"Dzielmy się Dobrym Słowem" na 8.01.2009 r.

Który jest miłością

Miłość Boga nie jest jedną z Jego cech. To Jego istota, wewnętrzne życie, Jego wszystko. Z miłości pochodzą wszelkie Jego poruszenia, zabiegi o zdobycie relacji, którą człowiek utracił z własnej winy. Z miłości pochodzą pomysły, jakimi Bóg obsypał i osypuje świat. Miłość jest racją istnienia każdego człowieka. Bez miłości człowiek nie odnajdzie życia, nie odnajdzie Boga, który jest źródłem życia.

            Ktoś zauważył, że gdyby tak się złożyło, że zniknęłyby wszystkie egzemplarze Pisma Świętego, a zachowałby się tylko nawet nie jeden z nich, ale fragment tekstu biblijnego i byłby to tekst rozważany dziś w Liturgii Słowa, to w zupełności by wystarczył – nawet gdyby z tego fragmentu zostało tylko pół zdania, że Bóg jest miłością.

            Jest to klucz objawienia, klucz do zbliżenia się do Boga. Bóg jest miłością.

Miłość Boga nie jest jedną z Jego cech. To Jego istota, wewnętrzne życie, Jego wszystko. Z miłości pochodzą wszelkie Jego poruszenia, zabiegi o zdobycie relacji, którą człowiek utracił z własnej winy. Z miłości pochodzą pomysły, jakimi Bóg obsypał i osypuje świat. Miłość jest racją istnienia każdego człowieka. Bez miłości człowiek nie odnajdzie życia, nie odnajdzie Boga, który jest źródłem życia.

Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością.

Mówienie o Bogu bez odniesienia do relacji miłości nie ma sensu, bo jest to ciągle wykazywanie nieznajomości Boga. Bóg, o którym nie mówi się, jako o miłości, nie istnieje. To jest jakiś falsyfikat, podróbka.

Trzymając się realiów, trzeba podkreślić prawdę, którą zauważa jeden z komentatorów Listów św. Jana, David Jackman: Prawda ta, że Bóg jest miłością, to coś, w co wielu ludziom najtrudniej jest uwierzyć. Rzeczywiście, gdy myślimy o naszej planecie, jako piłeczce pingpongowej, rzuconej w bezmiar wszechświata, a o naszym własnym życiu, jako o mgnieniu oka w strumieniu czasu, gdzie nasza indywidualność zatraca się pośród niezliczonych milionów, trudno jest nam sensownie myśleć o tym, że Bóg nas kocha. A kiedy popatrzymy na świat pełen zła i cierpienia, tragedie i zniszczone życie wielu ludzi, zrodzi się w nas pytanie: Jak może istnieć Bóg, który rzeczywiście kocha człowieka? A jednak Jan jest przekonany, że właśnie miłość leży w naturze Boga. Jeśli nie chcemy pozbawić słowa „Bóg” prawdziwego znaczenia, to powinniśmy uświadomić sobie, że nieskończony, a jednak osobowy Stwórca jest do tego stopnia wspaniałomyślny, że chce zajmować się moim życiem. W istocie jest tak wielki, że może zajmować się każdym z nas z osobna.

Bóg myśli o każdym człowieku. Wszystkie Jego myśli są przepełnione troską o ludzi, poświęceniem im czasu, wykazywaniem się cierpliwością, wspaniałomyślnością i mądrością wobec ich życia. To trochę tak, jak ze słońcem w upalny dzień – jest jedno, a wszyscy cieszą się jego promieniami, tyle osób może opalić się w jego cieple. Ale wiele ludzi może też uciec przed promieniami, schować się w cieniu. O ileż bardziej Pan Bóg nieustannie wychodzi ze swoją miłością, jak z małymi promykami, i rozkładając to w czasie, chce i nasze serce rozpalić, opalić od wewnątrz swoją miłością.

Jak reagować na Boga, który nie przestaje reagować na nas nawet wówczas, kiedy nam już się nie chce ani wierzyć, ani czekać, ani modlić?... – Bóg, w swoim nieskończonym miłosierdziu, objawia, otwiera swoją miłość ku nam, zsyłając Jednorodzonego Syna na świat po to, abyśmy życie mieli dzięki Niemu, abyśmy życie odzyskiwali, aby naszemu życiu nadawało sens to, co sprawia, że to życie jest piękne, czyli miłość.

Jeden jedyny Syn, wyjątkowy, objawia miłość Boga, oddając ją osobom, które nie chcą jej przyjąć, są zbuntowane i kompletnie na nią nie zasługują.

W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy.

To nie człowiek jako pierwszy dostrzegł Boga, ale Bóg pierwszy zauważył człowieka i to nie wtedy, kiedy ludzkie serce było gotowe Go przyjąć, kiedy w sercu człowieka było miejsce na spotkanie z Bogiem, ale wówczas, kiedy wszystkie nasze przejawy zachowań, postaw, czynów, były jak znaki sprzeciwu, jak zamknięte drzwi, nierobiące absolutnie żadnych nadziei na to, że można przez nie wpuścić kogoś takiego jak Bóg.

Bóg ma jedyny sposób na serce człowieka – miłość. A jeśli miłość, to miłość ofiarna, poświęcająca się. Ona potrafi skłonić do refleksji, oddziaływać i zapraszać do wyjścia na słońce, do wejścia w centrum działania tej miłości, która oddaje życie.

Z lat licealnych pamiętam wiele przełomowych wydarzeń zdecydowanie rzutujących na moją przyszłość. Jedno z nich sprawia, że szczególnie przemawiają do mnie słowa św. Jana o przejawianiu się miłości Boga wobec nas, kompletnie niezdających sobie z tego sprawy.

Dotyczy to jednego z księży – obecnie już księdza proboszcza, wówczas wikarego z parafii, w której się urodziłem i wychowywałem. Spotykamy się nie tak często, ale znów i nierzadko, ale nie ma on dziś kompletnie świadomości, że tym, co zrobił wtedy – a było to jeden jedyny raz – niesamowicie wpłynął na moje życie. Co to było? Czy coś nadzwyczajnego? – Podejrzewam, że dla niego było to coś, co stanowiło jego sposób funkcjonowania. Bardzo pragnąłem, żeby przyjechał kiedyś do mnie i ze mną porozmawiał. Pragnąłem tego wiele razy. Zdarzyło się tak, że znalazł czas i przyjechał. Przyjechał tylko jeden raz na tyle pragnień, tęsknot za spotkaniem, za wysłuchaniem. Poświęcił mi godzinę. To wystarczyło. Później pragnienia spotkań były obfitsze, większe, ale nigdy nie doszło do jakiegoś większego spotkania poza tym jednym, bardzo decydującym o otwarciu mojego serca na dalsze szukanie Pana Boga.

Skoro człowieka stać na taki odruch – może nie do końca uświadomiony – i skoro poświęcenie czasu drugiej osobie może wpłynąć na widzenie świata, Boga, siebie samego i drugiego człowieka, to o ileż bardziej dotyczy to Boga, który nie tylko poświęca mi czas, ale poświęca całego siebie, oddaje Syna.

Prawda o tym, że Bóg jest miłością, wymaga nie tyle komentarza, ile wprowadzenia w życie, a to ma wypływać z wdzięczności.

Dziś przede wszystkim potrzebna jest wdzięczność Bogu, który jest miłością, nawet kiedy nie jest rozpoznawalny, nawet kiedy wydaje się nam, że może kochać wszystkich, tylko nie mnie, nawet gdyby okazało się, że jesteśmy pierwsi na liście osób, którym najtrudniej uwierzyć, że Bóg jest miłością.

Droga siostro i drogi bracie, z pewnością i wobec ciebie w mnóstwie drobiazgów Pan Bóg chce okazać swoją miłość. Okazuje ją przez osoby i wydarzenia. Nie jest to jakieś moje pobożne życzenie ani uwaga, którą powinienem poczynić na koniec rozważań w kontekście dzisiejszych czytań. Jest to prawda, za którą stoi sam Bóg, objawiający się jako miłość. Nie chce zrezygnować z ciebie Ten, który daje ci życie i sprawia, że jest w tobie oddech. On pragnie rozwijać twoje życie w mądrej miłości.

Gdzie w twoich spotkaniach z Panem Bogiem odnajdujesz wdzięczność, której celem nie jest oszukiwanie siebie, wmawianie sobie, że doświadczasz miłości, ale prawda, że Bóg jest miłością nawet wówczas, kiedy tego nie widzisz i nie doświadczasz?

Na ile prosisz w swoich modlitwach w sposób wytrwały, aby Pan otwierał twoje oczy, byś mógł dostrzegać ślady Jego prowadzenia?

Na ile odnajdujesz w swoich modlitwach czas na to, by dziękować Bogu za dary Jego miłości?

Panie Jezu, Ty i dziś przypominasz nam tę prawdę, pragnąc, abyśmy na nowo doświadczyli, że Ojciec posłał Cię z miłości. Dziękujemy Ci za Twoją wytrwałość, za mądre prowadzenie i poświęcony nam czas. Pozwalaj nam stopniowo odkrywać ślady Twojego prowadzenia w naszym codziennym życiu. Dozwól, Panie, abyśmy wytrwali w miłości, jaką ma Bóg ku nam przez Ciebie.

Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski.