wtorek, XXXIII tygodnia zw. (18.11.2008)

 

 … i mówi prawdę w swym sercu (Ps15,2b)

 

                 Ślepiec z wczorajszej Ewangelii nie mógł zobaczyć Jezusa, bo stracił wzrok, a zbliżenie się do Nauczyciela dodatkowo utrudniał mu zgromadzony tłum. Pragnienie spotkania było jednak na tyle silne, że niewidomy znalazł sposób – zaczął głośno krzyczeć. Któż to widział, żeby dorosły mężczyzna tak krzyczał! A Jezus przystanął i kazał go przyprowadzić. Zacheusz z Jerycha, choć niskiego wzrostu i o złej sławie zdziercy i oszusta, aby ujrzeć Przechodzącego również zaryzykował. Któż to widział, żeby dorosły mężczyzna chodził po drzewach! A Jezus przyszedł na to miejsce i spojrzał w górę.

             

 

                Serce człowieka wie w głębi, czego pragnie, a Jezus na to pragnienie odpowiada: niewidomy odzyskał wzrok, poszedł za Jezusem i wielbił Boga! Zacheusz rozradował się,  przyjął Jezusa do siebie i w czwórnasób wynagrodził wyrządzone krzywdy.

                Szczere dążenie do spotkania z Jezusem, szukanie Go – zwłaszcza, gdy wymaga sporo wysiłku i wyjścia poza codzienne bezpieczne rytuały – nigdy nie zostaje bezowocne. Duch Święty  - jak oczyszczający ogień, jak balsam do namaszczenia oczu – przygotowuje nasze serce do spotkania ze Świadkiem wiernym i prawdomównym. Gdy dzięki Jego łasce w Prawdzie dostrzegamy własną nagość i ubóstwo – jesteśmy w pełni gotowi, by iść za Jezusem, wielbić  Boga i miłować drugiego człowieka.                                                                                                                    

           Katarzyna  Fuksa, Londyn