Ewangelia na sobotę, 13 grudnia 2008

Mt 17, 10-13

Zapytali Go uczniowie: „Czemu więc nauczyciele Pisma twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz?”. Odpowiedział: „Eliasz rzeczywiście przyjdzie i wszystko naprawi. Wiedzcie jednak, że Eliasz już przyszedł, ale go nie rozpoznali i postąpili z nim tak, jak im się podobało. Podobnie Syn Człowieczy dozna od nich cierpień”.

Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił o Janie Chrzcicielu.

Przyjście Eliasza

Według tradycji (Ml 3, 23n) prorok Eliasz miał przygotować ludzi na radosną chwilę spotkania z Panem. Rabini, a za nimi lud, sądzili, że Eliasz wypełni tę misję osobiście, zstępując z nieba. Świadectwo Ewangelii ukazuje Jana Chrzciciela jako zapowiadanego Eliasza – poprzednika Pana (Mt 11, 14; Mk 9, 11n; Łk 1, 16n). Zamknął on czas dawnych proroctw i bezpośrednio przygotowywał ludzi na przyjęcie Chrystusa. Nie został jednak rozpoznany przez przywódców narodu. Inaczej wyobrażali oni sobie misję poprzednika Chrystusa, dlatego nie uwierzyli słowom Jana. Nie potrafili zrezygnować z własnej wizji dzieł Bożych, aby przyjąć je w czasie i kształcie chcianym przez Boga. Jan Chrzciciel zapowiedział Chrystusa nie tylko słowem, ale także własnym męczeństwem. Skoro tak wielki wysłannik Boga i głosiciel pokuty został męczennikiem, łatwiej pojąć tajemnicę śmierci Chrystusa, którego on poprzedza.