"...Dobrym Słowem" - z poniedziałku XXV tyg. okr. zw. "II" (22.09.2008)

Wyjść ze światłem

Prz 3,27-35; Ps 15; Łk 8,16-18

Pan wychodzi do ciebie ze światłem, to światło ci daje. Daje też moc do tego, żeby światło rzeczywiście zanieść innym. Uważaj, jak słuchasz. Proś o uwagę, kiedy słuchasz słowa Bożego. Proś o moc Ducha Świętego, aby pomógł ci skupiać się na tym, co do ciebie mówi Pan. Czy ty mnie słyszysz? – mógłby zapytać i pyta nas Pan dzisiaj w tych sformułowaniach: Uważajcie więc, jak słuchacie. Czy ty w ogóle słyszysz, co Ja do ciebie mówię? Siłą napędową wiary jest w pierwszej kolejności słuchanie słowa Bożego – ono ją rodzi. Natomiast w drugiej kolejności jest przekazywanie tego, co pod wpływem słowa otrzymaliśmy od Pana, tej mądrości, która dotyka życia i jego realiów.

Chrystus dziś przypomina tę prawdę odwołując się do „rodzinnych” obrazów. Zresztą to jest jeden z ulubionych motywów Chrystusa – wpisać się w realia, zauważyć ludzi w ich codzienności, żeby nie wyobrażali sobie Boga, który odrywa ich od rzeczywistości, mówi górnolotnie, ale Boga wpisanego w codzienność. Na podstawie swoich prostych czynności mają odkryć obecność Boga.

Nikt nie zapala lampy – mówi Jezus – i nie przykrywa jej garncem ani nie stawia pod łóżkiem; lecz stawia na świeczniku, aby widzieli światło ci, którzy wchodzą. Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło. Lampą, światłem świata, jest Chrystus obecny w tym etapie naszych dziejów, w tajemniczy, bo związany z działaniem Ducha Świętego sposób, poprzez słowo głoszone w Kościele. Przyjmowanie tego słowa rodzi wiarę i moc potrzebną do tego, aby we właściwym kluczu interpretować przeżywaną rzeczywistość, doświadczenia z zewnątrz i wewnątrz.

Wiara, która nie jest przekazywana, powoduje w człowieku pewne zamulenie, tłumienie sił i energii. Wiara, o której nie dajemy żywego świadectwa przez przekładanie jej na konkretne postawy, życiowe drobiazgi, staje się wiarą martwą – jak powie święty Jakub. Umiera.

Warto zapytać samego siebie: Na ile zdaję sobie sprawę, czy też biorę pod uwagę, że wiele moich blokad wewnętrznych związanych jest właśnie z tym, że moja wiara nie ma przełożenia na konkrety życia? Że ja o niej nie świadczę, że się boję o niej mówić, boję się ją ukazywać poprzez konkretne znoszenie przeciwności, czy też poprzez radość wypływającą z tego, że jestem prowadzony przez Boga, że zmierzam we właściwą stronę, bo Bóg mnie prowadzi i wybacza mi nawet te sytuacje, w których nie dochowuję Mu wierności?

Jeżeli odkrywam w sobie jakąś gnuśność, dawkę znużenia tym, że słowa Bożego mam za dużo, że jestem w stanie przyznać rację Chrystusowi głoszącemu mądrą i piękną naukę, natomiast nie potrafię odnaleźć jakiejś praktycznej radości, to niewątpliwie wiąże się to z tym, że blokuję przekaz światła otrzymanego od Pana, że stawiam je pod łóżkiem – jak mówi Chrystus – przykrywam je garncem. Przykrywam garncem strachu, stawiam pod łóżkiem obaw, odsuwania na bok, chowania na później tego, co powinienem przekazać po usłyszeniu słowa Bożego.

Oczywiście Chrystus, zachęcając nas do czerpania sił ze słuchania słowa Bożego i stosowania go w życiu, odwołuje się do naszej roztropności. Nie chodzi o jakieś szaleństwo, jednorazowe akty świadectw wiary, o spektakle na ulicach, chociaż czasami takie świadectwa publicznie składane mają sens. Chodzi raczej o konkrety rzeczywistości, zwykłą prozę życia, trwanie w żmudnych obowiązkach, w tym, co dzieje się na co dzień w pracy, w szkole, na uczelni, w domu. W tym wszystkim dochować Bogu wierności to znaczy odkryć też radość, odnaleźć światło.

Dochowanie wierności i wypełnianie obowiązków, tak jak się potrafi najpiękniej, bez oczekiwania na pochwały, czy też krytykę, przyjmowanie tego, jak zostanie to skomentowane i mierzenie się z tym, jako z wyzwaniem, a nie jako z wyzwiskami, to składanie świadectw wierności Bogu, czyli Temu, który wiary dochowuje.

Uważajcie więc, jak słuchacie – mówi Chrystus. Nastawcie się na to, czego słuchacie. Tak słuchajcie, abyście odnaleźli osobiste zwrócenie się do was Chrystusa, który prosi: Przyjmij moje wskazanie i zaświadcz o nim, przełóż je na życie. Poznaj sam siebie w akcji związanej ze stosowaniem wiary w życiu.

Droga siostro i drogi bracie, zadaj sobie konkretne pytanie:  Kiedy ostatni raz miałeś okazję przyjrzeć się swojej wierze w konkretnych twoich czynach? Jak głęboko podjąłeś refleksję nad tym, ile jest przełożenia na twoje konkretne świadectwo życia tego, czego słuchasz, w czym doświadczasz radości, mądrego wsparcia czy pouczenia?

Pan, który o tym mówi, daje Ducha Świętego, żeby składać świadectwo. To nie jest tak, że właśnie nasłuchałeś się przed chwileczką kolejnego wskazania z Ewangelii i Chrystus cię zostawia z tym sam na sam: Weź no to zastosuj jakoś w życiu. Dostajesz konkretną pomoc i wsparcie Ducha Świętego, który przychodzi, żeby słowo stało się ciałem, żeby zostało wprowadzone w życie.

Które ze wskazań w ostatnim czasie Pan jakoś silniej przypomina ci poprzez wydarzenia, twoją refleksję, prosząc, abyś zastosował je w życiu, abyś wyszedł z tym światłem? Wyjdź ze światłem do ludzi! Po pierwsze do siebie jako do człowieka, po drugie do ludzi, z którymi żyjesz na co dzień, po trzecie do osób spotykanych sporadycznie, które nie są ciągle na linii twojego pierwszego frontu, tylko co jakiś czas się pojawiają.

Pan wychodzi do ciebie ze światłem, to światło ci daje. Daje też moc do tego, żeby światło rzeczywiście zanieść innym. Uważaj, jak słuchasz. Proś o uwagę, kiedy słuchasz słowa Bożego. Proś o moc Ducha Świętego, aby pomógł ci skupiać się na tym, co do ciebie mówi Pan. Czy ty mnie słyszysz? – mógłby zapytać i pyta nas Pan dzisiaj w tych sformułowaniach: Uważajcie więc, jak słuchacie. Czy ty w ogóle słyszysz, co Ja do ciebie mówię?

Jeżeli nie słyszę, to trzeba wołać o to, aby Pan Bóg otworzył moje uszy, a nie zatrzymywać się, bo nie słyszę, i rezygnować, podpisywać kapitulację.

Czy ty Mnie widzisz?

Czy dostrzegasz Mnie w tym, jak przychodzę do ciebie w życiu?

Czy traktujesz Mnie poważnie, jako kogoś, kto żywo się do ciebie zwraca, czy też od twojego nastroju i nastawienia zależy, czy Mnie rozpoznasz?

Jeżeli nie widzę, to proszę: Panie oczyść moje oczy. Proszę, uzdrów mnie ze ślepoty, niech Cię zobaczę, niech inni zobaczą, że ja widzę, niech inni usłyszą, że ja słyszę.

Jezu, Ty do nas przychodzisz z konkretnym pouczeniem i chcesz, abyśmy Tobie ofiarowali tę małą otwartość, jaką jest często nasza modlitwa o oczyszczenie oczu i uszu, o wzmożenie wiary. Abyś Ty nam mógł dodać otwartości i wiary. Abyśmy z tym niewielkim zapałem, który chce pokonać strach przed mówieniem o Tobie w konkretach życia, zwrócili się do Ciebie, byś nam dodał większego zapału, żebyśmy tego „niewiele”, które mamy, nie schowali pod łóżkiem, nie przykryli garncem, bo kto nie ma, nie korzysta z tego „niewiele” co ma, z tych chwilowych natchnień. Temu zabiorą i to, co mu się wydaje, że ma. 

Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli nasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego. Nasz Ojciec jest dobry. Daje siłę przez Jezusa, swojego Syna, naszego Brata i Odkupiciela, w mocy Ducha Świętego, żeby każdy, kto z nami się spotka, mógł powiedzieć: Rzeczywiście, on wierzy w dobrego Boga.

Pozdrawiam w Panu –

ks. Leszek Starczewski