"... Dzielmy się dobrym słowem" na 29.11.2008

Korepetycje z czuwania

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie przypadł na was znienacka jak potrzask. Przyjdzie on bowiem na wszystkich, którzy mieszkają na całej ziemi. Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma przyjść, i stanąć przed Synem Człowieczym».

Jezu, czuwający nad nami, użycz nam Twojej czujności, gdy jesteś tak blisko – szczególnie w Eucharystii – kiedy mówisz do nas. Użycz nam Twojej czujności, aby nasze serca były zasłuchane i czuwające, tak jak Twoje Serce jest zasłuchane i czuwa w nas.

Niezwykła życzliwość jest zawarta w słowach: Uważajcie na siebie. Zawiera się w nich ciepło i niewymądrzająca się nauka wypływająca z Chrystusa, który jest w pełni ludzki, bo przecież to Bóg, który stał się Człowiekiem. Mówi On do nas: Uważajcie na siebie. Troszczcie się o siebie, bądźcie czujni, jeżeli chodzi o wasze życie i o to, co się w nim dzieje.

Uważajcie na siebie. To bardzo proste wskazanie, bo jak inaczej mówić do człowieka, który komplikuje sobie życie, żeby zachował czujność, jeśli nie w prosty sposób? Uważać, to inaczej czuwać, czyli tak przyjmować dzień, aby świadomie traktować każdą czynność i obowiązek jako miejsce spotkania z Chrystusem. Czy jecie, czy pijecie, czy jeszcze coś innego przyjdzie wam na myśl, cokolwiek dostaniecie do rąk, wszystko czyńcie ze względu na powtórne przyjście Pana, ze względu na Tego, dla którego to robicie, dla którego będziecie w stanie znosić także czynności niemiłe, wymagające wysiłku.

Jest to ze strony Chrystusa zachęta do potraktowania siebie jako kogoś, o kogo trzeba się zatroszczyć. Nie jest prosto zadbać o siebie. Łatwiej mówi się komuś: Zadbaj o siebie.

Pamiętam, że kiedy mój brat widział, że nieroztropnie wziąłem na siebie dużo zajęć, zadzwonił i powiedział: Leszku, zadbaj też o siebie. Ja wtedy zupełnie spontanicznie zapytałem: A jak to się robi?

Rzeczywiście, kiedy słyszymy takie pouczenie: uważaj na siebie, zatroszcz się o siebie, chcielibyśmy się dowiedzieć, jak to się robi, w jaki sposób człowiek ma czuwać i troszczyć się o siebie.

Chrystus mówi dziś o tym. Nie zostawia tego wskazania zawieszonego na jakimś plakacie wyborczym: Uważajcie na siebie – nowe hasło Chrystusa. Wybierz Chrystusa, z nim nowa przyszłość. – Nie. Mówi: Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych. To znaczy, żeby wasze serca mogły oddychać.

Droga siostro i drogi bracie, czy twoje serce oddycha, bije rytmem czujności?

Czy ono wybija rytm czujności? – Chrystus pyta nas bardzo prosto i jednoznacznie.

Czy twoje serce czuwa?

Czy nie jest sercem obciążonym różnymi troskami, zmartwieniami, brakiem czasu, ilością kłopotów, trosk, które cię opanowują? Tak bardzo niezorganizowany jesteś, tak wiele spraw odłożyłeś na potem…

Czy czasem nie jest tak, że twoje serce jest ociężałe, czyli nie dbasz o siebie?

Czy twoje serce wybija rytm wskazujący na czujność i świadomość obecności innego Serca, które jest przy tobie – czuwającego Serca Boga, pełnego czujności, taktu i mądrości względem ciebie? Czuwające Serce Boga przez Jego Syna mówi, że będzie się działo bardzo różnie. Czasem niezwykle źle, bo przyjdą wojny, przewroty, zakłamanie, zostaną wstrząśnięte moce niebios, zły będzie się wściekał, jak wąż starodawny, jak smok spuszczony z łańcucha, będzie ujadał jak pies. W tych warunkach czuwaj. Po co? – Abyś mógł uniknąć tego wszystkiego, co ma przyjść, to znaczy, abyś uniknął tego, co cię nie uszanuje, co nie zadba o ciebie, co cię skrzywdzi, wykiwa, odstawi na bok, co tak naprawdę uczyni cię pośmiewiskiem i ruiną.

Chrystus zachęca nas do czuwania.

Troski doczesne, obżarstwo, pijaństwo, to niebezpieczeństwo, z którym nie zmagamy się raz na jakiś czas, bo codziennie coś nam grozi, codziennie możemy napisać sobie usprawiedliwienie od jakiegoś wysiłku, pracy i troski o siebie. Codziennie możemy coś wymyślić, bo potrafimy to robić, żeby Pan Bóg niekoniecznie był na ostatnim miejscu, ale żeby na pewno nie znalazł się na pierwszym – gdzieś na trzecim, czwartym… Potrafimy to robić, bo spryciarze z nas. Jesteśmy w tym świetni. W te klocki jesteśmy najlepsi – oddalamy się od Pana Boga, a w razie czego, mówimy, że przecież jesteśmy blisko w porównaniu z tymi, którzy mordują, podkładają bomby.

To nie to kryterium – mówi Chrystus. Czuwajcie, jak Ja czuwam – rozbrzmiewa dziś w podtekście. Angażujcie się w wasze życie tak, jak Ja się w nie angażuję. Nie było chwil do zmarnowania. Jezus w dzień nauczał, w nocy się modlił. Czasem się nie śpi, czasem budzimy się gdzieś nad ranem. To też jest jakaś troska, ociężałość umysłu i serca, która może być już skierowana do Pana Boga. Często powtarzam i przywołuję prosty tekst pieśni: Ledwie oczy przetrzeć zdołam, wnet do mego Pana wołam.

Przedwczoraj, budząc się rano, zauważyłem, jaka prosta prawda jest zawarta w tej pieśni: trzeba przetrzeć oczy, żeby wyraziście spojrzeć na Chrystusa wpatrzonego w człowieka, którego mam zawieszonego na wprost łóżka. W nocy i w dzień Go widzę i On mnie widzi.

Ledwie oczy przetrzeć zdołam, ledwie przedrze się jakaś myśl, wołam do Pana: Panie, nie chcę sam się za to brać, ale z Tobą. Nie podchodzę sam do tych spraw, ale z Tobą. Nie będę się panoszył w tych sprawach troskami, zmartwieniami, kombinacjami, jak to powiem, co wymyślę. Nie chcę sam, chodź tutaj, Panie, i bądź ze mną. Przyjdź. Marana tha!

W tej chwili nasze czuwanie i wołanie Pana, rozbrzmiewające dziś w psalmie, odnosi się do tych konkretnych, drobnych spraw. Jeżeli nie nauczę się wołać Marana tha w drobnych, prostych troskach, ociążałościach umysłów, to na próżno będę wołać w ostatni dzień Marana tha. Teraz mam się tego uczyć. Kto dzisiaj uczy się wołać Marana tha – Przyjdź, Panie Jezu, w zwykłych okolicznościach życia, tego ów dzień nie zaskoczy, bo on cały czas był nastawiony na to, że w każdej chwili może przyjść Pan. Tego ów dzień nie spotka jak potrzask, ale będzie to dla niego normalne, bo przecież Pan miał przyjść. Co to za zdziwienie, jeśli przyjdzie dziś wieczorem w sposób definitywny? Przepraszam, czyż nie mówił: Czuwajcie!? A kto powiedział, że ma przyjść w pierwszą niedzielę Adwentu, a nie w ostatni dzień roku liturgicznego?...

Marana tha w zwykłych okolicznościach życia. Swój umysł i serce mogę nauczyć czujności. Jest to cudowne, że mogę moje oporne serce nauczyć czujności drobnymi lekcjami. Pan Jezus prosi nas: udzielajcie swojemu sercu korepetycji z czujności. Małymi kroczkami. Zapiszcie je do Chrystusa na korepetycje w czuwaniu, w wyglądaniu w każdej okoliczności życia: Co mi chcesz powiedzieć, Panie, przez to wydarzenie? Ale jesteś mądry, Panie. Jaki Ty jesteś miłosierny. Masz tyle powodów, żeby powiedzieć: następny, a mnie zostawić. I za każdym razem, kiedy daję Ci kolejny powód, żebyś mnie zostawił, jeszcze bardziej chcesz mieć mnie bliżej siebie. Dlaczego Ty tak działasz, Panie?..

To jest tajemnica Jego czujności. To jest tajemnica Jego miłości skierowanej do nas – nie miłości teoretycznej lub zbyt pięknej, aby była prawdziwa, ale dlatego pięknej, że prawdziwej.

Pan może przyjść znienacka. Jeżeli nauczę się czuwać, zacznę brać korepetycje z czujności serca w zwykłych okolicznościach życia, to nie będę musiał obawiać się tych dni, tych chwil, które przyjdą jak potrzask. Nie da się nagle nauczyć czujności, tak jak nie da się nagle powiedzieć sercu: Przestań kochać lub: Zacznij kochać. To jest proces. Wymaga czasu.

Dlatego wezwanie Chrystusa do czujności – bardzo sympatyczne i niezwykle ludzkie – jest bardzo poważne. Pan Jezus nie uśmiecha się do nas, sygnalizując, że życie trzeba brać na niby, z przymrużeniem oka, ale to bardzo życzliwe, ludzkie, proste podejście do niezwykle poważnej sprawy. Jezus prostym językiem mówi o trudnych rzeczach. Zachęca nas, abyśmy nie komplikowali wydarzeń, relacji z ludźmi, uczuć, reakcji, interpretacji naszego życia jakimiś górnolotnymi wizjami, oczekiwaniami na Pana Jezusa nie wiadomo gdzie. Mamy Go spotykać tu, w konkretach życia.

Dzisiejszy fragment Ewangelii kończy cykl zapowiedzi Jezusa o Jego powtórnym przyjściu, czyli o wielkim końcu świata i o tym małym końcu świata, czyli naszym osobistym spotkaniu z Panem w momencie przejścia – śmierci. Któreś z pokoleń zastanie Go na żywo. Któreś z pokoleń będzie miało tę tajemniczą łaskę specyficznego przejścia przez bramy śmierci. Może będzie to nasze pokolenie… Jak na razie oczekujemy przyjścia w chwale naszego Pana i Zbawiciela, jako pokolenie następne, któremu zostało przekazane z poprzedniego pokolenia, że Pan powiedział: Czuwajcie!

Św. Piotr do jednej ze wspólnot pisał w liście, że zdaje sobie z tego sprawę, że niektórzy mówią: Gdzie jest ten Pan? Gdzie obietnica Jego przyjścia? Wiedział też, że wielu ludzi machnęło na to ręką. Do tych, którzy trwali, mówił: Jeżeli chcecie przyśpieszyć dzień Pański, to róbcie wszystko, co w waszej mocy, aby zastał was bez zmazy, bez jakiejś urazy, ale byście potrafili być gotowi w każdej chwili.

Czujność wyraża się w konkretach życia i w ostrzeżeniu przed tym, że zawsze możemy coś wymyślić, żeby przestać czuwać – usprawiedliwić się chorobą, latami, brakiem czasu, zabieganiem czy innymi sprawami, które uważamy za ważniejsze. Zawsze można coś znaleźć.

Do tego, żeby odkryć Pana Boga, obecnego w prosty sposób, czasem trzeba przejść przez niezwykle skomplikowane wydarzenia. Nieraz musimy się nachodzić, że aż bolą nogi, by odkryć, że tak naprawdę, najzwyczajniej w świecie, trzeba było klęknąć.

Znalazłem tekst piosenki jednej z polskich wokalistek. Brzmi pół-religijnie, ale ma głębokie przesłanie, także religijne. Wprawdzie nie mówi wprost o Panu Bogu, ale o losie, lecz jest zawołanie do anioła. Posłuchajcie, drogie siostry i drodzy bracia, tego fragmentu: Aniele mój, szukałam Cię, kiedy szczęście porwał wiatr. Gdy złe słowa splotły sieć, nikt nie słyszał serca skarg. Mój świat umierał w snach, myśli wrogiem stały się. Moje serce lustrem jest i ciągle jeszcze szuka sił, by wybaczyć. Tyle nieotartych łez, zanim los przytulił mnie, tyle pustych dni, nim uwolniłam się z tamtych chwil. Każdy dzień oddala gniew, bo jego ramię siłą jest. Ocaliła mnie czułość wyśniona i spełniona. Ten lęk uwięził mnie, nikt nie słyszał dźwięku łez. Utonęłam w żalu, by znów narodzić się, a dziś już nie pamiętam nic, czas uspokoić sny. Uwolniłam się, by żyć, by nie otruć świata smutkiem łez, więc nie pytaj mnie... Ile popłynęło łez, zanim los przywrócił sens, ile pustych dni, nim uwolniłam się z tamtych chwil. Każdy dzień oddala gniew, bo jego ramię siłą jest. Ocaliła mnie czułość wyśniona i spełniona. – I ostatni fraza, która mówi, po co przez to przechodziła, po co ta czułość wyśniona i spełniona ją ocaliła. – Aniele mój, Ty wiedziałeś i cierpiałeś tak, jak ja. Przyrzekam Ci więc, że każdy mój dzień będzie światłem tych, którzy zgubią się.

Ile, droga siostro i drogi bracie, ma jeszcze popłynąć łez? Ile ma cię potłuc pustych, zmarnowanych dni, by wyśniona, wymarzona czułość i mądrość Boga ocaliła cię? By wołanie Marana tha – Przyjdź, Panie Jezu, stało się faktem?

Jezu, dziękujemy Ci za Twoje słowo i za to, że każde wydarzenie dziejące się w naszym życiu, przeżywane z Tobą, nabiera sensu. Dziękujemy Ci za puste dni, w których tłukliśmy się jak nieudacznicy. Dziękujemy Ci za wylane łzy i za twardość, która nie chciała zgiąć kolan. Wszystko z tymi, którzy kochają Boga, współdziała dla ich dobra. Czułość Boga wyraża się w czujności. Tę czujność i czuwanie nad nami Pan potwierdził skierowanym do nas słowem: Uważajcie na siebie.

Marana tha, przybądź, Panie Jezu!

Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski.