"...Dobrym Słowem" - z XI Niedzieli zw. "A" (15.06.2008)

Ten, który widzi znękanych

Wj 19, 1-6a; Ps 100; Rz 5, 6-11; Mt 9, 36 - 10, 8

Bliskie jest działanie Boga – na wyciągnięcie serca. Nie języka, nie reguł, ale serca. Bóg nie czyta z ruchu warg, ale z ruchu serca. Kto Go szuka i woła do Niego sercem, Serca doświadczy. Tak też bliska osoba z kręgu naszych znajomych, która nas zrozumie, okazuje nam serce... Czyż Boga nie stać o wiele bardziej na odruch Serca, na głęboki dotyk naszych ran?... Dzisiejsza Ewangelia wzywa nas do spojrzenia na Pana Boga jako na Kogoś, kto widzi nas znękanych, porzuconych, poobijanych przez życie, potrzebujących głosicieli słowa życia, które pomoże sercu odzyskać wrażliwość utraconą wskutek tego, że często źle się dzieje na świecie, bo słychać o skandalach, wzrastających kataklizmach, budzących ludzi z letargu.

Dobrze jest mieć w kręgu swoich bliskich osobę będącą w stanie słuchać tego, co do niej mówimy, i wykazującą się zrozumieniem. Dobrze mieć osobę, która potrafi nie tylko wysłuchać, ale okazać serce i zaznaczyć swoją obecność tak skutecznie, że doświadczamy, iż nie jesteśmy sami w tym, co nas dotyka, spotyka, co przeżywamy w naszych wątpliwościach.

Często osoby starsze, samotne, mówią, że zostały same. Nieraz słyszałem takie wypowiedzi w czasie odwiedzin chorych na mojej pierwszej parafii. Zawsze wtedy powtarzałem, że przecież nie jest pani sama. Ma pani Pana Boga, który jest o wiele bliżej niż zmartwienia, choroby, utrudzenie, które z pewnością każdego dotykają. Przez wiarę On jest bardzo blisko.

Niektóre z osób słyszących te słowa wykazywały się zrozumieniem i mówiły, że gdyby nie Pan Bóg, to by człowiek popadł w całkowitą rozpacz. Ale byli też i tacy, którzy machali ręką, jakby prawda o tym, że Bóg jest pierwszą Osobą zauważającą znękanie człowieka, jego wypalenie, wyczerpanie, nie nadawała się do zastosowania.

Wczoraj, w reportażu telewizyjnym, słyszałem rozmowę narzeczonych. Chłopak pracuje jako przewoźnik – jest kierowcą tira. W Hiszpanii trwa strajk tirów. Związkowcy bardzo ostro zobowiązali do strajku wszystkich kierowców. Każdy, kto się wyłamie, może liczyć się z przykrymi konsekwencjami – przebiciem opon, zniszczeniem samochodu. Dziewczyna zapytała narzeczonego, czy prosił o pomoc policję lub kogoś innego. On odpowiedział: Chyba musiałbym się modlić do Boga, żeby mi pomógł. Tak to ci nikt nie pomoże. – Wychodzi na to, że wołanie do Pana Boga jest jakimś zabobonem czy prawdą niemożliwą do zastosowania...

Właśnie. Często ulegamy takiemu przekonaniu. Zwróćmy uwagę, drogie siostry i drodzy bracia chrześcijanie, że my bardzo często słyszymy, że Pan Bóg wpisuje się w naszą codzienność, jest na wyciągnięcie serca. Słyszymy, że kocha nas tak ogromnie, że odda wszystko, nawet swojego jedynego Syna, żebyśmy tylko zauważyli miłość i skorzystali z jej mocy.

Dzisiaj św. Paweł przypomina Rzymianom: Chrystus umarł za nas jako za grzeszników, nie za ludzi, którzy już poukładali sobie życie.

Często słyszymy te prawdy i co robimy? – Śpimy, ziewamy, patrzymy na zegarek, zwłaszcza w czasie kazań, kiedy ksiądz się powtarza i przypomina: Słuchaj, człowieku. Nie jesteś w swoich strapieniach sam. Blisko ciebie jest Bóg mocno zaangażowany w twoje życie. Trzymaj się tej prawdy, gorliwie ją pielęgnuj sercem.

Pan przypomina nam dzisiaj o tym wbrew ziewaniom, patrzeniom na zegarem czy też przykremu obowiązkowi, jakim jest dla wielu katolików niedzielna Msza Święta. Czyni to przez ewangelistę Mateusza, który sam doświadczył bliskości Boga w komorze celnej, w opuszczeniu.

Mateusz zauważa: Jezus widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza. Jezus dostrzega wypalenie, wyczerpanie życiem, chorobami, samotnością, niezrozumieniem, własną słabością, która znowu dała popalić, grzechami nie dającymi spać. Widzi to wszystko. I widzi nie tak, jak faryzeusze i uczeni w Piśmie, którzy mówili: Ten lud jest przeklęty. Już do niczego się nie nadaje. Nie ma sensu głosić mu Bożego słowa ani przypominać o Bożej miłości... Nie tak reaguje Chrystus. Ewangelista Mateusz mówi, że w oczach Jezusa ludzie byli jak owce nie mające pasterza.

«Idźcie do owiec, które poginęły z domu Izraela». Idźcie i powiedzcie: Na wyciągnięcie serca jest siła i pocieszenie w waszych chorobach, jest sposób na waszą udrękę, na załamanie, ból, rozczarowanie życiem, sobą, rodziną, mężem, żoną, dziećmi, rodzicami. Jest sposób.

«Bliskie już jest królestwo niebieskie».

Bliskie jest działanie Boga – na wyciągnięcie serca. Nie języka, nie reguł, ale serca. Bóg nie czyta z ruchu warg, ale z ruchu serca. Kto Go szuka i woła do Niego sercem, Serca doświadczy. Tak też bliska osoba z kręgu naszych znajomych, która nas zrozumie, okazuje nam serce... Czyż Boga nie stać o wiele bardziej na odruch Serca, na głęboki dotyk naszych ran?... Dzisiejsza Ewangelia wzywa nas do spojrzenia na Pana Boga jako na Kogoś, kto widzi nas znękanych, porzuconych, poobijanych przez życie, potrzebujących głosicieli słowa życia, które pomoże sercu odzyskać wrażliwość utraconą wskutek tego, że często źle się dzieje na świecie, bo słychać o skandalach, wzrastających kataklizmach, budzących ludzi z letargu.

Pamiętamy może dramatyczne wołanie małej dziewczynki z Chin po trzęsieniu ziemi, kiedy zrobiono okolicznościową akademię. Podczas kataklizmu zaginęli jej rodzice. Ona ze łzami w oczach mówiła: Mamusiu, obiecuję ci, że jak się znajdziesz, to zacznę się solidnie uczyć i będę cię słuchać.

Wobec różnych przeszkód, chorób, Bóg przedstawia się dziś jako Ten, który ma litość. Nie tanią litość, nie bezwartościowe pocieszenie, bo On potrafi wpisać się w dramaturgię doznań, w ból przeżyć swoich wyznawców trwających przy Nim.

Które serce to dziś usłyszy? – Serce obecne, słuchające słów Boga, a nie siebie. Takie, co nie przychodzi na Eucharystię, żeby się dobrze poczuć i przy okazji zobaczyć, czy inni widzieli, że jest, że się elegancko ubrało, odpowiednio do aury. Serce słuchające słów Boga.

Musimy sobie o tym przypominać. Z dzisiejszej Ewangelii jasno wynika, że potrzebujemy też głosicieli tej prawdy.

«Żniwo wprawdzie wielkie» – rzeczywiście nadeszły już ostateczne czasy. Nie będzie dodatkowych objawień Pana Boga. Jest ukryty w Kościele, w tajemnicy głoszonego słowa, w Eucharystii. W słowie, które słyszeliśmy już tysiąc razy, kryje się nowy powiew Ducha. Potrzebny jest ktoś, kto będzie nam ten powiew ukazywał.

Bóg mówi dziś do nas, że potrzebujemy tych, których serce będzie takie, jak Serce Jezusa. Dam wam pasterzy według Serca mojego – obiecuje Bóg. A Jezus precyzuje: «Proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo». Zajmijcie się modlitwą o to, żeby nie zabrakło osób, które będą wam przybliżać Boga litującego się i dającego ogromne siły, wielką pomoc, obecnego w tym zwariowanym świecie, w prostocie znaków. Nie w sensacjach i w konferencjach prasowych, ale w prostocie znaków, w ciszy, w nudnej Mszy Świętej obecna jest moc Boga, dodająca siły sercu, które nie nakarmi się nowinkami i plotkami. Przyznajmy, uderzając się we własną pierś, we własne serce, że często ulegamy takim przekonaniom i postawom. Szybciej słuchamy tego, co jest skandalem u sąsiadów, plotką, niż Bożego słowa.

Opowiadała mi jedna znajoma, że po pogrzebie swojej młodej koleżanki, którą „zjadł” nowotwór, zaczęła rozmawiać z uczestnikami pogrzebu – ze starszymi paniami, które utyskiwały, mówiły, że to dramat. Rzeczywiście jest to dramat, umrzeć w młodym wieku. Znajoma powiedziała, że to dobrze, iż Chrystus pierwszy oddał życie, że się niejako nadstawił. Za tą chorą osobę także oddał życie. Podała tym paniom przykład, który miał to uprzytomnić: Gdzieś w górach chłopcy rzucali kamieniami w kogoś, kto nie radził sobie z wejściem na szczyt. Wówczas zbliżył się do niego jakiś starszy człowiek i zastawił go sobą, żeby ochronić przez kamieniami. Starsze panie nasłuchiwały – może padną jakieś nazwiska, może się dowiedzą, którzy to chłopcy. Tymczasem znajoma powiedziała: Tak samo zrobił Chrystus. Wtedy rozmowa się skończyła, bo co tu o Panu Bogu mówić...

Potrzebujemy robotników na żniwie. Potrzebujemy osób głoszących nam żywą obecność Pana Boga na dwóch płaszczyznach. Pierwsza to głosiciele słowa Bożego, jakimi są biskupi, księża, diakoni. Módlmy się za nich. Za każdą modlitwę, którą, drogie siostry i drodzy bracia chrześcijanie, zanieśliście za księdza, za biskupa, po ludzku dziękuję. Ale Bóg obdarzy błogosławieństwem tego, kto modli się za głosicieli Bożego słowa.

Jeżeli modlimy się za głoszących Boże słowo, to ono do nas trafia. Natomiast jeżeli stosujemy coś kompletnie odwrotnego do polecenia Chrystusa, czyli nie prosimy, wówczas słowo do nas nie przemawia. Nie trafi do nas posługa księdza, jeżeli brakuje modlitwy za niego. Tak to jest w Bożym świecie. A jeżeli pojawiają się plotki, jeżeli jedynym naszym celem jest krytyka albo pochwała: Ten ksiądz ładnie mówi, a ten nieładnie, nie trafi do nas Boże słowo, nie będzie pocieszenia, nie będzie sił.

Nie naszym zadaniem jest ocenianie kogokolwiek. Mamy dać się ocenić Bożemu słowu – ja jako ksiądz, wy, drogie siostry i drodzy bracia, jako osoby ochrzczone. Wszyscy jesteśmy równiusieńcy przed Panem Bogiem. Nie ma szyby kuloodpornej oddzielającej ołtarz od reszty wiernych. Wszyscy równiutko zbliżamy się do Pana i Boga, Jezusa Chrystusa.

Skoro zatem otrzymujemy tak poważne wezwanie Chrystusa: «Proście Pana żniwa», powstaje pytanie, kiedy ostatni raz prosiłem? Jak często wołam, modlę się o to, żeby trafiało do mnie Boże słowo przez księdza, którego mogę darzyć sympatią lub antypatią. Nie to jest najistotniejsze. Wybór powołanych to nie rewia mody, urody, elokwencji.

«Darmo otrzymaliście – mówi Jezus apostołom – darmo dawajcie». Nie na podstawie waszych zasług, ale łaski, głoście Boże słowo. Łaskę trzeba wypraszać. I oby się nie okazało, że w naszej ukochanej ojczyźnie – tak ostatnio reklamowanej na wielu flagach z okazji mistrzostw piłkarskich – opustoszeją kościoły i, co nie daj Bóg, będzie coraz mniej powołanych. Straszne byłoby to, gdyby nasze życie skończyło się w przeświadczeniu, że zmarnowaliśmy je, chociaż mieliśmy wszystko. – Wszystko prócz Boga.

Przypomniało mi się wydarzenie, o którym opowiadał starszy ksiądz. Kilkanaście lat temu w jednej z diecezji, na wiejskiej parafii, był posunięty w latach proboszcz. Jak wiele starszych osób, nieraz się zapominał i krotko mówiąc ględził. Nie bardzo pasował już parafianom. Ale starał się. Któregoś dnia delegacja parafian postanowiła jechać do księdza biskupa i prosić o zmianę proboszcza na jakiegoś młodego, silnego księdza, który pociągnie ku Panu Bogu swoją aparycją, wyglądem, słowem. A mądry ksiądz biskup zadumał się na chwilę i zapytał: Kiedy ostatni raz było z waszej parafii powołanie do kapłaństwa? – Zaległa cisza. – Nie było? – Nie, było. Jakieś siedemdziesiąt lat temu. – To macie księdza...

Już nawet z tej strony w swej mądrości pasterskiej ksiądz biskup próbował wyjaśnić pewne zjawiska.

Pierwsza płaszczyzna dotyczy zatem powołanych do głoszenia słowa Bożego. Za darmo Chrystus obdarzył ich misją. Ten Chrystus nosił w swoim Sercu dwunastkę apostołów i formował ich. Mieli różne charaktery. Znalazł się wśród nich i kolaborant z okupantem – celnik Mateusz – i Szymon Zelota – jak ktoś zauważył, rebeliant, buntownik, który chciał zburzyć Rzym okupujący jego ojczyznę. Znalazł się też Judasz. Nie wymazano imienia Judasza z Ewangelii. Ładniej by było, gdybyśmy o nim nie czytali. Brzmi to tak nieprzyjemnie dla uszu... Tymczasem jego imię zostało zapisane, bo to także ostrzeżenie i zachęta dla nas, żebyśmy czuwali nad swoim życiem, a nie zastanawiali się, kto teraz jest Judaszem w Kościele. Ktoś mądry zauważył, że jak zaczynamy tropić i szukać Judasza poza sobą, to wychowujemy Judasza w sobie.

Jest to wezwanie i ostrzeżenie bardzo realnie, bo Jezus realnie mówi o życiu.

Druga płaszczyzna to nie tylko księża, biskupi, diakoni. Każdy ochrzczony jest wezwany, żeby na wielkim żniwie był robotnikiem w winnicy Pańskiej. Swoim stylem życia ma pokazywać Ewangelię. W twoich oczach, droga siostro i drogi bracie, ktoś, kto nie zna Boga, kto nie trafił jeszcze do kościoła, może zobaczyć Boga. Twoje proste gesty, zainteresowania, wejście w czyjeś położenie, mają ukazywać Boga. Twoja stanowczość, zdyscyplinowanie, obowiązkowość, świadczą o Bogu. Jest On wpisany w twoje rozmodlenie – nie mowę, ale odruchy serca wyrażone w konkretnych gestach.

Na księżach, biskupach, diakonach spoczywa ogromny obowiązek modlitwy za lud. Ksiądz powinien modlić się za ludzi, którym głosi słowo Boże, czyli za was, drogie siostry i drodzy bracia. Bo jeden Pan Bóg, żywy i prawdziwy, do nas przychodzi. Ksiądz ma się modlić, żeby i wam, nieraz w nieludzkich warunkach miejsc zamieszkania, pracy, układów sąsiedzkich, nie brakło odważnego i mądrego świadczenia o Bogu – nie buntowniczego, nie rozkrzyczanego, nie potępiającego: Do piekła pójdziesz, Bóg cię opuścił, ale pełnego mądrości życia.

Takie jest przesłanie dzisiejszej Ewangelii. Żniwo wielkie, robotników mało, ale proście Pana żniwa, aby wyprawił robotników. A jeśli ksiądz cię zrani, droga siostro, drogi bracie, nie zrozumie – najboleśniej przeżywamy niezrozumienie ze strony księdza w czasie spowiedzi – Bóg cię zawsze zrozumie. A ból zranienia, krwawiące serce, przemieniaj w modlitwę, bo może w ten sposób, przez zranienie, Pan Bóg poprosił cię o modlitwę za tego księdza, żeby był robotnikiem na żniwie.

Ostatnia myśl. Znamienne jest – jak zauważył ktoś wnikliwie analizujący dzisiejszą Ewangelię – że Jezus mówi: «Proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo». To jest złagodzone tłumaczenie. W oryginale znajduje się tu określenie: żeby wypędził robotników. Bo i ksiądz może ulec zniechęceniu, kiedy widzi, jak odbierane jest słowo Boże. Kiedy weszła religia do szkół, jeden z księży w Warszawie wylądował w szpitalu psychiatrycznym.

Jak wielki obowiązek kładzie nam Chrystus na serca. Ale jednocześnie jak wielką radość daje prawda o tym, że ten obowiązek, trud modlitwy, zaowocuje umocnieniem każdego z nas.

Prośmy więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Żebyśmy słuchając tego słowa, nie machnęli ręką, nie przytakiwali głową, nie krytykowali, ale wzięli je sobie głęboko do serca, jak mówi Mojżesz, objawiając wolę Boga: «Jeśli pilnie słuchać będziecie głosu mego i strzec mojego przymierza, będziecie szczególną moją własnością».

Drogie siostry i drodzy bracia, szczególna własności Boga, nie dajcie się wyrwać z Jego Serca.

Pozdrawiam w Panu –

ks. Leszek Starczewski