"...Dzielmy się Dobrym Słowem" na 31.12.2008 r.

Ostatnie, wyjątkowe dni

                Niezwykle życzliwy i wyrozumiały w swoim podejściu, mądry miłością Bóg, doświadczalnie objawia się w darze kolejnego dnia....

Staje przed nami Pan czasu, który wie, ile jest nam go potrzeba, aby odkryć Jego prowadzenie, poddać się Jemu i osiągnąć pełnię zbawienia. Stoi przy nas nie tak, jak ktoś trzymający zegarek w dłoni, stukający w niego wskazującym palcem i sugerujący przez to, że jest bardzo niecierpliwy. Pan wie, że potrzebujemy czasu, by nauczyć się Jego cierpliwego podejścia do nas samych, żeby uczyć się czerpać z Jego miłości dla siebie, dla innych, dla Niego samego. Tylko czerpiąc i ucząc się od Niego, możemy mądrze przyjmować każdy dzień, siebie oraz tych, którzy w tym dniu przez różne spotkania od Pana Boga do nas są posłani, a także ludzi, do których Pan chce nas posłać. On zna każde ograniczenie, wie o wszelkich słabościach, o podstępach, o zniechęceniach ryczących jak lew, krążących wokół nas i szukających, w jaki sposób by nas złapać, połknąć, pożreć. Tym bardziej przychodzi z intensywniejszą siłą swojej miłości.

Bóg jest przygotowany do prowadzenia nas w darze kolejnego dnia. Zaprasza każdego do refleksji i odpowiedzi na to prowadzenie w codziennych spotkaniach czy też rozmowach, jakie będą miały miejsce.

Pouczenia, które posyła swojemu Kościołowi, zawsze związane są z bardzo praktycznymi wskazaniami dotyczącymi naszej codzienności. Dziś przemawia do nas przez św. Jana apostoła i ewangelistę. We fragmencie z Pierwszego Listu, rozważanego w Liturgii Słowa, słyszymy: Dzieci, jest już ostatnia godzina, i tak, jak słyszeliście, Antychryst nadchodzi, bo oto teraz właśnie pojawiło się wielu antychrystów; stąd poznajemy, że już jest ostatnia godzina.

To, co brzmi prawie jak przepowiednia, nie jest próbą straszenia nas ani celowym doborem słowa Bożego na ostatni dzień roku kalendarzowego. Św. Jan świadom tego, jak wielkiego spustoszenia dokonuje przeciwnik Chrystusa w umysłach i sercach wierzących w Niego, chce uświadomić potrzebę czujności i przynaglić do niej. Ostatnia godzina nie oznacza sztucznego wywoływania problemów, ale chodzi o czas, który rozpoczął się wraz z przyjściem Chrystusa na ziemię, a obejmuje każde z wydarzeń mających od tej chwili miejsce, aż do powtórnego przyjścia Jezusa w dzień sądu.

To są ostatnie, wyjątkowe dni, w których uczestniczymy, wyjątkowy czas, kiedy mamy do czynienia z pełnią objawienia, kiedy czekamy na ostateczne zwycięstwo. Ono dokona się w Chrystusie – jedynym Zbawicielu świata.

Wielu chrześcijan, wielu wyznawców Chrystusa, którzy słyszeli te prawdy, gdzieś w swoim sercu uległo znużeniu, zakłamaniu poprzez iluzję życia w świecie. Św. Jan ostrzegał przed tym w słowie rozważanym wczoraj, żeby nie miłować świata i tego, co jest na świecie: pożądliwości ciała, pożądliwości oczu i pychy tego świata.

Św. Jan ostrzega przed używaniem i skupianiem całej swojej energii na tym, żeby mnie było dobrze, żebym ja w tym wszystkim się odnalazł, żeby jak najmniej dotykały mnie przykrości, żeby to, co dzieje się w życiu, wiązało się tylko i wyłącznie z satysfakcją i poczuciem doraźnej przyjemności. To jest egoizm, skupianie się na sobie. Jest to coś najbardziej zagrażającego odkryciu Chrystusa pośród nas.

Św. Jan nazywa to – on jedyny stosuje takie określenie w Piśmie Świętym – działaniem antychrysta. Sam mówi, że pojawiło się wielu antychrystów. Antychryst, to ktoś przeciwny Chrystusowi, kto nie jest otwarty na innych, ale tylko i wyłącznie na siebie – myśli o sobie, rozwija swoje przyjaźnie i znajomości o tyle, o ile jego racje i oczekiwania zostaną spełnione. Innych, lepszych od siebie, bardziej wyeksponowanych w pozycji społecznej, niszczy i prześladuje przez zazdrość. Chce za wszelką cenę udowodnić, że ktoś jest gorszy, chce go upodlić i poniżyć.

To jest właśnie działanie antychrysta, oczywiście bardzo skrótowo przedstawione.

Chrystus jest dla drugiego człowieka pełen poświęcenia, otwartości dla innych. Sam z siebie rezygnuje, żeby ktoś inny miał życie – oddaje swoje życie, żeby ktoś mógł je odzyskać. Tak działa miłość, tak działa ktoś namaszczony Duchem Świętym, którego mocą Chrystus dokonywał wielkich rzeczy. Tak działa miłość, tak działa otwartość na człowieka – w sposób mądry i skuteczny.

Św. Jan przypomina, że to jest jedyna droga, na której można spotkać Chrystusa, jedyna siła pozwalająca przeciwstawić się działaniom antychrystów, bo – jak zauważa św. Jan – jest ich wielu.

Apostoł dodaje bardzo ważną wzmiankę: Wyszli oni z nas, lecz nie byli z nas; bo gdyby byli naszego ducha, pozostaliby z nami; a to stało się po to, aby wyszło na jaw, że nie wszyscy są naszego ducha.

Przypomina tu o szczególnej postawie, jaka powinna charakteryzować chrześcijan, czyli o czujności i trzeźwości. Komentatorzy doszukują się podwójnego znaczenia tych słów. Ujawnia się tu prawda o tym, że w czasach ostatnich siły przeciwne Bożej miłości będą uzurpowały sobie prawo do tego, żeby zagarniać coraz większą ilość osób uśpionych w czujności, staną do walki ze wzmożoną intensywnością i mocą. Ta moc będzie przejawiać się poprzez szerzenie błędnych nauk, przenikających również do grona wyznawców Chrystusa. To jest pierwsza warstwa znaczeniowa. Druga mówi o tym, że ataki antychrysta będą się przejawiać w konkretnych aktach prześladowań, tępienia, ośmieszenia. W pierwszych wiekach Kościoła miało to miejsce w postaci konkretnych aktów terroru, prześladowań, śmierci chrześcijan na arenach. W dzisiejszych czasach wyśmiewanie, kpina, ironia, lekceważenie to równie skuteczne sposoby na zabijanie, mordowanie ducha chrześcijan, ich postawy otwartości na Boga.

Oczywiście św. Jan nie kreśli przed nami makabrycznej wizji, ale realny obraz wroga z którym trzeba się liczyć. Jesteśmy ciągle na polu walki, nieustannie walczymy. Zresztą każdy dzień niesie ze sobą dar cierpliwości Bożej i zmaganie, jakie podejmujemy, kiedy budzi się w nas niechęć, zniecierpliwienie, kiedy brakuje nam wyrozumiałości do siebie samych, mądrości w podejściu do siebie. To jest walka na śmierć i życie, bo chodzi o życie wieczne, a nie tylko o doraźność czy teraźniejszość.

Siły antychrysta przypisują sobie moc równą Bogu, popularność równą Chrystusowi, atrakcyjność większą niż atrakcyjność Chrystusa, spychając Go na dalszy plan jako jakąś dekorację na Boże Narodzenie czy inne odświętne okoliczności. Nie przypisują Mu wyjątkowości, niepowtarzalności bycia Zbawicielem.

Działania antychrysta powodują zamieszanie w umysłach ludzi, polegające na tym, że człowiek nagle traktuje Chrystusa jako jednego z możliwych, potencjalnych filozofów, zbawicieli, natomiast nie uważa Go za jedynego Zbawiciela świata.

Jan ostrzegając przed tym, chce uwrażliwić wszystkich wyznawców Chrystusa rozważających słowo, które kieruje, na czujność, na potrzebę otwarcia oczu, umysłu, serca, na nieustannie działającą łaskę, obecność Boga w świecie. Tylko ci, którzy czerpią z namaszczenia, z uzdolnienia, jakie otrzymują już od momentu chrztu świętego, są w stanie sprzeciwiać się działaniom antychrysta, odkryć w sobie egoizm – bo kto go w sobie nie ma – i pokonywać go mocą miłości Chrystusa, krzyżując swoje ciało – jak powie św. Paweł – czy też zadając śmierć temu w sobie, co chce stawiać człowieka w centrum i sprawić, żeby egoizm rozkwitał.

Namaszczenie, które św. Jan nazywa pochodzącym od Świętego, to uzdolnienia odżywiane w nas za każdym razem, ilekroć przywołujemy Ducha Świętego, rozważamy słowo, czerpiemy z darów, jakie Chrystus zostawił Kościołowi w sakramentach i przekładamy to na konkretne postępowanie, konkretne zachowanie.

Wy natomiast macie namaszczenie od Świętego i wszyscy jesteście napełnieni wiedzą. Wiecie, że egoizm nie ma przyszłości, że jest skazany na wieczne wyrzuty sumienia, na rozczarowanie, mrok, ciemność. Ja wam nie pisałem, jakobyście nie znali prawdy, lecz że ją znacie i że żadna fałszywa nauka z prawdy nie pochodzi.

Fałszywe jest przekonanie, że da się pogodzić egoizm z otwartością na Chrystusa. Boli i szczypie, jeżeli człowiek odkrywa w sobie odruchy egoistyczne i wypowiada im wojnę, walczy z nimi. Ale ta walka tak naprawdę nie osłabia człowieka, ale dodaje mu nowych sił, oczyszcza go i bardziej otwiera na moc Boga.

Bóg, udzielając tej mocy, czyni coraz bardziej bliskimi sobie wszystkich, którzy przez wiarę przyjmują Go tak objawionego, jak ukazał nam Go Chrystus. Przypomina dziś o tym Ewangelia: Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami. I oglądaliśmy Jego chwałę – czyli obecność, moc – jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy.

Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego. Wiara w imię Chrystusa oznacza przyjęcie stylu życia, który Chrystus sobą reprezentuje.

Poznajemy Go dzisiaj także i w tym przynagleniu, żeby nie poddawać się fali osłabiających wierność Chrystusowi kpin, ironii, czy też niedoskonałości i ograniczeń, jakie odkrywamy w sobie. Sam Chrystus zaprasza nas przez uzdolnienie mocą Świętego Ducha do podejmowania walki o wierność Jego słowom, wierność Jego obecności – walki, która wypowiadana w imię Chrystusa, zawsze kończy się zwycięstwem, nawet gdyby po ludzku była jedną wielką katastrofą czy też klęską.

Droga siostro i drogi bracie, patrząc na pędzący świat i to, co często dokonuje się w obrębie naszego wewnętrznego świata – naszych myśli, wspomnień, zranień czy grzechów – możemy ulec zamieszaniu, wewnętrznemu rozproszeniu. I w tym chce być obecny Chrystus. I tu staje przy nas, zachęcając do tego, żeby przyjąć dar Jego pokoju, żeby przyjąć Jego objawienie, które dokonało się i dokonuje w bardzo prostych, zwykłych okolicznościach życia. Chrystus jako Człowiek – Bóg pełen ludzkich odruchów – staje przed tobą właśnie w tej godzinie. Prosi o dalszą wierność w kroczeniu za Nim.

Panie, Tobie tak bardzo zależy na tym, abyśmy czerpali moc do życia z relacji z Tobą. Dziękujemy Ci, że w tym przychodzeniu do nas jesteś tak konkretny, jak konkretny jest dzień, jesteś tak cierpliwy, że nie jesteśmy w stanie nawet sobie tego wyobrazić. Dziękujemy, że znając nasze słabości, niewierności, których dopuściliśmy się i dopuszczamy, nie zrażasz się nimi, ale nieustannie nas zachęcasz: Pozwólcie Mi dalej prowadzić dzieje waszego świata, dzieje całego świata, do pełni zbawienia. Zostańcie po mojej stronie, bo ja jestem Emanuelem po waszej stronie.

Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski.