"... Dobrym słowem" czwartek XVII tydzień "II" 09.10.2008

Jak działa natręctwo

Ga 3, 7-14; Ps 111; Łk 11, 15-26

Chrystus pracuje nad swoimi wyznawcami – nad tymi, którzy już zachłysnęli się niesamowitą mocą zawartą w głoszonym słowie, nad tymi, którzy jeszcze się wahają, oraz nad zadającymi Mu coraz śmielsze pytania. Wczoraj pytanie-prośbę skierował do Niego jeden z uczniów: Panie, naucz nas się modlić.

 


Jak działa natręctwo

Chrystus pracuje nad swoimi wyznawcami – nad tymi, którzy już zachłysnęli się niesamowitą mocą zawartą w głoszonym słowie, nad tymi, którzy jeszcze się wahają, oraz nad zadającymi Mu coraz śmielsze pytania. Wczoraj pytanie-prośbę skierował do Niego jeden z uczniów: Panie, naucz nas się modlić.

Chrystus pracuje, bo wie, że człowiek łatwo się może zniechęcić. Dlatego zachęca go do wytrwałości, szuka wyznawców nie na chwilę, na moment, na jedno uniesienie, na zrozumienie tego, co dzieje się w życiu, ale również na taki czas, kiedy do zrozumienia trzeba będzie dochodzić przez różnego rodzaju przykrości, doświadczenia bólu czy cierpienia.

Dziś Chrystus mocno akcentuje konieczność modlitwy, wyjaśniając swoim wyznawcom kwestie wytrwałości, swoistego natręctwa. Chrystus sam się prosi, żeby zawracać Mu głowę: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. On się tego domaga.

Chrystus podkreśla konieczność wytrwałości, zmagania się dzień za dniem – nie raz na tydzień w niedzielę, a później, Panie Boże, daj mi spokój. Raz na jakiś czas udaje mi się znaleźć klimat na modlitwę i nawet ta modlitwa mi idzie. – Nie. Mam się modlić nawet wtedy, kiedy modlitwa mi nie idzie. Chrystus prosi, aby być natrętnym jak przyjaciel z przypowieści.

Chrystus odwołuje się do relacji ludzkich, do tych fantastycznych, budujących relacji, sprawiających, że człowiekowi lżej znosi się trudy życia. Chodzi o relacje przyjaźni, które czasem narażone są na jakieś przeciwności, bo przecież przyjaźń przyjaźnią, ale jest noc, człowiek śpi, jak podaje Chrystus w przypowieści. Nawet kiedy nie zadziała siła przyjaźni, to zadziała natręctwo.

W relacjach międzyludzkich – mówi Chrystus – potrafimy zdobyć się na gest, żeby tylko ktoś dał mi święty spokój, bo tylko chodzi i truje, jęczy. Jeżeli potrafimy zdobyć się w relacjach międzyludzkich na taki odruch – średnio kojarzony z życzliwością, bardziej z tak zwanym osiągnięciem świętego spokoju – o ileż bardziej Bóg jest w stanie poruszyć Serce, jest w stanie obdarzać tym, co nam najbardziej potrzebne. A według słów Chrystusa, tym, co jest nam najbardziej potrzebne, jest Duch Święty, czyli inspiracja do życia, wewnętrzna siła, przenikanie serca sensem. Duch Święty, Jego dar, Jego moc, siła i Jego owoce, to jest to, czego najbardziej potrzebujemy.

Chrystus chciałby, żeby człowiek wprowadzał swoje serce w relacje przyjaźni z Bogiem. Przypowieści ilustrujące to są dla nas zachętą na chwile zniechęcenia. Są niesamowitą prośbą i pytaniem: Jak z moją modlitwą?

Jak z moim trwaniem sercem przy Panu Bogu?

Na ile jestem zaangażowany w modlitwę nie tylko wówczas, kiedy pięknie układają mi się słowa, ale i wówczas, kiedy przerywam rozproszeniami w pół zdania, nie potrafię się skupić?

Na ile jestem na stanowisku, w miejscu, w którym powinienem być przy Przyjacielu?

Boże, w swoim Synu zachęcasz nas przez słowo, abyśmy Ci wierzyli, że warto wytrwale zanosić do Ciebie modlitwy, warto szukać, dobijać się, zawracać Ci głowę, bo tak robią przyjaciele.

Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski.