko wybaczyć. Ale jeśli człowiek się modli…

Opowiem o dwóch zdarzeniach.

Pewien kleryk składał świadectwo – mówił o tym publicznie na jakimś spotkaniu modlitewnym. Mieszkał w Łodzi. Szedł kiedyś ulicą i napadli na niego jacyś żądni pieniędzy kolesie. Dostał mocno. Zabrali mu oszczędności studenckie. Do seminarium wrócił poobijany. Strasznie nie mógł się z tym pogodzić, mówił nawet, że miał trudności z modlitwą. Ale mimo wszystko przychodził do kaplicy i prosił: Panie Boże, jeżeli mam przebaczyć, to Ty mi musisz pomóc, bo naprawdę nie chcę przebaczyć, noszę w sobie nawet nienawiść. I modlił się. Pewnego dnia jeszcze rozmawiał ze swoim spowiednikiem, który mu powiedział, że jest możliwe rzeczywiste przebaczenie, jeżeli będzie się modlił. Pan Bóg da siłę do przebaczenia. A on na to: Po czym poznać, że przebaczyłem, że rzeczywiście Pan Bóg wysłuchał moją modlitwę? Spowiednik odpowiedział: Gdyby zdarzyło się, że na przykład dzisiaj nastąpi powtórne przyjście Pana Jezusa na ziemię i mielibyście wchodzić do raju, czy zgodziłbyś się, żeby stojący w kolejce za tobą ci kolesie, którzy cię pobili, weszli przed tobą? Czy zgodziłbyś się, żeby weszli przed tobą do raju?

Po tym można poznać, że przebaczenie zaczęło już działać. Jeśli ktoś się modli. Sami z siebie nie damy rady przebaczyć, będziemy wypominać, cały czas patrzeć na winowajcę przez szkiełko tego, co nam zrobił. Ale jeśli jest modlitwa, to wcześniej czy później przyjdzie przebaczenie.

I drugi przykład. Kiedyś, na pierwszej parafii, wracałem po siedmiu godzinach ze szkoły dość mocno nadwerężony. W pewnym momencie jakiś pan, który miał buty za ciasne – widać było, że nie mógł ustać za bardzo na nogach i bardzo wymownie odnosił się do świata – zobaczył, że idzie ksiądz. Puścił więc litanię, ale nie do wszystkich świętych. Nie słyszałem tam imion świętych ani błogosławionych, ani tych, którzy czekają na rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego, pojawiło się za to dużo wyzwisk i na Kościół, i na księży. Stanąłem naprzeciw tego człowieka poruszony mocno. Pytam: Proszę pana, ale co ja panu zrobiłem? On popatrzył i dalej od nowa tę samą litanię. Bardzo krzyczał na księży. Próbuję od nowa: Proszę konkretnie powiedzieć, o co chodzi, bo stoi przed panem ksiądz, którego też pan wyzywa. Co ja panu zrobiłem? Gdzie pana skrzywdziłem, pobiłem, okradłem? Cóż, miał swoją wersję wydarzeń, więc widać było, że nie da rady się dogadać.

Do domu wróciłem roztrzęsiony. Cały chodziłem. Pierwsza reakcja – to wziąć kogoś z baniaka. Ale gdy zaszedłem do domu, wziąłem różaniec i klęknąłem przed moim ukochanym, ukrzyżowanym Panem Jezusem. Mam w domu dość duży krzyż. Klęknąłem i modliłem się, chociaż cały chodziłem. Nie wiem, czy to było dwanaście Zdrowaś Maryjo w pierwszej tajemnicy, czy trzynaście, czy osiemnaście, w każdym razie ten różaniec rzeczywiście był spocony. Dopiero po jakimś czasie przyszło uspokojenie. Bo o własnych siłach to najchętniej wyszedłbym z domu i spróbował w inny sposób wytłumaczyć temu panu, że mu nic nie zrobiłem . Ale przy pomocy modlitwy, która w takich chwilach nie jest łatwa, udało się to rozwiązać. Jeżeli ktoś myśli, że to tak, jak z przyspieszeniem sobie transferu w kontakcie z Internetem, to się myli. Tutaj się modlisz tak, jakbyś miał modem. Łaska schodzi powolutku, ale skutecznie.

Skoro więc Piotr pyta, czy da radę przebaczyć siedem razy i słyszy: Dasz radę siedemdziesiąt siedem, to tylko dlatego, że Pan Bóg daje do tego siłę. Bo tak, jak nam przebacza, chce, żebyśmy my przebaczali innym.

Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski.