"...Dobrym Słowem" - z piątku X tyg. zw. "II"

Szukać sercem

1 Krl 19, 9a. 11-16; Ps 27; [Mt 5, 27-32]

Słyszymy, że Pan Bóg poleca Eliaszowi wyruszać w powrotną drogę. I prowadzi dalej dzieje Izraela mocą słowa. Każe mu namaścić króla. Na proroka po nim wyznacza Elizeusza. Dzieje świata będą się toczyć dalej. Nie ma takich tragedii i przeciwieństw stających na drodze Boga, których On by nie pokonał przez swojego sługę pozostającego Mu wiernym. Bóg, zatroskany o serce, pragnie, aby Go szukać sercem. I nawet kiedy ludzie wędrujący za Nim, doświadczający Jego mocy, a jednocześnie przeciwności, przeżywają głębokie wypalenie wewnętrzne, Bóg jest w stanie na nowo rozpalić serce.

Pan Bóg troszczy się o swoich wyznawców, szczególnie o ich serca. Chce, aby serce człowieka odpowiadało na Jego znaki, na Jego słowo i zostało Mu wierne. Pan pragnie, aby człowiek odpowiedział Mu nie tyle ustami, deklaracjami, nie tyle nawet wykonywanymi na zewnątrz różnego rodzaju czynami, ale przede wszystkim sercem.

W objawianiu Boga zatroskanego o serce towarzyszy nam prorok Eliasz. To on mocą słowa samego Boga ukazuje ludowi, że Bóg jest jedyny, że oczekuje wyłączności i niepodzielnego serca swoich wyznawców. Byliśmy świadkami tego, jak prorok Eliasz zapowiedział suszę, a potem słowami sprowadził z nieba deszcz. Słyszeliśmy, że wytracił czterystu pięćdziesięciu fałszywych proroków na Bożej górze. Teraz obserwujemy, że prorok Eliasz musi uciekać po tak wielkich znakach. Chować się. Wprawdzie wszystko wskazywało na to, że król zrozumiał swój błąd, że rzeczywiście Achab wprowadzi w królestwie Izraela kult Jahwe, ludzie się nawrócą. Ale okazało się, że jest inaczej.

Na scenie Izraela pojawia się jeszcze żona króla Achaba, Izebel, która dowiedziawszy się, jak wielkich znaków dokonał prorok Eliasz, powiedziała: Ty jesteś Eliasz, ale ja ci jeszcze pokażę, bo ja jestem Izebel. Eliasz zdruzgotany tą sytuacją chowa się. Czterdzieści dni wędruje, karmiony przez Boga, na górę Horeb. Tam słyszy, jak Pan Bóg mówi: "Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Mnie!" I kiedy widzi przerażające zjawiska – wystarczy sobie przypomnieć wyładowania atmosferyczne, ogromną burzę druzgoczącą skały – oczekuje Pana Boga.

Eliasz nie dostrzega Go w tych znakach. Pana nie ma ani w wichurze, ani w trzęsieniu ziemi. Nie ma Go też w ogniu. Dopiero łagodny powiew wiatru, delikatny szmer, objawia moc Boga. I właśnie w tym delikatnym przyjściu dotykającym serca – bo Bóg przychodząc, chce dotknąć serca – Pan daje się rozpoznać Eliaszowi. Pyta go: "Co ty tu robisz, Eliaszu?" – gdzie zaszedłeś? Co z tobą się dzieje teraz? A Eliasz wylewa przed Panem całą swoją gorycz. – Zobacz, Panie Boże, co to znaczy zostać Ci wiernym. To znaczy, ciągle przeżywać jakieś niepowodzenia. Wydawało się, że wszystko się ułoży. Tymczasem być Ci dalej wiernym, to znaczy zostać samemu. Teraz „sam tylko zostałem, a oni godzą jeszcze i na moje życie." Dostałem wyrok śmierci.

Wtedy Pan Bóg, który objawia się Eliaszowi i widzi, że ludzkie siły się mu wyczerpały, bo przeżywa frustrację, wypalenie, poleca mu, żeby wrócił. Mogą mu grozić najwięksi tego świata, ale jeżeli zostanie wierny Jahwe – Jahwe go przeprowadzi.

Słyszymy, że Pan Bóg poleca Eliaszowi wyruszać w powrotną drogę. I prowadzi dalej dzieje Izraela mocą słowa. Każe mu namaścić króla. Na proroka po nim wyznacza Elizeusza. Dzieje świata będą się toczyć dalej. Nie ma takich tragedii i przeciwieństw stających na drodze Boga, których On by nie pokonał przez swojego sługę pozostającego Mu wiernym. Bóg, zatroskany o serce, pragnie, aby Go szukać sercem. I nawet kiedy ludzie wędrujący za Nim, doświadczający Jego mocy, a jednocześnie przeciwności, przeżywają głębokie wypalenie wewnętrzne, Bóg jest w stanie na nowo rozpalić serce.

Jakie przesłanie z tego słowa dziś do nas kieruje Pan Bóg? Abyśmy Go szukali sercem. O Tobie mówi moje serce – powtarza psalmista –"Szukaj Jego oblicza". Nie przyzwyczajajmy się do swoich przeciwności – chorób, cierpień, do tego, że ciągle nam się gdzieś nie układa, że to nie tak miało być. Nie dajmy się zgasić ani złamać gwałtownym wichurom druzgocącym skały ani trzęsieniu ziemi. Nie dajmy się zastraszyć temu, co pali jak ogień, ale sercem zostańmy wierni Bogu.

Będę szukał oblicza Twego, Panie – wyznaje psalmista. Nie zakrywaj przede mną swojej twarzy, nie odtrącaj w gniewie Twojego sługi. Ty jesteś moją pomocą, więc mnie nie odrzucaj.

Bardzo ważne jest to, żeby w chwilach, kiedy wydaje się, że wszystko się sypie, kruszy, nie przestawać ufać Bogu. Kiedy wszystko naokoło wskazuje, że człowiek chyba już utracił ostatnie szanse, że na nic się zdały modlitwy i wierność Bogu, kiedy dotyka nas największa ciemność, przyjmijmy zachętę Bożego słowa: Oczekuj Pana, bądź mężny, nabierz odwagi i oczekuj Pana. Nie wycofuj się. Nawet gdyby wszystko ci się sypało na głowę, nawet gdybyś był przygnębiony, nie wycofuj się. Pozwól Bogu dalej cię prowadzić. Ucz mnie przestrzegać Twojego Prawa – prosi psalmista – i zachowywać je całym sercem.

Chrystus znając nasze serca i wiedząc, że często są one przewrotne, wymykają się spod kontroli, mówi dzisiaj bardzo wyraźnie, aby o nie dbać tak dalece, że nawet gdyby pojawił się jakiś najmniejszy powód zniechęcenia, pożądliwości, mamy się od niego odcinać. Nie możemy pozwalać nawet na malutkie zło, bo ono zawsze sprowadza wielkie zło. Nawet gdyby ręka w jakiś mało znaczący sposób wyciągała się ku małym tylko pozwoleniom na zło – musimy odcinać się od tego. Tylko wtedy ocalimy serce.

Panie, dziękujemy ci za to, że dbając o nasze serca, zachęcasz nas do pozostania ci wiernym. Pomagaj nam. Ucz nas zachowywać Twoje prawo i wypełniać je sercem. Mamy nie tylko nauczyć się na pamięć przykazań. Nie tylko mówić Ci pacierze, ale swoim życiem pokazać, że dochowujemy Ci wierności. Całym sercem lgnąć do Ciebie.

Daj nam, Panie, być ludźmi z krwi i kości, którzy – słabi i grzeszni – pozwalają się Tobie dalej prowadzić. Nie dopuść, byśmy tylko powtarzali słuszne zasady, ale odnajdywali w nich miejsce dla człowieka. Tak jak Ty odnalazłeś człowieka swoim Sercem.

Pozdrawiam w Panu –

ks. Leszek Starczewski