"...Dobrym Słowem" - z piątku XXVIII tyg. zw. "II" (17.10.2008)

Tak ważni

Ef 1, 11-14; Ps 33; Łk 12, 1-7

Bóg w swoim Synu Jezusie Chrystusie dziś, na sam koniec Ewangelii, łagodzi trochę napięcie, bo słuchając Jego ostrzeżeń i wiedząc, że człowiek często ulega obłudzie, można być sparaliżowanym strachem. Na sam koniec, niejako z przymrużeniem oka, wprowadzając element humorystyczny, Jezus pyta: Czyż nie sprzedają pięciu wróbli za dwa asy? Takie małe, marne stworzonka. Czyż nie są one przez Boga widziane i chciane? U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli.

Św. Paweł chwali Boga, który dokonuje wszystkiego zgodnie z zamysłem swej woli. Bóg nie pogubił się w pogubionym świecie. Żadne przeszkody nie są w stanie Go wystraszyć czy też zniechęcić do objawienia w pełni swojej woli, czyli do doprowadzenia dziejów świata do szczęśliwego finału, do pełni radości.

Przypomina nam o tym św. Paweł, bo często wpatrzeni w różne przeciwności, w mniej lub bardziej straszne zjawiska dotykające ziemi, ulegamy zniechęceniu. Wydaje się nam, że zagubienie świata to wszystko, co się wydarza.

Słowo Boże pilnuje wyznawców Chrystusa, porządkuje ich myślenie. Każdy, kto odważnie, systematycznie zbliża się do Bożego słowa, rozważa je, doznaje pokoju nawet wówczas, kiedy wstrząsa nim lęk. Bóg nie wyprowadza się z życia człowieka, kiedy zaczyna go paraliżować strach. On przychodzi ze swoim słowem. Wszystko jest zgodne z zamysłem woli Bożej, wszystko jest prowadzone do szczęśliwego finału. Nie bójcie się – mówi Chrystus.

Chrystus kształtuje swoich wyznawców. Jest tuż po mocnej, zdecydowanej dyspucie z faryzeuszami i uczonymi w Prawie. Skierował pod ich adresem słowo biada. Zapowiadając pomstę, mówił o sobie, bo On odda życie, żeby nawet najbardziej twardzi faryzeusze mieli szansę przez refleksję wrócić do Niego.

Dziś zwraca się do wielotysięcznego tłumu idącego za Nim. Ludzie cisną się jedni na drugich. Inne tłumaczenie mówi, że wprost deptają się, bo tak bardzo lgną do Jezusa. Chrystus zwraca się do uczniów z ostrzeżeniem: Strzeżcie się kwasu, to znaczy obłudy faryzeuszów. Strzeżcie się podwójnego życia. Strzeżcie się życia, które w izdebce szepce coś innego na sąsiada, przyjaciół, znajomych, Kościół, państwo, a co innego mówi oficjalnie. Strzeżcie się tego, co w ciemnościach jest stylem życia, który nie przekłada się na konkrety w zachowaniu, w relacjach do innych. Strzeżcie się uśmiechów na zewnątrz, kierowanych do tych, którym w sercu posyłacie przekleństwo jedno za drugim.

Nie ma bowiem nic ukrytego – mówi Chrystus – co by nie wyszło na jaw, ani nic tajemnego, co by się nie stało wiadome. Żyjcie zgodnie z tym, co jest w waszych sercach. Niech wasza mowa – powie w innym miejscu Jezus – będzie «Tak, tak», «Nie, nie», a co nadto jest, pochodzi od złego.

Jezus zna realia, dlatego zdaje sobie doskonalę sprawę, że wśród wielotysięcznego tłumu idącego za Nim jest wielu takich, którzy owszem, podziwiają Chrystusa, nawet powiedzą, że jest w porządku, że to, co mówi i robi, zasługuje na pochwałę, wzruszą się, tak jak często wzruszaliśmy się wypowiedziami Jana Pawła II, które wydawały się nam sympatyczne, natomiast nic z tego nie wynika. Dlatego Chrystus mówi: Uważajcie, żebyście nie wpadli w przekonanie, że można prowadzić podwójne życie bez konsekwencji, to znaczy, bez zdemaskowania tego.

Chrystus dodaje niezmiernie ważną rzecz: Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało. Bo jeżeli ktoś jednoznacznie opowiada się po stronie Chrystusa, to spotkają go przeciwności. To jest normalne. Będzie atakowany, napiętnowany za to, że jeszcze trwa w uczciwości, że chce mu się rozważać słowo, chodzić na Mszę Świętą. Będziecie atakowani, ale nie bójcie się tych, którzy nawet – jak w przypadku męczenników – zabiją wam ciało. Ignacy Antiocheński, patron dnia dzisiejszego, mówił, że nie może się doczekać, kiedy będzie żertwą miłą Bogu, kiedy spali się dla Boga, kiedy w paszczy drapieżników zostanie zmiażdżony w taki sposób, że stanie się ofiarą miłą Bogu.

Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało – liczcie się z tym – a potem nic więcej uczynić nie mogą. Nie mogą wam zabrać wewnętrznej wolności. Pokażę wam, kogo się macie obawiać: Bójcie się Tego, który po zabiciu ma moc wtrącić do piekła. Bójcie się przyjaźni ze złem. Bójcie się przyzwyczajenia do tego, że macie te same grzechy, więc po co będziecie się spowiadać... Bójcie się tego. Nie ma tych samych grzechów. One tak samo się nazywają, ale nie są takie same. Bójcie się przyzwyczajenia do tego, że skoro taki dziwny jest świat, skoro wszyscy tak robią, więc co się będę wychylać. Bójcie się pozycji kogoś, kto się nie wychyla w stronę Chrystusa. Tego się bójcie – mówi Chrystus. Bójcie się wreszcie – jak uczy Kościół, czerpiąc z nauki Jezusa – utraty żywej relacji z Bogiem. To jest bojaźń Boża. Boję się, żebym nie zerwał z Bogiem, i robię wszystko, żeby z Nim trzymać.

Bóg w swoim Synu Jezusie Chrystusie dziś, na sam koniec Ewangelii, łagodzi trochę napięcie, bo słuchając Jego ostrzeżeń i wiedząc, że człowiek często ulega obłudzie, można być sparaliżowanym strachem. Na sam koniec, niejako z przymrużeniem oka, wprowadzając element humorystyczny, Jezus pyta: Czyż nie sprzedają pięciu wróbli za dwa asy? Takie małe, marne stworzonka. Czyż nie są one przez Boga widziane i chciane? U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli.

Boże, dla którego jesteśmy tak ważni, pomóż nam, abyś i Ty był dla nas tak ważny.

Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski.