"... Dzielmy się Dobrym Słowem" na 29.12.2008 r.

Zaproszenie do młodości ducha

                Ile trzeba mieć w sobie wrażliwości na obecność Boga, żeby pośród tylu osób wchodzących do świątyni rozpoznać tę jedną, wyjątkową – rozpoznać Chrystusa, zapowiadanego Mesjasza.

                Taką wrażliwością charakteryzują się starzec Symeon, o którym słyszymy dziś w Ewangelii, oraz prorokini Anna. Jej wysławianie Boga będziemy rozważać w jutrzejszym słowie.

                Dziś Chrystus wchodzi do świątyni wraz ze swoimi Rodzicami, jako jedno z dzieci poddających się przepisom prawa Mojżeszowego. «Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu» – tak cytuje ten przepis św. Łukasz w Ewangelii.

                Chrystus wchodzi do świątyni, aby poddać się procesowi oczyszczenia, a tak naprawdę wchodzi, aby ją oczyścić. Jest to pierwsze wejście Jezusa do świątyni, pierwsze przebywanie w niej. Spełnia się proroctwo z Księgi Malachiasza, w której czytamy: Oto Ja wyślę anioła mego, aby przygotował drogę przede Mną, a potem nagle przybędzie do swej świątyni Pan, którego wy oczekujecie, i Anioł Przymierza, którego pragniecie. Oto nadejdzie, mówi Pan Zastępów. Ale kto przetrwa dzień Jego nadejścia i kto się ostoi, gdy się ukaże? Albowiem On jest jak ogień złotnika i jak ług farbiarzy. Usiądzie więc, jakby miał przetapiać i oczyszczać srebro, i oczyści synów Lewiego, i przecedzi ich jak złoto i srebro, a wtedy będą składać Panu ofiary sprawiedliwe. (Ml 3,1-3)
Gianfranco Ravasi tak komentuje spełnienie tego proroctwa: Dzieciątko Jezus wchodzi do świątyni ze swoimi Rodzicami, jak prosty i ubogi członek ludu Przymierza. Maryja jest posłuszna normom prawnym i obrzędowym. Najczystsza Matka Pana poddaje się przepisom Prawa, które przez czterdzieści dni zatrzymywały Ją z daleka od świątyni, bo miała być nieczysta. Czterdziestego dnia musiała udać się do świątyni i na dziedzińcu kobiet, przy bramie Nikanora, została ogłoszona czystą przez kapłana. Obrzęd ten łączył się z ofiarą z baranka i gołębicy. Ubogim, dla których baranek był wielkim luksusem, wolno było złożyć w ofierze dwa gołąbki z trudem uzyskane od kapłana, który oczywiście więcej uwagi poświęcał oczyszczeniu arystokratki lub żony swego kolegi. Maryja jest kobietą posłuszną i jednocześnie ubogą. Dziecko jest pierworodnym, lecz w rodzinie, po której raczej niewiele odziedziczy.

                Tak podejmując temat oczyszczenia, można jedynie odwołać się do wrażliwości, bo przecież nie ma tu żadnej sensacyjnej sytuacji, nie ma spektakularnego wejścia, ale bardzo proste, ubogie wkroczenie do świątyni zwykłej Rodziny, która wędruje do tego miejsca, posłuszna Prawu Mojżeszowemu.

                Takiej wrażliwości, aby rozpoznać samego Boga w codziennych zajęciach, okolicznościach, czynnościach, zwykłym spotkaniu w świątyni, trzeba by sobie życzyć, o taką wrażliwość zabiegać przez wierne posłuszeństwo Bożemu słowu.

W takim posłuszeństwie Bożemu słowu spotykamy starca Symeona. Jest on napełniony Duchem Świętym, co trzykrotnie podkreśla ewangelista Łukasz – Duch Święty spoczywał na nim;  jemu Duch Święty objawił; za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni – i wyczekuje pociechy Izraela, przekonany o tym, że Bóg słowa dotrzymuje.

Pociecha, mająca swoje źródło w Bogu, z pewnością przyjdzie. Wyczekiwanie tej pociechy, to nie stanie w obliczu obietnic wyborczych jakiegoś polityka, ale rzeczywistość rozwijająca człowieka poprzez tęsknotę, która stanie się faktem.

Gianfranco Ravasi tak charakteryzuje postawę Symeona: Codzienność, w której jest uwięziony, nie przeszkadza mu wpatrywać się w horyzont, wyczekiwać wytchnienia, objawienia chwały. Chociaż teraźniejszość pozbawiona jest słońca, on jest pewien, że brzask nadejdzie, Bóg przerwie swoje milczenie, ciemną noc rozjaśni światło, po zimie nadejdzie wiosna. Chociaż jest w podeszłym wieku, jak Zachariasz, Elżbieta i Anna, promień nadziei i młodość ducha w nim nie zgasły.

Jest to bardzo ważne spostrzeżenie. Oczekiwanie i pewność, co do tego, że Bóg je spełni, że przyjdzie w sposób zaskakujący, ale osadzony w bardzo prostych realiach życia, charakteryzuje Symeona. Jest to zaproszeniem do refleksji dla wszystkich, którym trwanie przy Panu Bogu w ostatnim czasie zaczyna sprawiać kłopot czy trudność, bo pojawia się element znużenia czy też powątpiewania, co do kroczenia za Nim. Czy rzeczywiście jest to sprawa Ducha Świętego, że trwam przy słowie, czy jest to kwestia przyzwyczajenia?

Słowo mówi nam dziś: cokolwiek by za tym stało, wyczekuj. W jakikolwiek sposób gasłyby w tobie promienie posyłane od Pana, nawet w ciemności oczekuj brzasku. Gdy słońce traci swój urok, gdy dotychczasowe wsparcie i światło, będące dla ciebie drogowskazem, mijają, trwaj przy Panu, oczekuj pociechy Izraela.

Symeon jest dla nas zaproszeniem do młodości ducha. Nie liczy się tutaj ilość lat i doświadczeń, które nosimy na barkach, w swoim życiu, nie liczy się kolejny mijający rok, ale siła ducha, nieustannie odnawiana i powiększana przez trwanie przy słowie, nawet kiedy to trwanie nie przekłada się na jakieś konkretne, oczekiwane rezultaty czy owoce.

Gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, Symeon wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił: «Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela».

Ten kantyk Symeona nie jest przygnębiającym wołaniem czy też przesłaniem mającym dobić człowieka – wszystko się skończyło, teraz już wreszcie mogę odejść… Jego słowa nie są utrzymane w tym klimacie. Jest to pieśń wysławiająca Boga za to, że słowa dotrzymał, że tyle lat wyczekiwania na pociechę właśnie w tej chwili zostaje zwieńczone, spełnione w osobie małego Dzieciątka przyniesionego do świątyni przez Rodziców w posłuszeństwie Prawu Mojżeszowemu.

Jest to pieśń radości, którą można streścić w sformułowaniu: Panie, teraz mogę nawet umrzeć, bo słowo zbawienia staje się Ciałem, staje się faktem. Cokolwiek mnie teraz w życiu czeka, jestem gotowy przyjść do Ciebie, bo jest już zbawienie, jest moc.

Symeon rozpoznaje zbawienie w tych dobrze mu znanych czynnościach i w zachowaniach, których widział w świątyni bez liku, kiedy matki przynosiły dziecko do oczyszczenia.

Droga siostro i drogi bracie, warto siebie samych pytać, na ile dobrze nam znane czynności liturgiczne – w czasie sprawowania Eucharystii, rozważania słowa, korzystania z sakramentu pokuty i pojednania – są dla nas miejscem dochowania wierności, w których Bóg chce nieustannie przychodzić i nas ożywiać?

Na ile jest to element traktowany jako przykry rytuał, któremu trzeba się poddać?

Jeśli nawet nasze odkrycia pod wpływem rozważań będą nostalgiczne, melancholijne czy też związane z tym, że brakuje nam życia w tym, co robimy, to jest to dla nas błogosławieństwo. Tak, takie odkrycie jest błogosławieństwem, bo stanowi również zaproszenie do wysławiania Boga: Boże, Ty dochowujesz wierności nawet wówczas, kiedy nie jesteś rozpoznawany, kiedy nie ma dla Ciebie miejsca w naszym posługiwaniu, w korzystaniu z sakramentów, które nam dajesz, z mocy, która jest mocą zbawienia. Bądź uwielbiony w Twojej cierpliwości, w Twojej wierności.

Symeon nie tylko wysławia Boga za Jego wierność, ale wypowiada także proroctwo –skierowane przede wszystkim pod adresem tej pociechy, tego zbawienia: Oto Ten przeznaczony jest na upadek i powstanie wielu w Izraelu i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. To jest Ktoś, kto wpisany w realia, będzie zawsze zaproszeniem do tego, by Go przyjąć – ale zaproszeniem, związanym z odpowiedzią pozytywną lub negatywną. Nie będzie to sytuacja, w której na hurra rzuci się do stóp Boga cały świat i wszyscy w jednym momencie uznają w Nim zbawienie, ale będzie to bardzo realne, dostosowane do możliwości każdego człowieka, rozłożone w czasie, zaproszenie do odkrycia w Nim Boga. Każdy będzie miał swój czas dojścia do Boga i każdy będzie miał czas na udzielenie odpowiedzi Temu, który objawia się w Chrystusie.

A Twoją duszę – mówi Symeon do Maryi – miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu.

Miecz przeniknie Maryję, wrażliwą, posłuszną słowu, która – jak zanotował ewangelista Łukasz – wraz z Józefem dziwi się w tej chwili temu, co mówi Symeon o Jezusie, o ich Dziecięciu. Ta wrażliwość Maryi jest potrzeba w całym dziele zbawienia. Maryja potrzebna jest do zbawienia. Potrzebna jest Jej miłosna uległość wobec Boga i Jego słowa, aby była dla nas przykładem bardzo ludzkiego odnajdywania się przy Bogu, który zaskakuje, wybiera przez codzienność, zaprasza do wierności, do kroczenia za Nim.

Na ile, droga siostro i drogi bracie, słuchając tego słowa, czujesz się zaproszony, na ile odkrywasz zaproszenie do tego, aby dalej podążać za Panem, by nie zrażać się tym, że wielu powtarza: święta, święta i po świętach, ale z całą mocą każdy dzień traktować jak święta – święta, święta i dalej święta?

Na ile moja obecność przy słowie, które staje się Ciałem, niesie mi w tej chwili zbawienie, jest dla mnie zaproszeniem do jeszcze głębszej modlitwy, intensywniejszego wołania: Boże, okaż mi swoje miłosierdzie, prowadź mnie dalej. Pozwalaj mi odnajdywać się przy Tobie, jako jedynym Zbawicielu świata?

Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski.