"...Dzielmy się dobrym słowem" na 11 grudnia, 2008

Chroniony robaczek

Czemu Chrystus chwali Jana Chrzciciela i to jeszcze w sposób nie znajdujący podobieństwa w innych miejscach i wypowiedziach Chrystusa? On mówi takie słowa tylko o Janie Chrzcicielu: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela.

Czemu takie wyróżnienie spotyka proroka dwóch Testamentów – Starego i Nowego? Ma on taki specyficzny przywilej, że przeżywa świat, do którego posyła go Pan Bóg, zapowiadając Mesjasza i jednocześnie wskazując na Niego. Jako zapowiadający Mesjasza może być śmiało porównany do proroków i wykładowców Prawa. Natomiast wskazując na Chrystusa, mówiąc bezpośrednio: Oto Baranek Boży, chrzcząc Go w Jordanie, jest jedyny, niepowtarzalny.

Czemu zatem Chrystus czyni takie wyróżnienie? Bo Jan jest wyróżniony, ma ogromny przywilej wskazania Mesjasza. Całym swoim stylem życia w to się zaangażował. Dla niego sprawy były na tyle klarowne, że nie tylko przez słowo, ale i przez swoje zachowanie, ubiór, całkowicie opowiadał się po stronie Boga.

               Jan w tej chwili przebywa w więzieniu. Czytany dziś fragment wypowiedzi Jezusa jest odpowiedzią na pytania, które stawia prorok, wysyłając swoich uczniów do Jezusa: Czy Ty jesteś Tym, który miał przyjść, czy też innego mamy się spodziewać?

Jezus, odpowiadając na to pytanie, bardzo mocno podkreśla znaczenie wyjątkowości Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on – dodaje Chrystus, co daje nam dużo do myślenia, bo pochwała Jana Chrzciciela okazuje się nie być pochwałą dla niego samego. Chodzi o pewien styl życia, który Jan zwiastował. Bardzo jasno, zdecydowanie go pokazał – żaden kompromis nie wchodzi tu w grę w przypadku relacji do świata, szczególnie wobec zła. Ale jednocześnie Jan Chrzciciel jest najmniejszy w królestwie niebieskim. Takie zdecydowanie, bardzo mocna i jednoznaczna postawa, określa styl życia wyznawców Chrystusa, jako zależnych od Niego – cokolwiek się dzieje, mam na uwadze, na ile zbliża mnie to do Chrystusa, rozwija w relacji z Nim, z innymi ludźmi i sobą samym. Ta zdecydowana postawa musi przybierać na sile, bo potrzebna jest gwałtowność, determinacja, potrzebna jest praca, usilne staranie o to, żeby bezkompromisowo, ciągle, krok za krokiem iść w stronę Chrystusa, podążać w kierunku królestwa niebieskiego, które na nas czeka. Mamy niejako w pół drogi spotkać się z powracającym Chrystusem.

Ta gwałtowność wskazuje na pierwszą warstwę znaczeniową słów wypowiedzianych dalej przez Chrystusa: Od czasu Jana Chrzciciela aż dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je. Tu nie ma miejsca na jakieś dwuznaczności, podteksty, wahania, charakterystyczne dla trzciny kołyszącej się na wietrze – jak powie Chrystus kilka zdań wcześniej.

Taka postawa wymaga czasu. Słowo i Chrystus w nim obecny, całkowicie uwzględniają kondycję człowieka, jego możliwości i to, że postawa charakteryzująca Jana jest jeszcze ciągle przed nami, że to nie jest wszystko, czego Chrystus od nas oczekuje.

Może nam się wydawać, że jest to za dużo, że tym wymaganiom nie jesteśmy w stanie sprostać, że do pięt nie dorastamy Janowi Chrzcicielowi, a już o Jezusie to nawet mowy nie ma. Ale tego typu myślenie jest dalekie od przesłania, z jakim zwraca się dziś do nas słowo Boże. Słowo Boże wie o tym, że wezwania mogą nas przerastać, że są gwałtowne ataki wydobywające się z zewnątrz poprzez różne wydarzenia, w czasie których nie złożyliśmy należytego świadectwa Chrystusowi. Są relacje, w których tkwimy poranieni lub raniący innych.

To wszystko zostaje uwzględnione. Jest to druga warstwa znaczeniowa dzisiejszego słowa, że aż dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu. Są ataki z zewnątrz i od wewnątrz. Słowo Boże to uwzględnia i nie bez przyczyny słyszymy dziś w proroctwie Izajasza zdanie: «Nie lękaj się, przychodzę ci z pomocą». Nie bój się, robaczku, Jakubie, nieboraku, o Izraelu! Ja cię wspomagam, mówi Pan, Odkupiciel twój, Święty Izraela.

W tych wysiłkach, w kształtowaniu charakteru zdecydowanej i radykalnej wiary, ciągle otrzymujemy wsparcie. Pan Bóg, jako mądry pedagog, wie, ile nam potrzeba czasu, żeby taka postawa w nas się obudziła, żebyśmy ją zdobyli.

Droga siostro i drogi bracie, Pan bardzo życzliwie i stopniowo zbliża się do ciebie i kolejny raz zachęca: Nie rezygnuj z wytrwałej pracy nad sobą, nad kształtowaniem swoich relacji. Nie skupiaj się na tym, co odciąga cię od zdecydowania, od dalszych kroków, ale szukaj tego, co pozwala ciągle na nowo opowiadać się po stronie Chrystusa i odkrywać siebie jako robaczka, który może zostać w każdej chwili zmiażdżony butem zniechęcenia, ale ciągle jest chroniony. Nie bój się, robaczku, Jakubie, nieboraku, o Izraelu!

To porównanie daje specyficzny obraz ratowania nas przez Boga. But zniechęcenia, cierpienia, chorób czy innych rzeczy, tak nas przygniata, że czujemy się stłamszeni, ale jest gdzieś w nas zachowana ufność. Zgniecenie, ataki, gwałtowne nastawanie na nas, w świetle wiary zawsze wychodzi na nasze dobro. To jest niebywała propozycja, bo ciągle doświadczamy czegoś, co wydaje się nam zbyt dużym doświadczeniem, na przykład porażką w relacji do swoich bliskich, do siebie samego, do obowiązków, niewywiązaniem się z czegoś, upadkiem, grzechem, nałogiem. To wszystko jakby wskazywało nam, że już nie ma sensu słuchać słowa Bożego, bo ono jest dla lepszych – dla takich jak Jan Chrzciciel. On zresztą jest wyjątkowo traktowany…

Takiej postawy słowo Boże od nas nie oczekuje, jeżeli więc powstają w nas podobne reakcje, że wydaje się to nam za dużym wymaganiem, niezrozumiałym i nie do przyjęcia, bo najpierw trzeba uporządkować inne sprawy i dopiero wtedy wrócić do słowa, to znaczy, że budzi się w nas opór wobec słowa. Z tym oporem, z panoszącym się w nas kłamstwem, mamy się zwracać do Chrystusa. Kłamstwo przybiera bardzo szlachetne pozy: zrób miejsce komuś innemu, ty nie dorastasz do pięt Janowi Chrzcicielowi, nawet nie myśl, żeby cokolwiek dalej robić… Te opory ubrane w szlachetne stroje, wcale szlachetne nie są. To zwykłe kłamstwa. Bóg chce mnie dalej prowadzić. Pragnie ze mnie uczynić młockarskie sanie, nowe, o podwójnym rzędzie zębów. Ty zmłócisz i wykruszysz góry – przeciwności – zmienisz pagórki w drobną sieczkę.

To nie ja zostanę zmiażdżony, rozsypany w pył, ale mam być tym, który w pył rozsypuje piętrzące się niepokoje. Różne zniechęcenia, odzywające się z zewnątrz czy od wewnątrz gwałtowne ataki, paraliż, który często chce wywołać w nas zły duch, to dla nas bardzo ważny sygnał, żeby zwracać się z tym do Chrystusa. To nie my mamy się bać ataków, ale to ataki mają zostać zmienione w drobną sieczkę dzięki mocy Boga. On zobowiązał się do wspomagania nas.

Kto ma uszy, niechaj słucha, co dziś mówi Chrystus, do czego nas zachęca.

Droga siostro i drogi bracie, nie poddawaj się zwątpieniu, ale działaniu słowa – w cierpliwości, dzień za dniem. Pozwalajmy kolejny raz naszemu sercu przyjmować dawkę nadziei wypływającej z wiary w miłość objawioną w Bożym słowie. I dla mnie jest miejsce, bym znalazł się przy Chrystusie. Mam być dalej przez Niego prowadzony – z całym szacunkiem wobec różnych przeciwności.

Jezu, dziękujemy Ci za Twoją ujmującą życzliwość i bardzo pogodne usposobienie względem nas. Dziękujemy, że na nowo chcesz odżywić naszą wiarę, odrestaurować nadzieję i rozpalić miłość do życia, które jest niepowtarzalnym darem.

Daj nam, Panie, łaskę interpretowania wszystkiego, co się dzieje, w odniesieniu do Ciebie, żebyś Ty był naszą drogą, prawdą i życiem.

Panie, to nie są pobożne życzenia, ale odruch serca, które czuje wdzięczność, że Tobie się chce dalej nas prowadzić.

Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski.