"...Dobrym Słowem" na sobotę, 8 listopada 2008

Z mamoną w tle

Chcemy czy nie chcemy, będziemy się dotykać pieniędzy. Jezus mówi, że z nich także można zrobić dobry użytek. Paweł tłumaczy to tak: Słuchajcie, jeśli za tym kryje się serce, nawet jeśli dacie niewiele, jak wdowa, która wrzuciła do skarbony jeden grosz, to dajecie Bogu wszystko. Wysyłacie wówczas sygnał, że umiecie obchodzić się z niegodziwą mamoną, która wielu może wprowadzić w chciwość. I będziecie potrafili tym pozyskać przyjaciół dla Boga i dla siebie.

 Jezu, Ty jesteś słowem, które stało się Ciałem, to znaczy, zbliżyło się do życia. Pomóż nam odkryć w tym rozważaniu, że Twoje słowo zbliża nas do życia, ożywia. Daj nam, Panie, łaskę trwania przy Tobie, szczególnie wówczas, kiedy słowo dotknie nie tego, co zaplanowaliśmy w naszym życiu. Daj, nam łaskę, Panie, abyśmy trwali przy Tobie, cokolwiek chcesz nam dziś powiedzieć, i abyśmy przyjęli to z wdzięcznością.

Brzęczy dziś pieniędzmi, zarówno u Pawła apostoła we fragmencie z Listu do Filipian, jak i w wypowiedzi Jezusa.

Paweł dostał tacę z Filippi. Zamiast po prostu powiedzieć – co zazwyczaj robią zbierający tacę księża – Bóg zapłać, to kręci, mota się w słowach. Właściwie mówi, że dziękuje, ale nie dziękuje, tak jakby chciał podziękować, ale słowo dziękuję nie pada z jego ust.

Czy to jakiś zabieg socjotechniczny, żeby wyciągnąć z ludzi więcej pieniędzy? – Jeżeli czytaliście, drogie siostry i drodzy bracia, książkę Krzyż i sztylet lub Nicky Cruz opowiada, to jedną z rzeczy tamujących byłemu nowojorskiemu gangsterowi wejście do wspólnoty chrześcijańskiej – dokładnie protestanckiej – było to, że widział, jak kiedyś dwóch mężczyzn zorganizowało spotkanie charyzmatyczne, na którym jeden unosił się w ekstazach – ludzie stali obok niego i patrzyli się na to, jak się unosi – a drugi wychodził i zbierał pieniądze. Nicky miał taki obraz religijności, że jest to granie ludziom na uczuciach, żeby wyciągnąć od nich pieniądze.

Gdyby spojrzeć na to z naszej perspektywy, to w Kościele rzymskokatolickim wygląda to mniej więcej tak: wyjdzie jeden ksiądz, coś mówi, może pojedzie po uczuciach, a drugi w międzyczasie wychodzi i zbiera pieniądze.

Zadałem kiedyś licealistom wypracowanie na temat: Kościół, o którym marzę, do którego chętnie bym chodził. Pojawiła się propozycja, żeby tacy nie zbierać w momencie, kiedy jest ukazywany Pan Jezus, żeby nie brzęczało pieniędzmi w kościele. Odezwało się bardzo wrażliwe młode serce. Czasem nauczycielom, pedagogom wydaje się, że kiedy młodzież tak bardzo się otwiera, to wówczas jedyną rzeczą, jaką mogą w swej bezradności zrobić, jest wysłuchanie. Ale jestem przekonany, że jeżeli wysłuchamy tego autentycznie, to naprawdę dajemy młodym dużo.

Kiedy weźmiemy na pierwszy rzut ucha słowa Pawła, to zastanawiamy się, czemu po prostu nie powiedział Bóg zapłać i koniec, ale mówi: Ucieszyłem się w Panu, że wreszcie rozkwitło wasze staranie o mnie, bo istotnie staraliście się, lecz nie mieliście do tego sposobności. Nie mówię tego bynajmniej z powodu niedostatku: ja bowiem nauczyłem się wystarczać sobie w warunkach, w jakich jestem. Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. W takim tonie też można odczytać ten list. W podobnym tonie można odczytać zbieranie tacy w kościele.

Brzęczy pieniędzmi za czasów Jezusa. Brzęczy pieniędzmi za czasów Jego apostoła Pawła. Jednak Paweł wchodzi głębiej w tę kwestię. Owszem, dostał wsparcie od umiłowanego Kościoła w Filippi. Przyznaje się: Na początku głoszenia Ewangelii, gdy opuściłem Macedonię, żaden z Kościołów poza wami jednymi nie miał ze mną otwartego rachunku przychodu i rozchodu, bo do Tesaloniki nawet raz i drugi przysłaliście na moje potrzeby.

Zaraz też dodaje: Mówię zaś bynajmniej nie dlatego, że pragnę daru – nie chcę was ograbić, nie chcę wyciągać od was pieniędzy – lecz pragnę owocu.

Tutaj przychodzi nam z pomocą Jezus: Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny – w takich rzeczach, jak niegodziwa mamona, zbieranie tacy, jak pieniądze, czyli coś, co dotyka życia w sposób niezwykle konkretny, bo brzęczy nam brakiem pieniędzy i samymi pieniędzmi. Chcemy czy nie chcemy, będziemy się dotykać pieniędzy. Jezus mówi, że z nich także można zrobić dobry użytek. Paweł tłumaczy to tak: Słuchajcie, jeśli za tym kryje się serce, nawet jeśli dacie niewiele, jak wdowa, która wrzuciła do skarbony jeden grosz, to dajecie Bogu wszystko. Wysyłacie wówczas sygnał, że umiecie obchodzić się z niegodziwą mamoną, która wielu może wprowadzić w chciwość. I będziecie potrafili tym pozyskać przyjaciół dla Boga i dla siebie.

Stąd Jezusowy mocny akcent: Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną. Wykorzystujcie również i to, co wydaje się być tylko pędzeniem ku rozpaczy, ku zaślepieniu, bo mamona może rzeczywiście owładnąć człowiekiem, zaślepić go. Wykorzystujcie ją do pozyskiwania przyjaciół dla Boga i siebie. Z niej też da się zrobić dobry użytek. Za nią także może kryć się serce, nawet jeśli ktoś, komu podarujecie rzecz materialną, nie doceni tego albo odbierze tak, jakby mu się należało. Już Pan Bóg się nim zajmie, bo do tego człowieka również to słowo jest skierowane. Jeśli w drobnej rzeczy nie jest wierny, w wielkiej też wierny nie będzie. Jeżeli nie potrafił właściwie włodarzyć tym, co otrzymał, to kto mu da jego własność na całą wieczność?

Dobrze, że św. Paweł nie mówi Bóg zapłać. Dobrze, że to wyjaśnia, bo ten temat też jest do ruszenia, a dziś słowo Boże o tym mówi, a wyjaśniając słowo, należy tego dotknąć.

Psalmista dodaje: Dobrze się wiedzie człowiekowi, który z litości pożycza. Który nie pożycza z pogardy. Dobrze wiemy, drogie siostry i drodzy bracia, że można komuś tak podarować pomoc materialną, że się go zrani w godności – można komuś rzucić nawet niewielką pomoc w sposób pełen pogardy.

Dobrze się wiedzie człowiekowi, który z litości pożycza, i swymi sprawami zarządza uczciwie. Kluczem jest uczciwość. Sprawiedliwy nigdy się nie zachwieje i pozostanie w wiecznej pamięci.

W słowie ciekawe jest to, że oprócz brzdęku mamony, jest też słowo wierny. Ono się bardzo często pojawia: Jego wierne serce lękać się nie będzie.

Dziwny splot okoliczności. Drobne rzeczy, drobne pieniądze, które są nam powierzone, i sposób zarządzania nimi, są sygnałem wysłanym w stronę wieczności, będącym albo prośbą do Pana Boga, żeby dał mi taki majątek, jakim jest życie wieczne, albo jednoznacznym powiedzeniem: Nie, nie, nie. To trzeba odkryć. Słowo prosi nas, abyśmy przyjrzeli się naszym groszom, drobiazgom, drobnym rzeczom, tym obowiązkom, które w pierwszej kolejności mamy powierzone, jak je podejmujemy, co z nimi robimy. Tu się sprawdzamy. Zespół Perfect śpiewa: Czy się każdą chwilą bawić, aż do końca wierząc, że los inny mi pisany jest.

Warto sobie w końcu powiedzieć, że moim obowiązkiem jest to, co wykonuję w tej chwili. Teraz angażuję się w to, co robię. Tu mam się sprawdzić. Nie za tydzień, za miesiąc, za rok, ale teraz jest czas zbawienia. W tej chwili rozstrzyga się moja przyszłość. Jakie to jest kruche… Można szybko wbić się w pychę. A jeśli nas Pan zastanie, kiedy wbijemy się w pychę?... Może tak być, że zastanie nas śpiących.

Słowo chce nas z tego obudzić i powiedzieć, że najważniejsze jest teraz, te obowiązki, które mamy w tej chwili. Nie grzeb w przeszłości! Po co idziemy na cmentarz? Żeby grzebać w grobach? – Nie, idziemy po to, żeby zapalić znicz. Nie grzeb w swojej przeszłości, nie męcz się nią. Owszem, potrzebne są terapie, lecz nie po to, żeby grzebać w przeszłości, ale żeby rzucić na nią światło rozwiązania. Zapalić znicz. Jest światło, chociaż trzeba przez jakiś czas iść w ciemności. Nie grzeb w przeszłości. Nie wybiegaj w przyszłość. Siedź tu, słuchaj, rozważaj. Teraz jest twój czas. W tej chwili może się zdecydować wszystko. Tak, w tej chwili… Jakiś przykład biblijny? – Dwaj łotrzy, z jednej i z drugiej strony Jezusa. Obydwaj gospodarowali swoją chwilą. Obydwaj mieli równe szanse. Jedna chwila. Jeśli jesteś Synem Bożym, zejdź z krzyża, rozwiąż mi przyszłość, wyczyść mnie z przeszłości, z moich zranień, znajdź rozwiązanie. – Ty nawet Boga się nie boisz – druga wersja – chociaż słuszną karę ponosimy, a On jest niewinnie oskarżony. Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa. – Zaprawdę powiadam ci, dziś będziesz ze Mną w raju. Dziś.

Drogie siostry i drodzy bracia, pozwolę sobie zacytować Pana Jezusa: Zrozumieliście to wszystko? Kojarzycie słowo dziś? Kojarzycie drobnicę, którą macie w swoich rękach, te sytuacje, które się teraz dzieją? – Nic się nie dzieje w moim życiu… – Weź to, że się nic nie dzieje, i tym, co się nic nie dzieje, próbuj obracać tak, jakby to było wszystko, co masz.

Krzysztof Kolberger w książce Ludzie na walizkach, w wywiadzie przeprowadzanym przez Szymona Hołownię, mówi: Nie będę udawał, że widzę sens w tym, że mam chorobę nowotworową, z którą walczę siedemnaście lat. Ja próbuję nadawać temu sens. Nie udawajmy więc, że coś ma sens, że już wiemy, że mamy supermotywację, że w ogóle jest ekstra… Nie udawajmy, że gdzieś coś czujemy, ale nadajmy sens temu, co teraz jest.

Trzeba nadawać sens wszystkiemu, co przychodzi. – Ja sobie nie daję szansy, to już koniec, wyłączam się, wylogowuję z tego wszystkiego. – A co będzie ci nadawało sens? To, że nie nadajesz sobie sensu?

Pan zaprasza nas do drobnej refleksji. Takie drobiazgi się rozsypały, pobrzęczało nam troszkę, niekoniecznie mamoną, ale jakimiś drobiazgami…

Droga siostro i drogi bracie, jakim drobiazgom nie nadajesz sensu, nie pozwalasz zaistnieć w sobie?

Co za drobiazgi są w tobie ?

Co za obowiązki odstawiłeś na bok?

Jakie nastawienie czeka, że będzie jeszcze taki dzień, w którym…?

Teraz Pan do nas przychodzi. Teraz chce nam powiedzieć to, co mówi św. Paweł: Dziękuję, że pamiętacie o mnie również materialnie. Chociaż formalnie Paweł nie wypowiada słowa dziękuję. Robi to jednak specjalnie, żebyśmy odkryli, że tak naprawdę powinniśmy dziękować Bogu za sposobność do tego, abyśmy również i w materialnych sprawach byli Mu wierni, abyśmy nie zrobili sobie enklawy, nie wyłączyli spod działania Ewangelii naszych portfeli – czy są one pełne, czy puste. Ciekawe, jaki sygnał zsyła Pan Bóg przez kryzys, o którym tak głośno na całym świecie… Czy rzeczywiście słuchamy Pana, który przez takie wydarzenia też chce coś do nas powiedzieć?

Chrystus mówiąc o drobnych rzeczach, czy odwołując się do kwestii mamony, w pierwszej kolejności akcentuje pieniądz i wszystko, co się z nim wiąże. Komentatorzy zauważają, że chodzi tu także o chęć użycia, o hedonistyczną przyjemność: czerpanie z życia tylko od tej strony.

Może to nastąpić i następuje często, drogie siostry i drodzy bracia, w sferze materialnej, kiedy chcemy gromadzić dla siebie, a nie przez siebie dla innych. Ale może wystąpić także nastawienie na czerpanie tylko hedonistycznych, przyjemnych doznań w sferze duchowej. Co to znaczy? – Że nastawiamy się tylko na pocieszenia duchowe. Kiedy je przeżywamy, jesteśmy w stanie przyznać Panu Bogu, że jest obecny, że żyje pośród nas. A kiedy przychodzi strapienie duchowe, to nie bardzo: Nie lubię Cię od tej strony, Panie Boże.

Tymczasem, jak uczą święci, mamy wchodzić na drogę – bo jest to proces – na której z taką samą tęsknotą będziemy wyglądać strapień duchowych, z jaką wyglądamy pocieszeń. Tego mamy się uczyć, ku temu się formować. Bo przez jedno i przez drugie Pan przychodzi.

Prawdą jest, że podobnie jak psalmiście nierzadko wyrywa się nam w sytuacjach, kiedy tych strapień jest według nas za dużo: Jak długo, Panie?

Chrystus prosi nas, żebyśmy Jemu poświęcali taką staranność i takie przywiązanie, zabieganie, jakie charakteryzuje często pogoń za rzeczami materialnymi. Wczoraj przypomniał o tym w przypowieści, dzisiaj podkreśla to słowami: Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy wszystko się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków.

O co ostatnio tak bardzo zabiegam?

Co pochłania mi najwięcej czasu?

Droga siostro i drogi bracie, to jest pytanie, które stawia nam słowo. Oczywiście nie jest pytaniem krzykiem, oskarżeniem, tylko konfrontacją.

W co ostatnio najwięcej inwestuję, jeżeli chodzi o moje starania? – Dobrze by było spojrzeć na to od strony zegarka, konkretnego czasu.

Czy jest tam miejsce – a jeżeli jest, to ile – dla Chrystusa, dla Jego chwały, dla powiedzenia Mu: Panie, chcę Ci oddać chwałę również w tym, co robię. A jeżeli nie ma, to czy jest już we mnie chęć proszenia o to, żeby takie miejsce było, żeby Pan mógł znaleźć miejsce i w tych drobnych rzeczach, staraniach, zabiegach?

Czy mam – a jeśli mam, to ile – święty czas w programie dnia, to znaczy czas, w którym wyłączam się dla Pana? Przypomnijmy, że jeżeli danego dnia nie znaleźliśmy czasu na złapanie relacji z Panem, to zlekceważyliśmy Go i kropka, żadnych wyjaśnień. A jeżeli znajdujemy czas, to jest to czas, przez który zyskujemy relację z Nim i zyskujemy samych siebie.

Czasem Pan Bóg uciera nam nosa i uczy przez różne zdarzenia, że jednak warto przełamać siebie, swoje skąpstwo, faryzejską chciwość.

Jako seminarzysta przeżyłem taką sytuację: Jeżeli chodzi o dorobek materialny nie byłem potencjalnym bogaczem, ale klasycznym studentem. Miałem takie a nie inne grosze. Pewnego dnia wybierałem się do cioci leżącej w szpitalu, a w domu uczyli mnie, żeby nie iść z pustymi rękoma. Zbliżała się właśnie wizyta rodziców wiążąca się z jakimś dofinansowaniem. Więc kalkuluję, co by tu kupić: Tego nie kupię, bo za drogie. Tych bananów nie musi być tyle. Mandarynki to przesada, pewnie i tak ich nie lubi, zresztą w szpitalu obowiązuje dieta... Ale przełamywałem się, w końcu nakupowałem sporo rzeczy. Nie powiem, że miałem uśmiech na twarzy, kiedy szedłem do szpitala z dwiema reklamówkami. Pamiętam, że jeszcze kupiłem ulubioną czekoladę cioci. Idę do szpitala, wchodzę, a tu ją wypisali do domu... :-)

Pan Bóg ma różne sposoby, przez które uciera nam nosa, kiedy odzywa się w nas chciwość faryzejska. To my wobec ludzi udajemy sprawiedliwych.

«To wy właśnie wobec ludzi udajecie sprawiedliwych, ale Bóg zna wasze serca. To bowiem, co za wielkie uchodzi między ludźmi, obrzydliwością jest w oczach Bożych».

Warto się przełamywać, warto stawać w prawdzie o sobie i nazywać w sobie chciwość, skąpstwo, wychodzącą z nas obrzydliwość. Nie bójcie się, nie lękajcie się, drogie siostry i drodzy bracia, nazywać po imieniu tego, co w was jest obrzydliwe. A jak się wystraszycie, że takie coś w was siedzi, taka pożądliwość ciała, pożądliwość oczu, pycha żywota, to szybciutko z tym do Chrystusa: Jezu, przeraziłem się tym. Wtulę się w Twoje ramiona, bo w nich jestem bezpieczniejszy niż w swoich. Wyjmuj to ze mnie, oczyszczaj mnie, mów do mnie. Czasem masz sympatyczne sposoby, a czasem ktoś inny ma mi powiedzieć: „Ty skąpiradło!”

Tak też nieraz trzeba komuś powiedzieć.

Jezus Chrystus, będąc bogaty, dla nas stał się ubogim, aby nas swoim ubóstwem ubogacić.

W drobnych rzeczach mamy okazywać wierność Panu, wywalczyć tę wierność przy wparciu Jego łaski. To jest możliwe i naprawdę warto się starać.

Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski.