"...Dzielmy się Dobrym Słowem" na 11.01.2000 r. niedziela Chrztu Pańskiego

Ukryty w codzienności

Jan Chrzciciel udziela Jezusowi chrztu. Chrystus, jako zapowiedziany Emmanuel – Bóg z nami – przychodzi w nietypowy sposób. Tak też często jesteśmy zaskakiwani przez różne wizyty czy inne wydarzenia w życiu. Jezus skrył się nam w codzienności, w drobiazgach, w zwykłych wydarzeniach, żebyśmy czasem nie pomyśleli, że jest gdzieś daleko. Skrył się w dobrze znanych osobach, w prawdach dużo razy słyszanych, w wydarzeniach, które wydają się być takie same, ale takie same nie są, bo odliczają kolejny rok życia. Chrystus skrył się w codzienności.

Szybko płynie nam czas w życiu. Już zaczęliśmy odliczać rok 2009 w kolejnym dniu stycznia. W liturgii jakoś wyjątkowo szybko płynie czas. Oto niedawno obchodziliśmy uroczystość objawienia Pańskiego – Mędrcy ze Wschodu przyszli do małego Jezusa. Dziś stoi przed nami trzydziestoletni Chrystus – bo tak się liczy czas rozpoczęcia działalności publicznej Jezusa. Nie chcielibyśmy obchodzić Bożego Narodzenia raz na trzydzieści lat, dlatego liturgia w cyklu rocznym pozwala nam przeżywać na nowo nie tyle wydarzenie historyczne, choć też miało ono miejsce, ile obecność Chrystusa pośród nas. Dlatego ewangelista Marek mówi: w owym czasie.

Biblijne w owym czasie czy owego dnia, oznacza teraz, w tej chwili. Teraz dzieją się rzeczy najważniejsze, teraz jest tu Chrystus, który przychodzi do swoich wyznawców, bo widzi, że bez Niego nic nie mogą uczynić. Chce ich napełniać mocą i siłą do życia.

Przyglądamy się Chrystusowi przemawiającemu do nas. Przyglądamy się Chrystusowi, który ustawia się dziś w kolejce do Jana Chrzciciela. Ciekawe, czy Jan Chrzciciel spodziewał się, że mocniejszy od niego będzie jednym z tych, którzy staną w kolejce po chrzest…

Jan Chrzciciel udziela Jezusowi chrztu. Chrystus, jako zapowiedziany Emmanuel – Bóg z nami – przychodzi w nietypowy sposób. Tak też często jesteśmy zaskakiwani przez różne wizyty czy inne wydarzenia w życiu. Jezus skrył się nam w codzienności, w drobiazgach, w zwykłych wydarzeniach, żebyśmy czasem nie pomyśleli, że jest gdzieś daleko. Skrył się w dobrze znanych osobach, w prawdach dużo razy słyszanych, w wydarzeniach, które wydają się być takie same, ale takie same nie są, bo odliczają kolejny rok życia. Chrystus skrył się w codzienności.

Zapowiadany Mesjasz, zapowiadany Sługa Jahwe, rzeczywiście przychodzi jako sługa. Ktoś zauważył, że Bóg pewnie mógłby być Bogiem bez nas, poradziłby sobie sam, ale najwyraźniej tego nie chce. Pragnie być Bogiem z nami. Za tym Jego chceniem musi stać coś więcej niż nakaz, przepis, który trzeba spełnić. Tam musi być miłość.

Marek ewangelista zauważył, że kiedy Chrystus przyjął chrzest, otwarło się niebo i dał się słyszeć głos: "Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie". Tłumacząc to z innej strony: Jesteś moim ukochanym Synem, w Tobie złożyłem moją miłość.

W ten zwykły sposób Bóg pokazuje, że chce być Bogiem z nami. Każdy z nas słyszał, uczył się czy powtarzał niejednokrotnie, że Jezus przyjął chrzest. Każdy z nas wiele razy słyszał Ewangelię o tym, że Chrystus staje w kolejce – tak jak ludzie stoją w kolejce do konfesjonału – i przychodzi do Jana, żeby pokazać, że jeśli ma być z człowiekiem, to chce być z nim we wszystkich okolicznościach życia.

Jezus przyjmuje chrzest, a tak naprawdę to nas przyjmuje w chrzcie. Sprawia, że woda nabiera znaczenia symbolicznego i nowej mocy. Chrystus nadaje wodzie i nadaje swojej misji wyjątkowe znaczenie – udziela Ducha Świętego, daje nowe spojrzenie na świat.

Ten, kto przyjął chrzest, to ten, którego Bóg przyjął i traktuje jak swoje dziecko – bez względu na to, czy mamy na swoim koncie lat siedemdziesiąt, osiemdziesiąt czy pięć, sześć. Wszyscy potrzebujemy, żeby ktoś potwierdził, że nas zauważa, kocha, że nasze życie nie jest przypadkowe. Potrzebujemy, żeby ktoś nam mówił: Kocham cię. Dla mnie masz znaczenie. – Kimś, kto tak mówi, jest Ojciec niebieski. On dziś przez swojego Syna zwraca się do każdego z nas, przypominając nam: Tak, jesteś wzięty pod uwagę i to z miłości. Twoje życie nie jest przypadkiem. To, że jesteś na świecie, oznacza, że chcę cię kochać. Przez ciebie pragnę pokazywać światu, że życie może mieć sens i ten sens może być tylko w Bogu.

Duch Święty daje spojrzenie na życie pełne sensu. Duch Święty, którego przyjmujemy, kiedy słuchamy Bożego słowa, rozważamy je, nadaje naszemu zmaganiu z codziennością właściwy wymiar, prawdziwe znaczenie. Duch Święty zstąpił na nas w sakramencie chrztu świętego, bo było to pierwsze spotkanie z Bogiem w wyjątkowy sposób. Jest to Duch, który chce nas dalej prowadzić i ożywiać. To On otwiera oczy serca, otwiera umysł i dodaje odwagi do tego, by wyznawać wiarę, bo wyznawana wiara daje siłę do życia.

Tym, co może odebrać i przygasić działanie Ducha Świętego w nas, tym, co sprawia, że stracimy wzrok i nie zobaczymy znaków Boga w naszym życiu, a codzienność będziemy traktować jako chęć odegrania się na nas Boga za to, że coś nam w życiu nie wyszło, jest ciągle grzech, przekonanie o tym, że sobie sam poradzę. Tym, co sprawia, że zamykamy się na miłość, jest egoizm. Świetnie można wyhodować w sobie egoizm, zamykając się w swoim świecie, w swoim pokoju, spędzając znaczną część dnia przy komputerze, telewizorze, bo przecież coraz powszechniejsze jest to, że każdy z domowników ma swój telewizor.

Ktoś zauważył, że ilekroć nadużywamy mediów, tylekroć tracimy spojrzenie na świat jako miejsce obecności Boga, tylekroć tracimy wzrok, tylekroć słowa, które w tej chwili wypowiadam, próbując przybliżyć znaczenie dzisiejszego święta, są głupstwem i nudą, czymś, o czym dobrze wiemy i z czego nie chcemy zrobić użytku.

Tym, co sprawia, że możemy odzyskać wzrok i właściwe spojrzenie, jest wołanie o Ducha Świętego, przyzywanie Jego mocy.

Dziś, w święto Chrztu Pańskiego, bez specjalnych efektów, bez wielkiego splendoru, nagłośnienia, nadzwyczajnych przykładów, ale w prostocie, jesteśmy zaproszeni przez Kościół do odnowienia naszej przynależności do Chrystusa. Oby spadło na nas choć pół kropli wody święconej. Mamy publicznie wyznać prawdę o tym, że nie jesteśmy bezpańscy. Nie jesteśmy ludźmi, którzy mają w czasie swojej wędrówki życiowej błąkać się i szwędać po świecie, zawadzając każdemu. Należymy do Boga, który tak nas ukochał, że dał swojego Syna w bardzo nietypowy sposób. Syn Boży stał się Człowiekiem. Tyle miał Bóg sposobów i pomysłów, żeby objawić, jak wielki jest i potężny, a przyjął ludzkie ciało…

Drogie siostry i drodzy bracia chrześcijanie, odnawiamy dziś przynależność do Chrystusa, odpowiadając na pytania wyznania wiary. Odnawiamy je nie tylko po to, aby słowem wskazać, że życie może mieć sens i ma sens tylko w Bogu, ale po to, by zaczerpnąwszy stąd siły, wrócić do zwykłych, drobnych obowiązków codzienności i tam szukać Boga. On tak, jak ustawił się w kolejce do Jana Chrzciciela, ustawia się w kolejce naszych obowiązków. Stoi w okolicznościach naszego życia – w zwykłym przygotowaniu obiadu, w rozmowie, na którą czeka dziecko, w tej bardzo zwykłej, ale przecież niezwykłej formie niesienie innym pomocy, jaką jest przytulenie do serca, okazanie czułości. Tu w kolejce jest ustawiony Bóg. Chce, żeby Go tu rozpoznawać i wyznawać.

Panie Jezu, pomóż nam uwierzyć, że to nie są bajki ani pobożne westchnienia kaznodziei, ale prawda prosta i głęboka. Należę do Ciebie. Nie znajdę spokoju, jeśli nie będę Ciebie swoim życiem ukazywać, Ciebie szukać w zwykłych okolicznościach życia. Żadnego pocieszenia nie przyniesie mi telewizor, komputer, komórka ani szukanie swojej wartości poprzez to, że innym wartość odbieram przez plotki, obgadywanie. Prawdziwą wartość odnajduję w łączności z Tobą. Zapraszasz mnie do niej szczególnie w Eucharystii. Jezu, pomóż nam, aby prawdy, które dobrze znamy, były dla nas okazją do głębszej refleksji i do odważniejszego wyznawania ich w życiu.

Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski.